Raz jeszcze powracamy do niedzielnego wyścigu o Grand Prxi Japonii. Wychodzą bowiem na jaw coraz to pikantniejsze szczegóły i wiele wskazuje na to, że wobec Valentino Rossiego mogą zostać wyciągnięte poważne konsekwencje z powodu jego walki z Jorge Lorenzo. Konsekwencje, których wielu by się nie spodziewało…
Hiszpan poszedł po wyścigu na obiekcie Twin Ring Motegi do szefostwa Yamahy ze skargą na Włocha. Lin Jarvis, Masao Furusawa i jeszcze dwóch członków japońskiego producenta zgodnie stwierdzili, że jazda #46 była zbyt agresywna. Łącznie podczas całych niedzielnych zmagań duet Fiat Yamahy wyprzedzał się dziewięć razy, a kilka manewrów, tych wykonanych przez 31’latka z Tavullii zostało uznanych za zbyt niebezpieczne. Tłumaczono to tym, iż przecież Lorenzo walczy o tytuł mistrzowski, chociaż ma go już praktycznie w kieszeni, wyżej wspomniana ekipa rywalizuje o koronę najlepszego zespołu, a Yamaha – o bycie najlepszą wśród producentów.
Okazało się jednak, że tak agresywna jazda Valentino może mieć daleko idące konsekwencje. Wszyscy na pewno pamiętają wyścig o Grand Prix Katalonii z sezonu 2009, podczas którego „The Doctor” na ostatnim zakręcie wydarł zwycięstwo „Por Fuerze”. Po wyścigu w Kraju Kwitnącej Wiśni dla jednej z telewizji Rossi stwierdził: „Jorge kilka razy mówił, że chciałby stoczyć ze mną kolejną walkę do samej mety… Tak wygląda moja rywalizacja na ostatnim kółku!” Co ciekawe, podczas Grand Prix Japonii spodziewano się, że „The Doctor” będzie miał ogromne problemy z kontuzjowanym prawym barkiem, jednak było nieco inaczej, dzięki czemu wskoczył on na podium.
#46 otrzymał jednak od Yamahy naganę i wiele wskazuje na to, że po tej „akcji” jego stosunki z tym producentem, które ostatnio i tak były nieco napięte, znacznie się pogorszyły. Masao Furusawa, po rozmowie z Linem Jarvisem miał powiedzieć 9’krotnemu Mistrzowi Świata: „Nie rób tego więcej. Weź pod uwagę sytuację w mistrzostwach.” Teraz okazuje się, że ta walka z Lorenzo może być przedostatnim rozdziałem w długiej historii współpracy Rossiego z Yamahą!
Jak donosi bowiem dobrze poinformowany serwis AS.com, runda o Grand Prix Malezji będzie ostatnią dla Valentino w jego obecnym zespole, a zarazem w tym sezonie! Po zmaganiach na Sepang Włoch ma bowiem powrócić do Italii, gdzie przejdzie operację kontuzjowanego ramienia. Prawdopodobnie ta nagana wydana przez producenta spod znaku trzech skrzyżowanych kamertonów miała być też kroplą, która przelała czarę goryczy, a Yamaha nie pozwoli #46 testować Ducati Desmosedici już w Walencji. Cała ta kontuzja barku jest więc Japończykom wyraźnie na rękę i pod tymże właśnie pretekstem mogłaby sprawić, że Rossi wcześniej zrobi sobie przymusowe wolne.
Kiedy „The Doctor” podpisał po wyścigu o Grand Prix Czech kontrakt z Ducati na kolejne dwa sezony, włodarze Yamahy zgodnie twierdzili, ze na razie jest zbyt wcześnie by mówić o tym, czy pozwolą Włochowi testować nowy motocykl już w Walencji. Chociaż kontrakty wszystkich zawodników obowiązują do 31 grudnia, zwykle producenci nie robią im problemów i w przypadku zmiany zespołu pozwalają im testować nowe maszyny już w listopadzie. Jedyną metodą dla #46 na to, by móc testować Desmosedici właśnie na obiekcie Ricardo Tormo tuż po zakończeniu sezonu 2010, było nie krytykowanie Yamahy publicznie i zachowanie niektórych uwag na jej temat dla siebie i poczekanie jeszcze kilka miesięcy z ich ujawnieniem.
Po zmaganiach na torze Motorland 31’latek z Tavullii mówił, iż najprawdopodobniej opuści Grand Prix Portugalii i Grand Prix Walencji, by przejść operację kontuzjowanego barku. Już w Japonii jednak ciągle powtarzał, że zrobi co w jego mocy, by dokończyć sezon na M1-ce. Ostrzeżenie, jakie otrzymał po wyścigu na Twin Ring Motegi prawdopodobnie sprawi, iż decyzja o zabiegu zostanie przyspieszona. Mając niewielkie, wręcz znikome szanse testowania Ducati w Walencji, lepiej będzie przejść operację wcześniej, by móc w pełni dojść do siebie przed nowym cyklem zmagań. Zakładając, że już w połowie października Włoch położy się pod nóż, miałby bardzo dużo czasu, by być w pełni sił na pierwsze wypróbowanie Desmosedici, które miałoby miejsce w lutym na obiekcie Sepang.
Właśnie te próby i te, które odbyły się na torze położonym nieopodal Kuala Lumpur na początku roku wydają się być jedynym powodem, dla którego #46 leci do Malezji. Kilka tygodni temu Valentino przyznał bowiem, że niezwykle ważne będzie sprawdzenie w jak dużym stopniu bark utrudnia mu szybką jazdę. Rossi wygrał przecież wszystkie cztery dni prób w Malezji w lutym, toteż porównanie tamtych wyników z tymi z nadchodzącego weekendu będzie bardzo istotne. Dzięki temu mechanicy „The Doctora”, którzy przejdą z nim do Ducati, zgromadzą odpowiednie dane, by móc jak najlepiej przygotować Desmosedici na przyjście #46 do włoskiej ekipy.
Fani MotoGP w większości jednak wcale nie podzielają opinii Yamahy na temat zachowania 31’latka z Tavullii. Wszyscy byli bowiem zachwyceni spektaklem, jaki zgotowali im zawodnicy teamu Fiat Yamaha, a całe starcie można uznać za jedno z najlepszych, jeśli nie najlepsze, od czasu ich ubiegłorocznej walki o zwycięstwo w Grand Prix Katalonii. Prawdopodobnie na decyzję Włocha by tak ostro walczyć z Jorge Lorenzo wpłynął nagły instynkt… Być może wpływ na to miał fakt, że Japończycy postanowili postawić właśnie na Hiszpana, a nie na niego… Fakt faktem, o ile ten wyścig nie zmieni niczego w walce o tytuł mistrzowski, o tyle może to być ogromną lekcją dla #99. Jeśli będzie miało to długoterminowe skutki – tak jak w przypadku Sete Gibernau i po części w przypadku Casey’a Stonera – opuszczenie testów w Walencji może być tego wszystkiego warte…