Dla wielu Fanów wyścigów rangi Grand Prix mamy niezbyt radosną informację… Dorna, organizacja posiadająca prawa organizacyjne do Motocyklowych Mistrzostw Świata, zadecydowała o przeniesieniu rundy na torze Motegi na inny termin!
Chmura popiołów unosząca się nad północną Europą po wybuchu islandzkiego wulkanu Eyjafjoell nadal paraliżuje ruch powietrzny. Lotniska w wielu krajach Starego Kontynentu nadal są zamknięte, uniemożliwiając jednocześnie członkowm zespołów podróż do Japonii. Obawy o to zrodziły się już wczoraj, jednak początkowo sądzono, że do jutra lub wtorku sytuacja się uspokoi i problem zniknie…
Wiele teamów, mających swoje siedziby w Europie, twierdziło, że stale monitorują sytuację. Liczono na poprawę warunków lub ewentualne przesunięcie lotów. Nic jednak nie zapowiada tego, że jutro czy pojutrze warunki się poprawią. Wczoraj Dorna posunęła się nawet o krok dalej i zadeklarowała, że jest w stanie wyczarterować dwa samoloty, które miałyby startować z południowych Włoch lub Hiszpanii. Dzięki temu udałoby się „dostarczyć do Japonii z ich europejskich siedzib około sześciuset osób.
Jak donosi jednak serwis GPOne.com, już wczoraj Carmelo Ezpeleta kontaktował się z wieloma zespołami, czy będą w stanie dotrzeć na czas na japoński obiekt. Chodziło raczej o to, czy członkowie ekip mieliby możliwość dostania się do Włoch czy Hiszpanii, by stamtąd odlecieć na tor Motegi. Dla niektórych teamów to zadanie okazało się jednak niewykonalnym, dlatego zadecydowano o przesunięciu całej imprezy na inny termin.
Grand Prix Japonii odbędzie się 3-ciego października. Nie spotkało się to jednak z wielkim entuzjazmem na paddocku, bo chociaż niedługo potem mieć będą miejsce rundy w Malezji i Australii, to wcale nie jest to takie proste. Przez przesunięcie weekendu na obiekcie w Kraju Kwitnącej Wiśni zawodnicy w ciągu trzech tygodni wezmą udział w trzech wyścigach…
To niezwykle wyczerpujący plan podróży, gdyż najpierw zespoły będą musiały udać się z Motegi na Sepang, a już w kolejny poniedziałek w samoloty na lotnisku w Kuala Lumpur i udadzą się na australijski obiekt Phillip Island. Ewentualne odwołanie GP Japonii sprawiłoby jednak, że podobnie jak rok temu, odbyłoby się siedemnaście rund, a do tego organizatorzy nie chcieli dopuścić.
Zaznaczamy jednak, że jest to informacja nieoficjalna, chociaż jak przyznał jeden z członków zespołu San Carlo Honda Gresini dla serwisu GPOne.com: „Nie ma oficjalnego potwierdzenia, ale to pewne.”