Bautista z Yamahą, Simoncelli na Hondzie, Spies do Suzuki, a Toseland w WSBK? Mało prawdopodobne? Może jednak? Póki co to są tylko plotki, ale jak wiemy — w plotkach zawsze drzemie źdźbło prawdy.
Plotki na temat przyszłorocznych składów pojawiły sBautista z Yamahą, Simoncelli na Hondzie, Spies do Suzuki, a Toseland w WSBK? Mało prawdopodobne? Może jednak? Póki co to są tylko plotki, ale jak wiemy — w plotkach zawsze drzemie źdźbło prawdy.
Plotki na temat przyszłorocznych składów pojawiły się już dawno. Najgłośniejszą sprawą jest oczywiście przejście Alvaro Bautisty i Marco Simoncelli’ego do MotoGP. Miejsca w szeregach klasy królewskiej szuka sobie także Ben Spies. Zacznijmy jednak po kolei…
Tylko cztery Yamahy
Wiele mówiło się już na temat konieczności powiększenia stawki kategorii MotoGP, ale pomimo wszystkich planów FIM i Dorny, coraz bardziej wydaje się, że pozostanie osiemnastu, no dziewiętnastu (doszedł Talmacsi) zawodników (podobno to minimalna ilość maszyn gwarantowanych przez Dornę, by zmagania mogły mieć rangę Mistrzostw Świata). Wydawało się, że więcej maszyn dostarczy Yamaha, a nadzieje na to budził chociażby sam Jorge Martinez, który twierdził: „W 2010 na pewno będę w MotoGP.” Hiszpan wielokrotnie łączony był właśnie z japońskim producentem, jednak jak niedawno zapewnił Lin Jarvis dla serwisu MCN – na starcie pojawią się tylko cztery M1-ki. Jak mówił kilka dni temu dyrektor Yamaha Motor Racing „prowadzono rozmowy z Martinezem na temat piątego motocykla, również Dorna naciskała, aby dostarczyć więcej maszyn, ale Yamaha odrzuciła te propozycje.” Niemożliwe jest więc, by „Aspar” pojawił się w MotoGP razem z japońskim producentem, bowiem Jarvis zapewnił także, iż dwa motocykle do swej dyspozycji dostanie zespół Tech3, którego szefem jest Herve Poncharal.
Simoncelli na Hondzie albo Yamasze — to pewne na 99%
Wbrew wcześniejszym plotkom, niedawno Włoch zaprzeczył, jakoby podpisał kontrakt na starty na Hondzie podczas dwóch kolejnych sezonów. Według włoskiej prasy, z La Gazzetta dello Sport na czele, Marco Simoncelli miałby w przyszłym roku reprezentować barwy zespołu należącego do Fausto Gresini’ego. Obaj jednak zaprzeczyli. „Niczego z Hondą nie podpisałem. Rozmawiałem tylko z Gresinim, ale nie widziałem ani nie dyskutowałem z nikim z Japonii,” twierdził niedawno #58, a szef zespołu San Carlo Honda Gresini dodawał: „Oczywiście jesteśmy zainteresowani taką opcją i pracujemy nad tym projektem. To byłaby świetna wiadomość, oczywiście jeżeli byłaby prawdziwa, ale ja póki co nie mogę niczego potwierdzić.” Obecny kierowca „ćwierćlitrówek” dodał zarazem, że jego priorytetem jest start albo na Yamasze, albo na Hondzie. Zainteresowane nim było chociażby Ducati, o czym my informowaliśmy już w styczniu. Po wynikach jakie osiągał jednak na bolońskiej maszynie Marco Melandri, a jakie teraz uzyskuje Nicky Hayden, choć nie przyznaje tego wprost — Simoncelli chyba nieco boi się startów na Desmosedici. „Choć ich maszyna jest piekielnie szybka, musisz mieć sporo doświadczenia, żeby wycisnąć z niej wszystko. Ja jednak nie mam jeszcze wprawy w jazdy na większych motocyklach,” dyplomatycznie tłumaczył Marco. Włocha bardzo interesuje opcja jazdy w zespole Monster Yamaha Tech3, a i nie od dziś wiadomo, że M1-ka jest „uniwersalna”. Ta opcja bez wątpienia pasowałaby #58. Podobno decyzję co do jego przyszłości mamy poznać w okolicach GP San Marino.
Jak nie u „Apara”, to u Poncharala
Jeśli jednak w Tech3 będzie wolne miejsce, a nie wybierze go Simoncelli, z okazji na pewno skorzysta Alvaro Bautista. Przejście Hiszpana do MotoGP również jest właściwie przesądzone. I od początku spodziewano się, iż będzie on reprezentował barwy nowopowstałej ekipy Jorge Martinez, swego obecnego pracodawcy w „ćwierćlitrówkach”. Szansa jednak na to, by właściciel po jednym zespole w 125cc i 250cc, wystawił ekipę w przyszłym roku w klasie królewskiej wydaje się mniej prawdopodobna niż jeszcze niedawno. No, chyba, że zawodnik jeździć będzie na innej maszynie niż Yamaha, a jest to raczej niemożliwe. „SuperBauti” miał ofertę między innymi od Suzuki, którym odpowiedź miał dać do Grand Prix Katalonii. Tak się jednak nie stało, bowiem #19 rozmawia z Poncharalem. Podobno gdy Herve dowiedział się, że Simoncelli rozmawia z Gresinim, musiał szukać alternatywy i w czwartek przed rundą na torze Circuit de Catalunya zaczął dyskutować właśnie z Alvaro.
„Hopper” szuka miejsca w MotoGP
Zainteresowany startem w klasie królewskiej jest również John Hopkins, który obecnie powraca do stawki WSBK po pauzie, jaką zaliczył po upadku na torze Assen. Anglo-Amerykanin miał drugi rok z rzędu reprezentować barwy Kawasaki w MotoGP, jednak jak pamiętamy — „Zieloni” wycofali się. #21 szukał alternatywy i znalazł ją właśnie w Superbike’ach. Co ciekawe, „Hooper” chciałby startować w zespole… tak, nie mylicie się — Tech3! „Szukamy konkurencyjnej opcji dla Johna w MotoGP,” twierdził Bob Moore, menadżer 26’latka z Miami. „Wraz z zespołem Tech3 rozmawialiśmy nieco na temat Hopkinsa.” Warto zaznaczyć, że #21 wciąż jest związany z Monster Energy, który to, notabene, jest głównym sponsorem w zespole Poncharala. To właśnie Moore odegrał jedną z kluczowych ról w celu sprowadzenia producenta napojów energetycznych do tegoż zespołu.
Spies+Capirossi = skład Suzuki na 2010 rok?
Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym roku weteran klasy królewskiej nadal reprezentować będzie barwy zespołu Rizla Suzuki. Oznacza to, iż wielce prawdopodobne jest, aby Loris Capirossi stał się pierwszym zawodnikiem w historii, który wziął udział w trzystu lub więcej rund Grand Prix! Porozumienie pomiędzy Włochem a jego obecnym pracodawcą jest bliskie, o czym wprost mówi Carlo Pernat. „Dużo rozmawialiśmy z Suzuki. Wygląda na to, że Suzuki chce pozostać z Lorisem, a on chce dalej reprezentować ich barwy. Czuję, że porozumienie jest już bliskie,” stwierdził menadżer „Capirexa”. Na taką decyzję wpłynęły na pewno ostatnie wyniki Włocha — dwukrotnie piąte miejsca. Dodatkowo w Katalonii podczas testów testował już części do swojego GSV-R na przyszły sezon.
Ostatnimi czasy Ben Spies dał wyraźnie do zrozumienia, że Suzuki nie kusi go ogromnymi pieniędzmi, by startował w ich barwach. Warto przypomnieć, że Amerykanin trzykrotnie z dziką kartą walczył rok temu na maszynie producenta z Hamamatsu i nie ma co ukrywać — szło mu całkiem nieźle. W debiucie był co prawda czternasty (na torze Donington Park, którego nie znał), z kolei na obiekcie Laguna Seca, a potem Indianapolis zdobył kolejno osiem i dziesięć punktów. #19 miał jeździć na Suzuki już w tym roku, jednak plan ten nie doszedł do skutku. „Nadal jesteśmy bardzo otwarci co do wyboru zawodnika,” mówił szef zespołu Rizla Suzuki. „Kontaktowaliśmy się, na zasadzie nieformalnej, z Benem, ale nic więcej. Wciąż kontroluję dostępność, koszt oraz formę poszczególnych kierowców. Rozmawiałem z Bautistą na temat ewentualnych jego startów, ale dyskusje nie przeszły do następnego etapu,” dodał Paul Dennging, który odpowiedzi od Alvaro oczekiwał do czasu GP Katalonii. Ta nie nadeszła, więc czyżby miało to oznaczać, że Hiszpan nie chce reprezentować błękitnych barw? Spies jednak podkreśla, że jest szczęśliwy w WSBK, a jeżeli miałby przejść do MotoGP — chciałby ścigać się na Yamasze… a więc znów pozostaje zespół Tech3! Co z tego wyniknie, nie wiadomo. Ale jeśli Suzuki zaproponuje dobrą ofertę Benowi… to kto wie? Choć obie strony zaprzeczają, to nie jest tajemnicą, że wyniki Amerykanina na tejże maszynie mogłyby być bardzo obiecujące. Może skład Spies i Capirossi w przyszłym roku na GSV-R’ach naprawdę jest możliwy?
Edwards zostaje, Toseland na wylocie? Kto do WSBK?
Dzięki dobrym wynikom, wydaje się, że miejsce na kolejny rok w szeregach Tech3 „zagrzać” może Colin Edwards, który to przecież miał odejść z królewskiej klasy już po końcu ubiegłego sezonu. Niedawno łączono go z ekipą Aprilii w WSBK, a i sam Amerykanin był dość zainteresowany tą opcją. Póki co jednak zajmuje on szóste miejsce w klasyfikacji generalnej, będąc zarazem najlepszym zawodnikiem satelickim. Sam Poncharal chciałby zatrzymać „Texas Tornado” w swoich szeregach. „Jeśli miałbym zdecydować, dziś podpisałbym kontrakt z Colinem,” mówił dla GPOne.com. Od pewnego czasu mówi się jednak, jakoby z MotoGP miał pożegnać się James Toseland, a jeżeli nadal będzie notował takie wyniki jak dotychczas (może poza Mugello, gdzie wywalczył najlepszy finisz w tym sezonie – siódme miejsce), jest to jak najbardziej realne. W ten weekend, podczas rundy WSBK w Misano jego menadżer Roger Burnett ma szukać ewentualnego miejsca właśnie w tej serii dla Brytyjczyka. Na jego miejsce jest przecież wielu chętnych. Spekuluje się, jakoby JT u boku Maxa Neurkirchnera miałby reprezentować barwy Alstare Suzuki właśnie w Superbike’ach. Niemca kusi jednak BMW, które gotowe jest zapłacić odszkodowanie Suzuki za podpisany już kontrakt z Maxem, i ściągnąć go w swoje szeregi.
Miejsca w WSBK powinni szukać także dwaj inni zawodnicy z MotoGP. Mowa o Alexie de Angelisie oraz Niccolo Canepie. Obaj w tym sezonie nie prezentują się najlepiej i pomimo jednego dobrego występu — obaj są poza czołową dziesiątką klasyfikacji. Reprezentant Republiki San Marino tylko raz uplasował się w TOP10 (Katar, szóste miejsce), z kolei Włoch przebłysk formy zaliczył trzy tygodnie temu w Mugello, gdzie był dziewiąty. To wszystko sprawiło, że #15 jest trzynasty, a #88 szesnasty w „generalce”. Wygląda więc na to, że ich wspólny menadżer – Carlo Pernat ma pełne ręce roboty (opiekuje się także Capirossim i Simoncellim!). Warto zaznaczyć, że Canepa ścigał się niegdyś w Mistrzostwach FIM Supersport 1000, gdzie w 2007 roku wywalczył tytuł mistrzowski. Rok temu startował z dziką kartą w WSBK w Brnie, gdzie występując po raz pierwszy w sesji Superpole wywalczył szósty czas (!). W pierwszym wyścigu zdobył z kolei trzy punkty, a drugiego biegu nie ukończył. De Angelis po notowaniu całkiem niezłych wyników w 250-tkach, na mocniejszej maszynie wyraźnie sobie nie radzi, więc nie wygląda na to, by długo „zagrzał” miejsce w MotoGP.
Pamiętajcie jednak, że wszystko to są tylko plotki. Część z nich może znaleźć oczywiście odzwierciedlenie w przyszłości, jednak kolejne okażą się ogromnymi bzdurami. Na rozwiązanie tych spekulacji musimy jeszcze trochę poczekać.