Marco Simoncelli od początku weekendu na niemieckim torze Sachsenring radził sobie naprawdę dobrze, a swoją formę potwierdził w niedzielę. Zarówno podczas pierwszego, jak i drugiego wyścigu, Włoch spisywał się bardzo dobrze, dzięki czemu dojechał do mety na bardzo dobrym, szóstym miejscu.
Już w pierwszym treningu wolnym „SuperSic” spisał się bardzo dobrze, gdyż uplasował się na bardzo dobrym, piątym miejscu, a do liderującego Daniego Pedrosy stracił niecałe siedem dziesiątych sekundy. Co ciekawe, do poprzedzającego go Bena Spiesa stracił on zaledwie 0.015sek! W sobotni poranek poszło mu już nieco gorzej, gdyż wywalczył zaledwie dziesiąty wynik, a od najszybszego Jorge Lorenzo pojechał ponad sekundę wolniej. Warto jednak nadmienić, że w FP2 przewrócił się on w zakręcie, który poprzedza tylną prostą (zjazd z górki). Przez to stracił trochę czasu, a jego mechanicy musieli odbudowywać motocykl, ale na szczęście #58 nic się nie stało.
W kwalifikacjach 23’latek z Catoliccy również spisał się naprawdę nieźle, gdyż wywalczył ósmy rezultat. Po cichu jednak liczył on na to, iż w końcówce sesji poprawi się, dzięki czemu mógłby rozpocząć niedzielne zmagania z drugiego rzędu. Tak się jednak nie stało, a do poprzedzającego go Randy’ego de Punieta stracił on zaledwie 0.014sek! Mimo tego, że w połowie był on zadowolony a w połowie zawiedziony, miał nadzieję, że wywalczy w niedzielę dobry wynik, wymazując przy okazji z pamięci upadek, jaki zaliczył w trakcie wyścigu na obiekcie Montmelo.
Po starcie Włoch awansował na szóste miejsce, a już na kolejnym okrążeniu jechał jako piąty, gdyż wraz z kilkoma innymi zawodnikami wyprzedził Hectora Barberę. Po dłuższej obronie, na czwartej cyrkulacji Marco musiał uznać wyższość swojego rodaka – Valentino Rossiego, który pokonał go w jednym z zakrętów. Cztery kółka później znów wyprzedził go jeden z kierowców, a tym razem był to Amerykanin jeżdżący na Ducati – Nicky Hayden. Po chwili jednak wyścig przerwano z powodu wywrotki aż trzech zawodników, toteż do restartu ruszył on nie z ósmego, a z siódmego pola, gdyż taką właśnie lokatę zajmował w chwili wywieszenia czerwonych flag.
„Ten wyścig dostarczył mi najwięcej frajdy od czasu mojego przejścia do MotoGP. Oczywiście szóste miejsce to bardzo dobry wynik, ale mi więcej przyjemności sprawiła walka o pozycje. Ogromnej radości dostarczyła mi rywalizacja z Haydenem i Dovizioso na ostatnich okrążeniach – czułem się jak w wyścigu minimoto! Wyprzedzaliśmy się po kilka razy na każdym kółku, więc w sumie nie jest mi bardzo żal, że nie byłem piąty. Próbowałem wyprzedzić Dovizioso w ostatnim zakręcie, jednak zahamowałem zbyt późno, przez co wyniosło mnie szeroko,” komentował zawodnik teamu San Carlo Honda Gresini.
Na chwilę obecną Simoncelli zajmuje w klasyfikacji generalnej dziewiąte miejsce, mając na swoim koncie czterdzieści dziewięć punktów. Do poprzedzającego go Bena Spiesa traci on osiemnaście „oczek”, a do siódmego Randy’ego de Punieta zaledwie dwa więcej. Znajdującego się za nim jego team-partnera, a zarazem imiennika – Marco Melandriego wyprzedza on z kolei o cztery punkty.
„Nadal jestem bardzo szczęśliwy, chociaż szczerze muszę przyznać, że znowu miałem trochę szczęścia. Na drugą część wyścigu założyliśmy opony inne od tych, z których korzystaliśmy w trakcie treningów, a to pozwoliło mi mieć lepsze tempo. Bardzo się cieszę i chciałbym podziękować Hondzie, firmie San Carlo, całej ekipie Gresiniego, mojej załodze oraz mojemu głównemu mechanikowi – Aligiemu,” przyznał na koniec 23’latek z Catoliccy.