Weekend o Red Bull Indianapolis Grand Prix początkowo zapowiadał się naprawdę dobrze dla całego zespołu Monster Yamaha Tech3. Niedziela zweryfikowała jednak marzenia o dobrych miejscach, a bardzo dobry rezultat wywalczył tylko jeden z dwóch zawodników – drugi nie dojechał do mety.
Już od pierwszego treningu wolnego na Indianapolis Motor Speedway Amerykanin Ben Spies był naprawdę szybki, ciągle kręcił czasy dające mu miejsce w czołówce. Na sam koniec jednak przewrócił się on w szóstym zakręcie, a wszystko przez to, że jego przód zaliczył uślizg na nierówności. Nic sobie z tego jednak nie robił, a w sobotę, dość sensacyjnie, sięgnął po Pole Position. Później w niedzielę bardzo dobrze ruszył spod świateł i prowadził przez siedem okrążeń, a kiedy wyprzedził go Dani Pedrosa, bez większych problemów dojechał do mety na drugim miejscu.
„Bardzo cieszy mnie to, że wywalczyłem mój najlepszy finisz w MotoGP przed amerykańskimi fanami, na tak znanym obiekcie jak Indianapolis. Zawsze chciałem wywalczyć najlepszy rezultat na swoim domowym torze, więc misja zakończyła się sukcesem. Po wywalczeniu Pole Position dobrze ruszyłem i fajnie było poprowadzić wyścig MotoGP po raz pierwszy w karierze. Nie miałem jednak tak dobrego tempa jak Dani, który pojechał rewelacyjnie. Jestem zadowolony z tego, że nie popełniłem wielu błędów jadąc na prowadzeniu i ogólnie jechałem równym rytmem przez cały dystans. Kiedy Dani mnie wyprzedził wiedziałem, że nie utrzymam jego tempa, więc skoncentrowałem się nad kontrolą przewagi nad Jorge i udało mi się,” komentował 26’latek pochodzący z Texasu, któremu wywalczenie Pole Position udało się w sobotę jako pierwszemu satelickiemu zawodnikowi od czasu, kiedy sztuka ta wyszła Colinowi Edwardsowi podczas Grand Prix Chin w sezonie 2008.
Dzięki temu drugiemu miejscu „BigBen” przesunął się z siódmego na szóste miejsce w klasyfikacji generalnej, wyprzedzając swojego rodaka Nicky’ego Haydena. #69 w niedzielę finiszował, po problemach ze sliderem, jako szósty, toteż teraz #11 ma od niego o jeden punkt więcej. Warto nadmienić, że podopieczny Herve Poncharala traci zaledwie cztery „oczka” do poprzedzającego go, a zarazem fabrycznego zawodnika Yamahy – Valentino Rossiego! „Nie mogę narzekać, bowiem to był świetny weekend, a ja byłem na mecie najlepszym z jeźdźców ścigających się na M1-ce. Jeśli spojrzymy na to, kto jeszcze jeździ na tym motocyklu, można być naprawdę zadowolonym. Szczerze mówiąc, nie dotarło jeszcze do mnie do końca, że byłem drugi w mojej domowej rundzie. Będę się tym jednak cieszył, a później wskoczę do samolotu by udać się do Misano, gdzie powalczę o powtórzenie tego rezultatu,” dodał na koniec Ben, dla którego jest to drugie, po trzecim miejscu w Silverstone, podium w jego debiutanckim sezonie w klasie królewskiej.
Niezadowolony z przebiegu samego wyścigu był z kolei zespołowy kolega Spiesa – Colin Edwards. Nic jednak nie zapowiadało takie stanu rzeczy, ponieważ w pierwszym treningu wolnym na słynnej „Cegielni” wywalczył on szósty czas. W sesji kwalifikacyjnej poszło mu już jednak gorzej, gdyż uzyskał zaledwie dziewiąty rezultat, a więc spisał się poniżej swoich oczekiwań, jak również miejscowych kibiców. Na wyścig jako jeden z zaledwie czterech zawodników, #5 postanowił założyć twardą tylną oponę, która jednak nie zdała egzaminu. Amerykanin ostatecznie po przejechaniu siedemnastu okrążeń wycofał się z dalszej rywalizacji.
„Wybrałem twardą mieszankę opon, ponieważ w piątek byłem w stanie jechać na nich w granicach 1’41.6, czułem się na nich całkiem komfortowo i pewnie. Wiedziałem, że na miękkiej gumie nie będę w stanie dojechać do mety dobrym rytmem. Miałem problemy po ośmiu, dziewięciu okrążeniach, ale kiedy temperatura i wilgotność się podniosły cieszyłem się, że jadę na twardszej oponie. Od samego startu miałem jednak kłopoty z przyczepnością i skręcaniem,” przyznał „Texas Tornado”, dla którego start na Indianapolis Motor Speedway był jego sto trzydziestym w klasie MotoGP.
Problemy z twardsza mieszanką sprawiły, że postanowił on zjechać do boksu i zmienić oponę. Po przejechaniu kolejnych kilku okrążeń znowu pojawił się on u swoich mechaników, tym razem jednak nie powracając już na tor. „Jechałem na granicy, jednak moje czasy okrążeń były dalekie od tych, jakich się spodziewałem, więc postanowiłem przesiąść się na miękką oponę. Przejechałem na niej kilka kółek, a czasy od razu się poprawiły. Wybór gumy kosztował mnie cały wyścig, jednak gratulacje dla Bena. Jeździ on po prostu na niesamowitym poziomie, a drugie miejsce może napawać go dumą,” zakończył 36’latek z Texasu.