Tor Jerez de la Frontera nigdy nie odpowiadał charakterystyce motocykli Desmosedici, jednak zeszłoroczny wyścig wcale tego nie potwierdził. Jak pamiętamy, #27 stanął wówczas na podium.
Wcześniej wspomniany tor nigdy nie był szczęśliwym dla Casey’a Stonera. Australijczyk na hiszpańskim podium stanął zaledwie raz! Miało to miejsce w ubiegłym sezonie, kiedy to po zakwalifikowaniu się na trzecim miejscu, na tej samej lokacie dojechał do mety. Mało brakowało jednak, a spadłby on na tak nielubianą przez sportowców czwartą pozycję, gdyż doganiał go Jorge Lorenzo. #99 przewrócił się jednak, dzięki czemu Australijczyk niezagrożony dojechał na „pudle”.
„To dość zaskakujące, że przesunięto wyścig Grand Prix, ale tak jak to miało miejsce rok temu w Katarze, na niektóre rzeczy nie mamy wpływu. Jedyne, co nam teraz pozostaje, to czekać na Jerez i zadanie, jakie będziemy tam mieli do wykonania,” komentował 23’latek z Kurri-Kurri sytuację związaną z przeniesieniem Grand Prix Japonii na październik.
Tak jak wspomnieliśmy na początku, andaluzyjski obiekt nigdy nie pasował motocyklom Ducati. Świadczyć mogą o tym wyniki z poprzednich sezonów, kiedy to próżno było wypatrywać zawodników bolońskiego producenta na podium. „W przeszłości nie był to dla nas jeden z najkorzystniejszych torów, ale w ubiegłym sezonie zrobiliśmy kilka kroków na przód i dojechaliśmy na podium.”
Podczas pierwszego tegorocznego wyścigu, odbywającego się na torze Losail, #27 jechał po zwycięstwo. Upadek na szóstym okrążeniu sprawił jednak, że jego dorobek punktowy nadal wynosi zero. „Zaczynamy od zera, więc już w piątek zaczniemy ostro pracować, by znaleźć odpowiednie ustawienia na wyścig. Na tym obiekcie potrzebujesz zarówno zwrotności, jak i stabilności, więc sądzę, że kierunek rozwoju Desmosedici GP10 jaki objęliśmy, pozwoli nam walczyć o dobre punkty w niedzielę,” zakończył były Mistrz Świata klasy królewskiej.
Pozytywnie nastawiony do nadchodzącego weekendu jest również drugi z zawodników ekipy Ducati Marlboro. Chociaż dotychczas Nicky’emu Haydenowi na andaluzyjskim torze nie szło najlepiej, to liczy on na to, iż tym razem będzie inaczej.
Zeszłorocznego wyścigu na Jerez de la Frontera Amerykanin nie zaliczy jednak do udanych. Zmagania rozpoczął z szesnastego pola startowego, a do mety dojechał zaledwie jedną pozycję wyżej. Warto jednak zaznaczyć, że był to zaledwie jego trzeci wyścig na Ducati, na którym to zaczął się poprawiać dopiero pod koniec minionego cyklu zmagań.
„Wszyscy byliśmy już gotowi do wylotu na wyścig, a teraz jedziemy na pierwsze europejskie Grand Prix do Jerez. Teraz paddock znowu będzie wyglądał normalnie – będą nasze domy wyścigowe, jednostki gościnne zespołów i wszyscy ci fani!” komentował Hayden nawiązując do tego, że na „ezgotyczne” zmagania nie zabiera się wielu rzeczy obecnych zwykle na zapleczu MotoGP.
Nie mogło tez zabraknąć opinii o samym torze. „Atmosfera jest tu zawsze niesamowita! Co do samej trasy… nie ma długich prostych, a raczej płynnie zmieniające się sekcje. O tej porze roku nawierzchnia mocno się ochładza w nocy, by po południu osiągnąć dość wysoką temperaturę, więc będziemy musieli na to uważać,” twierdził „Kentucky Kid”, który podium na torze Losail przegrał z Andreą Dovizioso o zaledwie 0.011sek!
Przez długi okres czasu #69 oraz „Dovi” walczyli o drugie miejsce, jednak w samej końcówce zostali pokonani przez Jorge Lorenzo. Chociaż w ostatni zakręt na pozycji numer trzy wszedł 28’latek urodzony w Owensboro, to mniejsza prędkość na prostej sprawiła, że wywalczył tak nielubianą przez zawodników, czwartą lokatę.
„Chcemy spróbować pozostać na tym poziomie, na jakim byliśmy w Katarze – to nasz cel. Pragniemy bazować, na tym co osiągnęliśmy podczas pierwszej tegorocznej rundy. Wiem, że mam dobry motocykl i zespół, który wspiera mnie z całych sił. Nie mogę się już doczekać powrotu na moją maszynę,” dodał na koniec Nicky.