Stoner lepszy od Marqueza? Redding nie ma wątpliwości

MotoGP w swojej historii miała wielu wspaniałych zawodników. Według większości kibiców i ekspertów żyjemy w „erze Marqueza”. Przed Hiszpanem była z kolei „era Rossiego” czy też „era Doohana” (wtedy jeszcze 500cc). W ocenie Scotta Reddinga jest jednak ktoś, kto naturalnym talentem przerastał ich wszystkich. Mowa o Casey’u Stonerze!
Australijczyk w swojej karierze wywalczył zaledwie dwa tytuły mistrzowskie. Były one jednak zdobyte w imponującym stylu. Najpierw zdominował sezon 2007 z Ducati. Cztery lata później dokonał tej samej sztuki z Hondą. Sukces osiągnął, co ciekawe, w pierwszym roku startów dla obu stajni! Karierę wyścigową dość niespodziewanie zakończył po sezonie 2012. A debiutował w 2006 roku. Jego epizod w MotoGP jest więc wyjątkowo krótki, ale za to bardzo treściwy.
To, co wyróżnia Stonera, to nie tyle statystyki, co umiejętności, jakie prezentował na motocyklu. Podobnie, jak Marc Marquez na Hondzie, jako jedyny potrafił okiełznać Ducati w czasach, kiedy ten motocykl „nie chciał skręcać”. Jego wyjątkową umiejętnością była bardzo szybka adaptacja do motocykla i panujących warunków. Był szybki niemal natychmiast!
Fanem talentu Australijczyka jest Scott Redding, który w MotoGP startował w latach 2014-2018. Brytyjczyk od najmłodszych lat był pełen podziwu wobec umiejętności, jakie Stoner prezentował. W podcaście „Motorsport Republic” otwarcie przyznaje: „On był kimś wyjątkowym. Miał więcej talentu, niż pięciu najlepszych zawodników razem wziętych. Rzeczy, które widzimy, jako widzowie, nie doceniamy tak, jak kierowcy. Widzisz, co potrafi Toprak i myślisz „WOW!”. Widzisz, jak Casey coś robi i zastanawiasz się „Jak!? Jak to możliwe!?”. Niesamowite!”.
Redding podziwiał Stonera m.in. za umiejętność jazdy na limicie oraz ryzyko, jakie potrafił podejmować: „Nie sądzę, aby się bał. Nie, on nie bał się kraks. Po prostu jechał i dawał z siebie wszystko. Był zdeterminowany, aby wygrać. Nic innego go nie obchodziło”.
Anglik przytacza historię z kariery Australijczyka, kiedy ten podpisał kontrakt z zespołem w niższej klasie wyścigowej: „Podpisał kontrakt z KTM-em, było to chyba w 250cc. Powiedzieli mu „Jedź, wypróbuj silnik, ale na spokojnie”. Wyjechał z alei serwisowej i zaliczył highside! Dwa okrążenia później kolejna kraksa! Odpowiedział im „Wyjeżdżam, żeby być szybkim i tyle”. Nie miał litości dla motocykla”.
Były zawodnik Grand Prix podkreśla, że zawodnicy po wypadkach zazwyczaj są na początku wolniejsi. Stoner przeczył tej logice: „Ten facet wychodził, spadał, wracał, pierwsza runda, czas odniesienia. „Właśnie miałeś ogromny wypadek, a Ty jedziesz jeszcze szybciej? Jedź chociaż jedno okrążenie wolniej. Nie Casey, człowieku, zwolnij!”. To niezwykłe nastawienie i wyjątkowa zdolność do przekraczania granic, których inni nie potrafili wyjaśnić. Przez to też Stoner jest uważany za jeden z największych naturalnych talentów w historii, który kiedykolwiek prowadził motocykl”.
Scott Redding nie jest jedynym zawodnikiem, który ma podobne zdanie. Wielu ekspertów widziało w Casey’u „talent czystej krwi”. Brakowało mu jednak zapewne głodu zwycięstw i dalszej motywacji, aby bić rekordy, jak Valentino Rossi czy Marc Marquez. Wpływ na przedwczesne zakończenie kariery miały z pewnością sprawy osobiste (m.in. urodzenie dziecka) oraz problemy zdrowotne (tzw. „syndrom przewlekłego zmęczenia”). Sam Stoner był również przeciwny drodze, jaką w tamtym czasie szło MotoGP (wprowadzenie klasy CRT, by powiększyć stawkę). Śmierć na torze Marco Simoncelliego również nie była dla Caseya obojętna.
Miejsce po Stonerze w Hondzie zajął, nomen omen, Marc Marquez. Który jest większym talentem? Każdy zapewne będzie mieć swoje zdanie w tym temacie. Można jednak żałować jednego – że nie rywalizowali ze sobą na torze.
Źródło: motorcyclesports.net

Nie odważę się napisać kto jest najlepszy. Nie da się. Z pewnością Stoner zalicza się do totalnej czołówki historii MotoGP. Może nie ma wyśrubowanych statystyk, ale talent broni się sam, a on go miał nazbyt. Zawsze wydawał się cieszyć samą jazdą i oczywiście jak każdy – lubił wygrywać, ale gdy takiego Rossiego czy Marqueza napędzały/ją, tak mam wrażenie, że dla Stonera zwycięstwa były miłym dodatkiem w tej całej rywalizacji.
Nie ma co gdybać 😉 Ja jestem rozczarowany, że tak krótko jeździł ale wiele mogło się potoczyć inaczej. Zresztą jako pierwszy miejsce miał dostać Marco 😉 Więc wiele dróg mogłoby się inaczej potoczyć.
Zabawny jest ten wywiad, bo przytocze historie jeszcze bardziej podkreślają umiejętności Marquez. Marc nie wywracał wyjeżdżając z pitlane, ale na treningach nadając granice możliwości w zakrętach. Często miał najwięcej wywrotek w sezonie… tylko, że nie w wyścigach. Po to badał limity, aby w wyścigu móc bezpiecznie do nich dojeżdżać. Jeśli chodzi o jazdę na limicie i ryzykowanie, to wręcz MM jest synonimem.
Nie ma co sugerować sie opinią Reddinga ktoremu nie idzie w WSBK wiec sobie udziela wywiady czy wywody Obaj sa wyjatkowi ,ponad wszystkimi w tej dziedzinie sportu i nie ma co dyskutowac ktory jest lepszy Żeby coś stwierdzic i powiedziec na ten temat to obaj musieliby byc w podobnym wieku i jezdzic w jednym teamie ,tak jak teraz
@ja W przeciwieństwie do Reddinga, Cal Crutchlow spotkał się ze Stonerem i Marquez na torze. Miał nawet dostęp do telemetrii tego drugiego i nie bał się wyrażać dość konkretnych opinii o jego unikalny talencie. W ogóle on nie bał się otwarcie mówić to co myślał i to sporo dodawało do kolorytu GP. Był też niezłym kierowcą, lepszym niż Scott. Analitykiem pewnie też, skoro tak długo testował i ścigał się w Hondzie, będąc w niej przez chwilę nawet drugim najlepszym kierowcą.
W sumie Redding ma racje. Załóżmy Stoner nie kończy kariery po 2012 to Marc w ogóle nie zdobyłby ani jednego tytuły w MotoGP
W sumie to skandalem jest, że artykuł pomija przyczynę zakończenia przez niego kariery, a nikt z wyżej komentujących o niej nie wie sądząc po zdziwieniach jak szybko przeszedł na emeryturę.
„Chronic Fatigue Syndrome (CFS), also known as myalgic encephalomyelitis (ME)”
Z tym ciężko uprawiać sportową karierę.
@Witek Racja. Dopisałem to do artykułu. Szczególnie w czasach startów w Ducati w latach 2009-2010 bardzo na to cierpiał. Nie mógł skończyć wyścigu. Pamiętam, że wtedy podejrzewano u niego nietolerancję laktozy, którą lubił w diecie. Pozdrawiam. 🙂
@Witek Dlatego nie ma tylu mistrzostw wygranych. Nie odejmując mu talentu bo jest nieprzeciętny to ciało nie dało rady. Niestety :’( A Marquez ma tą przewagę, że pomimo dużej kontuzji, już nie wspominając o oczach, to nadal jeździ.
Szybko skończył karierę, więc trudno powiedzieć. Gdyby Marc zakończył w 2019, to rozmowa tez byłaby inna.
Osobiście znacznie wyżej cenie sobie Marca, bo jeździ dłużej, a do tego zmienił motocykl i praktycznie od razu był konkurencyjny rok temu i to na wyraźnie słabszej maszynie.
Gdyby Stoner pojeździł kilka sezonów dłużej, to można by było porównywać.
Każdy może mieć swoje zdanie. Stoner bez wątpienia był ogromnym naturalnym talentem i na tym głównie leciał. Podobnie, jak w F1 Kimi Raikkonen. Mógł pewnie osiągnąć więcej, gdyby nie urodzenie dziecka oraz problemy zdrowotne, które wspomniał @Witek (dopisałem to do artykułu). Marc Marquez jest dla mnie ewolucja Rossiego i Stonera – wybitny talent z głodem wygrywania i niesamowitą determinacją. Kto miał większy talent i wyższy sufit? Tego się nie dowiemy – choć bez wątpienia to Marc sięgnął wyżej swojego sufitu od Caseya. Scott zapewne nie za bardzo lubi Marca – są rówieśnikami, a Anglikowi ta kariera nie za bardzo wyszła. 😉
@Mefisto Dla mnie Marquez jest zawodnikiem kompletnym. Jak np. Senna. Wyczuwanie motocykla, zmienne warunki, deszcz – top. Decyzje poza wyścigowe, wykorzystywanie regulaminu, ogólnie spryt. – mało kto to w ogóle robi. Analiza toru, rywali, wyścigów – top. ADAPTACJA I DOSTOSOWYWANIE SIĘ – Więcej niż top! Mimo wieku i długiej przygodzie na hondzie, to on się dostosował do Ducati, aby wycisnąć jak nakwwiecej, a, Peco narzeka na zbiornik i chce, aby wszystko do niego dostosować. Rządzenie sobie z presją – top. Uczenie się na błędach – top. Bezwzględność – np. w holowaniu się, kiedy wie, że to jedyny sposób na lepszą pozycję – top. Chęć wygrywania i poświęcania się temu – top. Walka z rywalami – top. Budowaniem pozytywnej atmosfery w zespole – może najlepszy w historii – po pierwszymi wyścigu 2025 nawet mechanicy Peco się z nim cieszyli! Nawet stary Japończyków, szef Hondy z nim skakał.
93 Jest niezwykłe wielowymiarowy, może jest najbardziej kompletnym zawodnikiem.
W sumie jedyne co można mu zarzucić to, że czasami jest zbyt emocjonalny i się zapędził. Mocno się w tym względzie poprawił przez lata, ale dalej potrafi. Jednak dzięki temu wyścigi są ciekawszego, bo jeśli ma realną szansę wygrać to zaryzykuje. Jeśli coś nie poszło i jest daleko (jak np. ze zrywką) to wchodzi w tryb wszystko, albo nic.
Nie wiem jak jest z dostosowywaniem moto. Mnie zawsze zachwyca Peco tym ile potrafi poprawić z soboty na niedzielę. Z drugiej strony jeśli byłeś słaby w sobotę to łatwiej coś poprawić niż jeśli byłeś świetny.
I tak jestem fanem MM, ale władnie z powyższych powodów, a nie że powyższej piszę, bo jestem fanem. Zachwycił mnie stylem i charakterem.
Nie boję się przyznać, że nie lubię Peco, ale szanuję jego umiejętności.
Z Vale mam problem kiedyś jak każdy byłem jego fanem, ale im więcej się o nim dowiadywałem tym bardziej byłem krytyczny. Bardo nie lubię jego nakręcania nienawistnej atmosfery. Można jeździć ostro i nie nakręcać dodatków poza torem mas kibiców.
PS W Laguna Seca Vale pokonał Stonera, a Vale pokonał MM, więc wszystko jasne 😉 😉 😉
@Mefisto Ostatnia wypowiedz Scotta jest taka ze dorastal scigajac sie z MM ,ze On mial pieniadze a ja ich nie mialem ,nie mialem wsparcia sugerujac dosc jasno ze dlatego nie zostal talentem na podobnym poziomie jak MM 🙂
Stoner- niewątpliwie mega utalentowane zwierzę motocyklowe. Ale porównywać można raczej umiejętności zawodników, którzy mieli możliwość bezpośredniego konkurowania. Jeszcze najlepiej na podobnych moto. Czyli np Stoner vs Rossi, Rossi vs Lorenzo vs M.Marquez, M.Marquez vs Pedrosa vs Dovi vs Quartarao…..itd, itd., a obecnie Marc vs Pecco.
Nie da sie tego porównać. A gdybanie to nie jest zajęcie dla mnie. Takie porównania są bez sensu tym bardziej, że Redding nigdy orlem nie był.