Casey Stoner okazał się najszybszym podczas pierwszego treningu wolnego przed niedzielnym wyścigiem o Red Bull Indianapolis Grand Prix. Australijczyk używał w trakcie FP1 dwóch rodzajów przednich widelców: w specyfikacji 2009 oraz 2011. Który był lepszy? Tego na razie nie wiadomo…
Zawodnik fabrycznej ekipy Ducati jako jedyny zszedł z czasem poniżej 1’41 i pomimo tego, że jak zwykle nie przejechał wielu okrążeń, to prezentował on na nich naprawdę dobre tempo. #27 na czoło tabeli wysunął się piętnaście minut przed zakończeniem FP1 na Indianapolis Motor Speedway, wyprzedzając o blisko pół sekundy Jorge Lorenzo. Hiszpan pod koniec zniwelował jednak tą stratę do nieco ponad dwóch dziesiątych sekundy, co stawia go w dobrym położeniu przed niedzielnym wyścigiem. Powalczy on wtedy o drugie z rzędu zwycięstwo na tym obiekcie.
Czołową trójkę dopełnił tymczasem, pomimo upadku na czternaście minut przed końcem sesji, Nicky Hayden. Amerykanin zaliczył uślizg przodu w trzynastym, dodajmy lewym, zakręcie. Na szczęście jednak nie pogłębił on kontuzji lewego nadgarstka, której to nabawił się w Brnie. „Kentucky Kid”, którego rodzinna miejscowość Owensboro znajduje się trzy godziny drogi samochodem od Indianapolis, okazał się najlepszym z „Jankesów” i po cichu liczy, że wywalczy trzecie na tym obiekcie podium.
Zaledwie 0.016sek stracił do #69 jego były team-partner Dani Pedrosa, który zanim przewrócił się w tutejszym zeszłorocznym wyścigu był liderem. Strata Hiszpana do najszybszego dziś Stonera wyniosła jednak blisko sześć dziesiątych sekundy. Zawodnikowi Repsol Hondy udało się jednak o 0.2sek pokonać Valentino Rossiego, który przez całą sesję miał problemy ze znalezieniem odpowiednich ustawień swojej M1-ki, a do TOP5 wskoczył na swoim ostatnim okrążeniu.
Szósta i ósma lokata padła łupem duetu teamu Monster Yamaha Tech3, który podobnie jak Hayden ściga się w ten weekend przed własną publicznością. Po problemach na początku sesji, ostatecznie na szóstą pozycję awansował Colin Edwards, który w ostatnich minutach musiał bronić honoru Amerykanów. Wszystko dlatego, że jego zespołowy kolega, w przyszłym roku zawodnik fabrycznej ekipy Yamahy – Ben Spies także nie ustrzegł się błędu. „BigBen” sześć minut przed zakończeniem treningu przewrócił się w szóstym zakręcie po tym, jak w jego motocyklu przód stracił przyczepność.
Pomiędzy „Texas Tornado” i #11 uplasował się tymczasem Andrea Dovizioso, który przed Spiesa wskoczył dosłownie w ostatniej chwili, gdyż swój najlepszy rezultat uzyskał na swym ostatnim okrążeniu. Na bardzo dobrym, dziewiątym miejscu sesję zakończył Aleix Espargaro, który pod koniec FP1 zaliczył małą wycieczkę poza tor. Dwie kolejne pozycje padły łupem teamu San Carlo Honda Gresini. TOP10 dopełnił Marco Melandri, mający problemy przez praktycznie całą sesję i plasujący się w ogonie stawki. Dopiero na sam koniec Włoch wskoczył do czołówki i wyprzedził swojego rodaka, a zarazem zespołowego kolegę – Marco Simoncelliego.
Dwunaste i trzynaste miejsce wywalczyli z kolei dwaj zawodnicy jeżdżący na satelickich maszynach Ducati. Lepszym z nich okazał się tegoroczny debiutant – Hector Barbera, który o nieco ponad dwie dziesiąte sekundy wyprzedził Mikę Kallio. Bardzo blisko nich znaleźli się z kolei kierowcy zespołu Rizla Suzuki MotoGP. Co ciekawe, zarówno Alvaro Bautista (dziś szybszy) jak i Loris Capirossi muszą w ten weekend radzić sobie bez pomocy menadżera ich ekipy. A wszystko dlatego, że zaledwie kilka dni temu Paul Denning złamał nogę podczas jazdy na motocyklu crossowym i przebywa obecnie w szpitalu.
Stawkę uzupełnili z kolei dwaj zawodnicy dwóch niefabrycznych, jednoosobowych teamów Hondy. Lepszym z nich okazał się Hiroshi Aoyama, który powraca w ten weekend do ścigania po blisko trzech miesiącach przerwy po tym, jak w czerwcu złamał dwunasty kręg. Japończyk do lidera stracił blisko dwie sekundy i o nieco ponad jedną dziesiątą wyprzedził Randy’ego de Punieta. Po bardzo dobrej jeździe Francuza w Brnie, biorąc pod uwagę fakt jego kontuzję lewej nogi, można się było spodziewać po nim na Indianapolis więcej aniżeli siedemnastego miejsca w pierwszym treningu wolnym.