Niemalże zaraz po tragicznej śmierci Marco Simoncelliego pojawiły się pogłoski, jakoby tor Misano World Circuit mógł zostać nazwany jego imieniem. Byli też jednak inni kandydaci, a dzisiaj podjęto ostateczną decyzję…
W ubiegłą niedzielę, podczas wyścigu o Grand Prix Malezji, na drugim okrążeniu Włoch upadł i został potrącony przez dwóch rywali. Trwająca czterdzieści pięć minut reanimacja nie przyniosła jednak zamierzonych efektów, przez co w wyniku obrażeń głowy, karku i klatki piersiowej ten zaledwie 24’latek zmarł. Tydzień temu na jego pogrzebie pojawiło się tymczasem około pięćdziesięciu tysięcy osób, które chciały ostatni raz powiedzieć mu: „Ciao SuperSic!”
Od momentu tragicznego w skutkach wypadku toczono dyskusje na temat możliwości nazwania toru Misano World Circuit imieniem #58. Wszak mieszkał on zaledwie kilka kilometrów od tej trasy – w miejscowości Catolicca, a urodził się niewiele dalej, bo w Coriano. Jedną z propozycji było też nazwanie tego obiektu imieniem Daijiro Kato, który pomimo bycia Japończykiem, także mieszkał w pobliżu tej trasy.
Ostatecznie jednak zdecydowano się na „SuperSica”. „Jesteśmy to winni Marco, jego rodzinie, przyjaciołom, setce tysięcy kibiców, którzy podziwiali jego odwagę, ale też i normalny sposób bycia oraz wielu osobistościom sportu i mediom, którzy dali początek temu przedsięwzięciu,” powiedział prezes MWC – Luca Colaiacov.
Tor położony w miejscowości Misano Adriatico powrócił do kalendarza Motocyklowych Mistrzostw Świata w sezonie 2007. Od tamtego momentu Simoncelli zdobywał tam przeciętne wyniki. W 2007 i 2009 roku w klasie 250cc nie dojechał do mety, by w 2008 wywalczyć zaledwie szóste miejsce. W ubiegłym sezonie w MotoGP finiszował on tu, po upadku, na pozycji numer czternaście, by w tym sezonie dowieźć do mety lokatę numer cztery.