Ostatni wyścig tego sezonu, odbywający się pod nazwą Gran Premio Generali de la Comunitat Valenciana ułożył się naprawdę dobrze dla obu zawodników zespołu Fiat Yamaha, bowiem kolejny raz obaj kierowcy tejże ekipy uplasowali się na podium. Już poniżej prezentujemy co mieli do powiedzenia po tych zmaganiach!
Dla Jorge Lorenzo sprawy w trakcie rundy na obiekcie imienia Ricardo Tormo od samego początku układały się bardzo dobrze. Ciągle był szybki, regularnie plasował się w ścisłej czołówce. W sesji kwalifikacyjnej do wyścigu zajął drugie miejsce, dzięki czemu siedemnasty raz w tym roku rozpoczynał zmagania z pierwszej linii. Po samym starcie jednak spadł on na piąte miejsce i nie był w stanie wyprzedzić Marco Simoncelliego. W pierwszym łuku drugiego okrążenia #99 awansował przed „SuperSica”, jednak Włoch nic sobie z tego nie robił i skutecznie zaatakował Hiszpana w drugim zakręcie.
Po chwili 23’latek z Majroki również na chwilę pokonał Marco, jednak ten raz jeszcze wyprzedził Mistrza Świata sezonu 2010. W ostatnim łuku „Por Fuera” ponownie zaatakował Simoncelliego, ale #58 zamknął drzwi, a 23’latek z Majorki obtarł go kołem po lewej ręce. Przez to Lorenzo musiał odprostować motocykl, a uderzając w maszynę tegorocznego debiutanta, zaliczył potężny uślizg tyłu i o mały włos się nie przewrócił! To kosztowało go spadek aż na siódme miejsce. Już na dziesiątym okrążeniu Hiszpan jednak przedarł się na trzecie miejsce, a dwa kółka później był już drugi – wyprzedził bowiem Valentino Rossiego. Od tego momentu dogonił i zaczął przymierzać się do pokonania liderującego Casey’a Stonera, a ostatecznie udało mu się tego dokonać na dwudziestym trzecim okrążeniu.
„Przyjeżdżając do Walencji bardzo chciałem raz jeszcze wygrać w tym fantastycznym sezonie, przed moimi kibicami. Podczas treningów byłem szybki, ale wydawało się, że Casey jest jeszcze szybszy. Dobrze wystartowałem, jednak próbując pokonać Stonera, w drugim zakręcie wyprzedziło mnie trzech czy czterech zawodników. Gdyby tego było mało, kiedy chciałem wyprzedzić Simoncelliego o mały włos nie upadłem! Od tego momentu jechałem już spokojniej i poprawiałem się z okrążenia na okrążenie, a na samym końcu stoczyłem świetną walkę z Casey’em. Wygranie tutaj, przed moimi domowymi fanami, to jeden z najlepszych momentów w moim życiu,” rozpoczął Mistrz Świata sezonu 2010, dla którego wczorajszy triumf był dziewiątym w tym sezonie, a zarazem pierwszym w karierze na obiekcie imienia Ricardo Tormo.
Już w sobotę #99 cieszyć się mógł ze zdobycia zwycięstwa w klasyfikacji BMW M Award, dzięki czemu z Walencji odjedzie do domu nową BMW M3 Coupe. W niedzielę natomiast pobił rekord pod względem największej ilości punktów wywalczonych przez zawodnika w jednym sezonie, gdyż na swym koncie zgromadził on aż 383 „oczka”. „Jesteśmy dumni z tego, że osiągnęliśmy ten rekord. Kiedyś znany byłem jako szalony zawodnik, który ciągle się przewraca, jednak teraz udowodniłem, że mogę jeździć naprawdę szybko i równo. Dziękuję Yamasze i wszystkim, którzy byli zaangażowani w ten świetny sezon – teraz mamy czas na świętowanie, zanim we wtorek rozpoczniemy przygotowania do sezonu 2011. Na koniec chcę powiedzieć „do widzenia” i „powodzenia” Valentino – z niecierpliwością czekam na walkę z nim za rok,” zakończył Jorge Lorenzo.
Czytaj dalej >>>
Początek zmagań w Walencji nie był udanym dla Valentino Rossiego, który chociaż w FP1 był piąty, to dwie kolejne sesje treningowe kończył w końcówce pierwszej dziesiątki. Zarówno w piątek, jak i sobotę Włoch miał ogromne problemy ze znalezieniem odpowiednich ustawień swojej Yamahy M1 – ciągle brakowało mu przyczepności tyłu. W samej końcówce kwalifikacji jego mechanicy dokonali jednak małego cudu, gdyż na dwóch ostatnich okrążeniach #46 najpierw wskoczył na ósme, a później na czwarte miejsce, dzięki czemu wyścig rozpoczynał z początku drugiej linii. Jego wcześniejsze tempo nie było jednak najlepsze i nikt tak naprawdę nie wiedział, na co będzie w niedzielę stać „The Doctora”.
Na starcie, kolejny już raz w tym roku, 31’latek z Tavullii wyraźnie zaspał, gdyż spadł na odległe, dziewiąte miejsce! Na pierwszym kółku udało mu się wyprzedzić Marco Melandreigo, a na kolejnym pokonał również Bena Spiesa. Korzystając z tego, że błąd popełnił jego team-partner Jorge Lorenzo, drugie okrążenie Włoch zakończył jako szósty. Kilka chwil jazdy za Andreą Dovizioso i #4 także znalazł się za #46, który teraz rozpoczął pogoń za trzecim Marco Simoncellim (w międzyczasie przewrócił się drugi Nicky Hayden). Gdy już dogonił swojego rodaka, a prywatnie przyjaciela, liczył na szybkie wyprzedzenie go. „SuperSic” stawił jednak skuteczny opór i dopiero po dłuższej walce Rossi znalazł się przed nim. Na dziesiątej cyrkulacji 9’krotny Mistrz Świata był już drugi, gdyż skutecznie zaatakował Daniego Pedrosę, jednak dwa kółka później spadł na najniższy stopień podium po wyprzedzeniu przez #99. Chociaż próbował się on jeszcze trzymać za swoim team-partnerem, nie dał rady – musiał odpuścić i zadowolić się trzecią lokatą.
„Szczerze, to jestem zadowolony z tego mojego ostatniego wyścigu na Yamasze, ponieważ początek weekendu był bardzo trudny. Nie miałem dobrego startu, jednak poprawiałem się i czułem znacznie lepiej na motocyklu niż wcześniej. W pewnym momencie myślałem nawet, że mogę wygrać, jednak po pewnym czasie zaczęło brakować mi siły by utrzymać się ze Stonerem i Lorenzo, to bardzo trudny tor do jazdy gdy nie jest się w pełni sprawnym. Zacząłem popełniać też drobne błędy, bowiem nie miałem wystarczająco dużo mocy, by hamować, więc postanowiłem spokojnie dojechać do mety jako trzeci. Przyjechanie na podium to mój sposób podziękowania mojej maszynie, Yamasze i wszystkim, którzy ze mną pracowali za tych siedem lat współpracy. To było świetne doświadczenie, wygrałem czterdzieści sześć wyścigów i chociaż chciałem odnieść kilka triumfów więcej, myślę, że mogę być zadowolony z tego co osiągnąłem,” przyznał Valentino, który po przejechaniu linii mety zaparkował swoją M1-kę na poboczu toru i niczym w sezonie 2004 na obiekcie Welkom, kiedy wygrał pierwszy wyścig na nowej maszynie, pocałował swój motocykl.
Dodatkowo przygotowano też specjalne koszulki dla ekipy #46, ze zdjęciem właśnie z Południowej Afryki z tej sytuacji sprzed sześciu lat, a z przodu z napisem „BYE, BYE BABY”. Współpracę z japońskim producentem #46 zakończył trzecim miejscem wywalczonym w wyścigu w Walencji oraz trzecią lokatą w klasyfikacji generalnej. O tytuł drugiego v-ce Mistrza Świata walczył on z Casey’em Stonerem do ostatniej prostej, jednak to właśnie Włoch wyszedł z tej rywalizacji zwycięsko. „Zakończyłem sezon serią pięciu podiów z rzędu, a po tak trudnym środku cyklu zmagań mogę być zadowolony z tego, jak go zakończyliśmy. To było pięknych siedem lat, wywalczyliśmy razem czterdzieści sześć zwycięstw i cztery mistrzostwa. Na koniec zatrzymałem mój motocykl, tak samo jak na Welkom kiedy ta współpraca się rozpoczęła – to była najlepsza metoda na powiedzenie mojej M1-ce „do widzenia”. Dzięki wszystkim raz jeszcze za te piękne wspomnienia,” zakończył 9’krotny Mistrz Świata.