Wielu zawodnikom, zwłaszcza tym z czołówki, po sezonie 2012 kończyć się będą umowy z obecnymi zespołami. I chociaż nowy cykl zmagań jeszcze się nie rozpoczął, producenci już pracują nad tym, by przedłużyć kontrakty ze swoimi reprezentantami…
Umowy po pierwszym roku z motocyklami z silnikami o pojemności 1000cc skończą się między innymi kierowcy Ducati, Włochowi Valentino Rossiemu, jeżdżącym na Hondach: Hiszpanowi Daniemu Pedrosie i Australijczykowi Casey’owi Stonerowi oraz Jorge Lorenzo, którego zatrzymanie w swoich szeregach jest dla Yamahy priorytetem. I to właśnie o Hiszpanie będzie teraz mowa…
#99 przeszedł do producenta z Iwaty wraz z końcem sezonu 2007, kiedy po wywalczeniu drugiego tytułu w klasie 250cc, awansował do MotoGP. Wówczas przepisy pozwalały jeszcze od razu debiutować w ekipie fabrycznej i tak też było w przypadku „Por Fuery”. 2008 rok rozpoczął się dla niego wspaniale, bowiem od wywalczenia trzech Pole Position z rzędu i stanięcia kolejno na drugim, trzecim i najwyższym stopniu podium. Potem seria upadków wyeliminowała go z walki w czołówce, ale i tak wywalczył on czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej i wywalczył tytuł „Rookie of the Year”.
W sezonie 2009 już na dobre włączył się do walki o koronę tego najlepszego, a rywalizować musiał ze swoim team-partnerem Valentino Rossim. W tamtym cyklu zmagań Jorge wygrywał czterokrotnie i łącznie dwanaście razy stanął na podium. Kilka wywrotek sprawiło jednak, że musiał zadowolić się tytułem v-ce Mistrza Świata. Już rok później jednak Lorenzo nie miał sobie równych, rywale nie byli w stanie dotrzymać mu kroku. Dziewięć zwycięstw, szesnaście miejsc na „pudle” i siedem Pole Position mówią same za siebie. To nie mogło się skończyć inaczej jak koroną Mistrza Świata i rekordem, jeśli chodzi o ilość punktów wywalczonych w jednym sezonie – 383.
W dopiero co zakończonym cyklu zmagań 24’latek z Majorki długo starał się walczyć z Casey’em Stonerem o pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej. Upadek w warm-upie na obiekcie Phillip Island i utrata kawałka palca skutecznie wyeliminowała go z walki o tytuł i ścigania w trzech ostatnich rundach 2011 roku. Pomimo tego w klasyfikacji generalnej był drugi i jak sam przyznał, koronę przegrał nie tylko z powodu kontuzji z Australii, ale także i dlatego, że Yamaha M1 traciła w minionym sezonie całkiem sporo do Hondy, zwłaszcza na wyjściach z zakrętów.
Pomimo tego w przyszłym roku, już na maszynie z silnikiem o pojemności 1000cc, zamierza on walczyć o odzyskanie tytułu w MotoGP. W tym czasie szef Yamahy – Lin Jarvis będzie robił co w jego mocy, by przedłużyć umowę z Hiszpanem. Biorąc pod uwagę fakt, iż ten niejednokrotnie wspominał, że chce spędzić z producentem z Iwaty całą karierę, może nie być to takie trudne, jak się wydaje. „Za rok kończą się kontrakty całej czołówce, a posiadanie w ekipie Jorge lub Casey’a to naprawdę ważna sprawa,” mówił dla MCN Włoch. „Jorge jest dla nas priorytetem i wydaje się, że dopóki dalej będzie się czuł komfortowo razem z Yamahą, nie będzie szukał miejsca gdzie indziej.”
Co ciekawe, po 2012 roku kończy się umowa także drugiego zawodnika fabrycznej ekipy producenta spod znaku trzech skrzyżowanych kamertonów – Bena Spiesa. I choć dla Amerykanina ostatni sezon był naprawdę niezłym, wygrał on nawet w Assen a w Walencji do triumfu zabrakło tylko 0.015sek. Mimo wszystko nie walczył regularnie o podia i w czołówce, więc nie wiadomo, czy za dwanaście miesięcy dalej będzie zawodnikiem Yamaha Factory Racing. Na jego miejsce już czai się Andrea Dovizioso, który kolejny sezon spędzi w satelickim zespole Yamahy. Jeśli jednak spisze się dobrze i pokona kilkukrotnie #11 jeżdżąc na niefabrycznej maszynie, być może to Włoch będzie team-partnerem Jorge Lorenzo…? Albo kogoś innego?