Po raz kolejny swoją frustrację spowodowaną ograniczeniami silników w klasie MotoGP wyraził ośmiokrotny mistrz świata – Valentino Rossi. Nowe przepisy powodują, że Włoch nie może poprawić wydajności swojego motocykla, która w ostatnim czasie spadłaPo raz kolejny swoją frustrację spowodowaną ograniczeniami silników w klasie MotoGP wyraził ośmiokrotny mistrz świata – Valentino Rossi. Nowe przepisy powodują, że Włoch nie może poprawić wydajności swojego motocykla, która w ostatnim czasie spadła w stosunku do maszyn Hondy czy Ducati.
Od Grand Prix Czech organizatorzy Motocyklowych Mistrzostw Świata wprowadzili zmiany w regulaminie, które dopuszczają użycie jedynie pięciu nowych silników do końca bieżącego sezonu, tzn. w ciągu siedmiu rund. Niejeden zespół boleśnie odczuwa te zmiany, a co dopiero będzie w przyszłym sezonie, kiedy to każdy zawodnik będzie miał do dyspozycji tylko sześć silników na wszystkie osiemnaście zaplanowanych rund Grand Prix!
Niejednokrotnie na ten temat wypowiadał się Valentino Rossi – jeden z najdłużej ścigających się kierowców w stawce MotoGP. Podobnie było i tym razem:
”Niestety, zaistniała sytuacja jest bardzo szkodliwa dla rozwoju motocykli. Problemy finansowe dotyczą wszystkich, a brak testów powoduje, że nie mamy za bardzo możliwości popracować nad ulepszeniem naszych maszyn. Ograniczenia, które zostaną wprowadzone w przyszłym sezonie jeszcze bardziej pogorszą sytuację.”
„Teraz częściej myślimy o ilości przejechanych kilometrów, niż o wydajności i stylu w jakim one zostały pokonane. Jest to dosyć frustrujące dla zawodników MotoGP, którzy w ostatnich latach czynnie mogli uczestniczyć w rozwoju swoich motocykli.”
Yamaha M1 pod względem przyspieszenia i prędkości maksymalnej nic nie straciła od początku sezonu 2009, ale na inne problemy związanie z niemożnością ingerencji w ustawienia silnika skarży się zawodnik Tech3 – Colin Edwards, a winą za to obarcza oczywiście zmiany w regulaminie.
Z kolei Honda od momentu wyścigu w Brnie zyskała widoczną przewagą nad Yamahą, czego świadkami byliśmy podczas Grand Prix San Marino, kiedy Jorge Lorenzo miał wyraźnie problemy z wyprzedzeniem Daniela Pedrosy na torze Misano. Za to Ducati otwarcie przyznaje, że nowe przepisy nie spowodowały żadnych zmian w ich pracy.
”Teoretycznie nie musimy pracować nad ulepszeniem naszego motocykla, jednak w dalszym ciągu brakuje nam pewnej liczby koni mechanicznych” – twierdzi Rossi. ”Chodzi głównie o pokonywanie zakrętów, w których wszystko byłoby idealne, gdyby nie brak mocy na wyjściu. Odczuwamy to dokładnie od Grand Prix Czech.”
Podobnego zdania jest partner Rossiego z zespołu Fiata Yamaha – Jorge Lorenzo. On również uważa, że przez zmianę przepisów Yamaha więcej straciła niż zyskała, ale ma on również nadzieję, że zaistniała sytuacja spowoduje, że zawodnicy wspólnie znajdą z niej najlepsze wyjście.
”Zgadzam się z Vale. Od Brna wyraźnie odczuwam brak mocy na prostych” – przyznał Lorenzo. ”Teraz Ducati i Honda mają przede wszystkim lepsze przyspieszenie. Yamaha mocno pracuje nad rozgryzieniem nowych przepisów na przyszły sezon, więc może jedynym wyjściem z tej sytuacji jest udoskonalenie stylu jazdy, co oczywiście postaram się uczynić.”
Z obrazu przedstawionego powyżej wynika, że wprowadzone ograniczenia liczby silników i ich modyfikacji, najbardziej dotknęły kierowców Yamahy, pomimo tego, że to właśnie oni prowadzą we wszystkich możliwych zestawieniach sezonu 2009.
W klasyfikacji generalnej zawodników prowadzi Valentino Rossi, a na drugiej pozycji znajduje się Jorge Lorenzo. Dopiero na trzecim miejscu, ze stratą 80 punktów do Rossiego znajduje się Dani Pedrosa na Hondzie.
Osiemdziesięciopięciopunktową przewagę nad Hondą, Yamaha posiada również w klasyfikacji konstruktorów (to tylko 15 punktów mniej ze stu możliwych). Z kolei w klasyfikacji zespołów Fiat Yamaha prowadzi już ze stupięćdziesięciopunktową przewagą nad Repsol Hondą (na max. 180 punktów do uzyskania).
Więcej o szczegółach dotyczących wprowadzonych zmian w regulaminie na temat ilości silników przypadających na jednego zawodnika przeczytać mogą Państwo klikając TUTAJ.