Nie takiego zakończenia wyścigu we Francji spodziewał się Dani Pedrosa. Po kontrowersyjnym manewrze wyprzedzania w wykonaniu Marco Simoncelliego, Hiszpan wylądował na deskach i złamał obojczyk. Oto co ci dwaj, i nie tylko, panowie mieli do powiedzenia po tym incydencie.
Dla obu zawodników jeżdżących na Hondach weekend na torze Le Mans rozpoczął się całkiem dobrze, bowiem regularnie plasowali się w czołówce. Podczas kwalifikacji górą był jednak Włoch, któremu do zdobywcy Pole Position Casey’a Stonera zabrakło zaledwie 0.059sek. #26 stracił już do Australijczyka pół sekundy, ale wielu jego rywali zgodnie twierdziło, że ówczesny v-ce lider klasyfikacji generalnej może zaskoczyć tak jak i na portugalskim Estoril.
Po starcie wyścigu Dani przedostał się na drugie miejsce i chociaż początkowo jechał tuż za #27, z czasem zaczął tracić dystans do jednego ze swoich team-partnerów. Czy to z powodu słabszego tempa, czy z powodu wciąż niedoleczonej kontuzji lewego obojczyka, Pedrosa zaczął jechać wolniej, dzięki czemu szybko zbliżał się do niego Simoncelli. Było jednak raczej oczywistym, że Marco nie da rady powalczyć ze Stonerem i maksymalnie dojedzie do mety jak drugi.
W połowie dystansu #58 był coraz bliżej zawodnika teamu Repsol Honda, a na siedemnastym okrążeniu zaczął atak. Najpierw w „Garage Vert” Simoncelli wyprzedził Daniego, jednak na tylnej prostej to Hiszpan był szybszy. Dzięki opóźnionemu hamowaniu Włoch chciał zaatakować rywala po zewnętrznej w szykanie. Chociaż Dani robił co w jego mocy by nie wjechać w „SuperSica”, nie udało mu się i zahaczył przednim kołem swojej RC 212V o tył maszyny z numerem #58.
Zawodnik zespołu Repsol Honda upadł tak niefortunnie, że złamał prawy obojczyk. Jak pamiętamy, dopiero co niemalże wyleczył uraz lewego obojczyka. To sprawia, że jego udział w nadchodzącym Grand Prix Katalonii, domowej rundzie, stanął pod ogromnym znakiem zapytania. Dyrekcja Wyścigowa postanowiła tymczasem ukarać podopiecznego Fausto Gresiniego karą przejazdu przez boksy. Pomimo tego jednak, dzięki wyprzedzeniu na ostatnim okrążeniu Bena Spisa, Marco na metę wpadł jako piąty.
„Miałem dobry wyścig. Celem było zdobycie kolejnego podium i właśnie po nie jechałem. Ale całe starania poszły na darmo. Simoncelli wyprzedził mnie, ja kontratakowałem i miałem lepszą linię. Nagle zobaczyłem go po zewnętrznej jak mocno opóźnia hamowane i nic nie mogłem zrobić. Wyjeżdżam stąd ze złamanym obojczykiem, a on – z karą przejazdu przez boksy, dobrze dla niego! Po raz kolejny wychodzę gorzej z podobnej sytuacji. Dopiero doszedłem do siebie po koszmarze ostatniego urazu, a teraz znów jestem kontuzjowany. To bardzo niesprawiedliwe i nie zasługuję na to,” przyznał #26, który przez to spadł na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej.
Zupełnie inaczej na całą sytuację patrzy tymczasem, ostatecznie piąty, Simoncelli. „Jestem naprawdę niezadowolony, bo nie dane mi było osiągnąć wynik, który był w moim zasięgu, a wszystko z powodu złapania kontuzji przez Pedrosę. Według mnie ten incydent wyglądał tak: Dani miał pewne problemy, więc udało mi się go dogonić i wyprzedzić. Kiedy on kontratakował nie chciałem specjalnie go wyprzedzić, dane z telemetrii pokazały, że hamowałem tak samo jak na poprzednich okrążeniach. Myślę, że on szybciej wcisnął hamulce, dzięki czemu w zakręcie byłem po zewnętrznej i przed nim. Nie miałem zbyt dużego wyboru, więc zostawiłem mu około metra pomiędzy mną a krawężnikiem, by mógł wjechać w zakręt.”
Jak uważa wielu obserwatorów MotoGP, Marco otrzymał karę raczej za całokształt twórczości. Przez całą rundę na Le Mans wielu krytykowało go za zbyt ostrą jazdę, podobnie jak to miało miejsce jeszcze w Estoril. „Widziałem, że jesteśmy blisko siebie, więc nieco odprostowałem motocykl. Wtedy zahaczył on o moje tylne koło i upadł. Powtórzę, że nie jestem zadowolony z powodu tej sytuacji. Myślę jednak, że kara przejazdu przez boksy była wynikiem rozmów z ostatnich dni. Teraz muszę skupić się na Barcelonie,” dodał.
Podzielone opinie na temat tej sytuacji panują także i wśród zawodników. Przyjaciel „SuperSica” – Valentino Rossi przyznał, że w tamtej chwili #58 być może był nieco zbyt agresywny. „To w sumie był błąd, bo Dani nie miał nic do powiedzenia. Simoncelli był jednak bardzo mocny i nie musiał atakować na hamowaniu za wszelką cenę, a znalazł by się przed Pedrosą na kolejnym kółku.” Do końca swojej opinii na ten temat nie chciał wyrażać Nicky Hayden, który przyznał, że ta dwójka nie potrzebuje jego by rozstrzygać całą sytuację. Na temat tegoż incydentu zdania nie miał tymczasem team-partner Pedrosy – Casey Stoner, który jednak potwierdził, że życzy Hiszpanowi wszystkiego najlepszego.
Ostro na temat tej wywrotki wypowiedział się tymczasem Alberto Pugi, menadżer #26 i jego wieloletni mentor. „Przez długi czas prowadzone są dyskusje, że Simoncelli jeździ zbyt agresywnie i wydaje mi się, że jest on prawdziwym ignorantem, bo nie przejmuje się tym wszystkim i chyba tego wszystkiego nie rozumie. Był już upomniany przez Komisję Bezpieczeństwa i sądzę, że zrobiła ona coś bo to nie był pierwszy raz. Ostrzegano go już w Estoril, rozmawiał z Lorenzo i wydaje się, że on nie wyciągnął z tego wniosków. Na początku manewru Pedrosa był przed nim, a Simoncelli chciał go wyprzedzić na siłę. Po drugie to przez Marco ktoś upadł i złamał kość. To naprawdę poważna sprawa,” powiedział Hiszpan.