Zgodnie z oczekiwaniami co poniektórych, Ben Spies postanowił nie brać udziału w jutrzejszym wyścigu o Shell Advance Motorcycle Malaysian Grand Prix. Oto dlaczego tak się stało…
Zacznijmy może od początku, a więc jeszcze od sesji kwalifikacyjnej sprzed tygodnia, kiedy to zawodnicy ścigali się na torze Phillip Island. W trakcie owego treningu Amerykanin upadł przy prędkości, bagatela, dwustu siedemdziesięciu kilometrów na godzinę. To sprawiło, że mocno się on poobijał i złamał jedno żebro. Chociaż powrócił do walki w QP i zajął siódme miejsce, niedługo potem wyszło na jaw, że nabawił się on też wstrząśnienia mózgu. Problemy z koncentracją w warm-upie doprowadziły do tego, że wycofał się on z wyścigu o Grand Prix Australii.
Od początku weekendu w Malezji 27’latek z Memphis miał problemy z szybką jazdą, a w uzyskiwaniu jak najlepszych czasów nie pomogła mu wywrotka podczas trzeciego treningu wolnego. Na szczęście uślizg przodu w pierwszym zakręcie okazał się być niegroźnym, ale to wcale nie był koniec. W sesji kwalifikacyjnej „BigBen” znów wylądował na deskach po tym, jak uciekł mu przód, ale miało to miejsce w szybkim, dziesiątym łuku. To wszystko doprowadziło do tego, że w kwalifikacjach #11 zajął zaledwie szesnaste, przedostatnie miejsce.
„To był weekend pełen „wrażeń”. Motocykl pracuje naprawdę bardzo dobrze, ale po prostu ja nie jestem w stu procentach sprawny i gotowy na to, by wykorzystać maszynę na maksimum. Kwalifikacje były niezwykle trudne, potoczyły się dla nas katastrofalnie. Zaliczyłem upadek i póki co nie wiemy, co było jego przyczyną – musimy przeanalizować dane. Nie mamy najlepszej pozycji na starcie, ale zrobimy co w naszej mocy, aby zdobyć punkty i dalej walczyć o piąte miejsce w klasyfikacji generalnej,” powiedział po kwalifikacjach Spies, a menadżer jego strony garażu – Massimo Meregali przyznał w pewnym momencie, iż „muszą zobaczyć, co będzie dla Bena najlepsze”.
Całkiem niedawno dotarła do nas informacja, że Amerykanin zdecydował się nie startować w wyścigu o Grand Prix Malezji. Po konsultacjach ze sztabem Yamahy zadecydowano, że najzwyczajniej w świecie tak będzie lepiej dla „BigBena”. Oznacza to, ni mniej ni więcej, że prawdopodobnie poniedziałkowe testy Yamahy M1 z silnikiem o pojemności 1000cc w ogóle się nie odbędą. Wszak Jorge Lorenzo odpoczywa w domu po kontuzji palca, jakiej nabawił się w Australii, a #11 nadal nie jest w pełni sił. Tym samym podczas jutrzejszego wyścigu jedynym zawodnikiem teamu Yamaha Factory Racing na starcie będzie, zastępujący „Por Fuerę”, 30’letni Japończyk Katsuyuki Nakasuga.