Decyzja o przesunięciu rundy o Grand Prix Japonii wzbudziła różne reakcje pośród zawodników klasy królewskiej. Jedni są z niej zadowoleni, inni żałują, że wyścig na torze Motegi odbędzie się dopiero w październiku.
Przypomnijmy, że z powodu erupcji wulkanu Eyjafjoell ruch powietrzny nad większą częścią Europy został kompletnie sparaliżowany. W wielu krajach ciągle odwoływane są loty i nie wiadomo, kiedy wszystko wróci do normy. Państwa to otwierają, to znowu zamykają przestrzeń powietrzną nad swym terytorium. Według ekspertów, pyły (przez które właśnie zrodziły się owe problemy) mogą wydobywać się z krateru islandzkiego wulkanu nawet przez ponad rok!
W minionym tygodniu wiele zespołów twierdziło, że monitorują sytuację. W takim przypadku trudno mieć jednak jakiś plan „B”. Chmura popiołów po prostu uniemożliwiła teamom podróż do Japonii, gdzie znajdują się już jednak wszystkie „sprzęty”. Po rundzie w Katarze wysłano je od razu do Kraju Kwitnącej Wiśni, jednak ekipy powróciły do swoich siedzib, w większości mieszczących się na Starym Kontynencie. Teraz jednak wszystko trzeba będzie przetransportować na drugą rundę tegorocznego cyklu zmagań, a więc do Hiszpanii, gdzie zawodnicy pojawią się w pierwszy weekend maja.
Już w piątek nieoficjalnie potwierdzono, że Carmelo Ezpeleta był gotowy wyczarterować dwa samoloty, które zabrałyby około sześciuset członków zespołów do Japonii. Jedynym zadaniem, jakie musiały wykonać teamy, było dostanie się na południe Hiszpanii lub Włoch, skąd mieliby wystartować. Dla wielu jednak było to niewykonalne, więc już w niedzielę pojawiły się informacje o przesunięciu zmagań na torze Motegi.
Wczoraj oficjalnie potwierdzono, że runda na japońskim obiekcie odbędzie się dopiero w pierwszy weekend października. „Ostatnia erupcja wulkanu w Islandii spowodowała pojawienie się chmury pyłu, przez którą z kolei transport lotniczy zarówno w jak i poza Europą został całkowicie sparaliżowany. To zmusiło przedstawiciela FIM (Fédération Internationale de Motorcyclisme) – Vitto Ipolito, szefa Dorny – Carmelo Ezpeletę oraz promotorów owego Grand Prix, o przeniesieniu weekendu w Japonii na inny termin,” brzmiała informacja prasowa.
Niezbyt zadowolony z takiej decyzji jest między innymi Andrea Dovizioso. Włoch, po wywalczeniu trzeciego miejsca podczas pierwszej tegorocznej rundy odbywającej się w Katarze, liczył na kolejny dobry wynik. Dla Hondy, na której to ściga się „Dovi”, miały to być domowe zmagania. „Ta cała sytuacja z wulkanem jest dość dziwna, ale cóż… jedyne co możemy zrobić, to zaakceptować tą decyzję! Jestem trochę rozczarowany, bowiem po dobrym Grand Prix na Losail wiele oczekiwałem po tym weekendzie. Ponadto, bardzo czekałem na wizytę w siedzibie HRC, którą to mieliśmy w planach. Tor Motegi jest wyjątkowym, innym od pozostałych, więc chciałem się przekonać, jak spisuje się tam RC 212V w tegorocznej specyfikacji.”
Nadal nie wiadomo, co stanie się z zakupionymi wcześniej biletami przez kibiców. Wielu zapewne będzie chciało je wykorzystać je w październiku, jednak jak udało nam się dowiedzieć, istnieje możliwość zwrotu wejściówek i odzyskania pieniędzy. „Z punktu widzenia zarówno zawodników, jak i fanów, to oczywiście spora strata. Dla inżynierów to jednak szansa na to, by jeszcze lepiej dopracować motocykle przed następną rundą,” dodał na koniec 24’letni Andrea urodzony we włoskiej miejscowości Forli.
Niepocieszony faktem przesunięcia drugiej tegorocznej rundy na czternastą jest także drugi zawodnik ekipy Repsol Honda. Hiszpan Dani Pedrosa, po przeciętnym występie podczas GP Kataru miał nadzieję, że tym razem pójdzie mu lepiej i wywalczy więcej aniżeli dziewięć punktów do klasyfikacji generalnej. „Naprawdę szkoda, że tak się stało, bowiem wręcz kocham tor Motegi, a zmagania na nim zawsze dodatkowo mnie motywują. Często notowałem tam dobre wyniki, ale warto też pamiętać, iż jest to domowa runda dla Hondy, więc to spora strata nie tylko dla niej, ale też dla kibiców.
Jak jednak uważa #26, zarówno on, jak i jego rywale czy członkowie zespołów mieli sporo szczęścia, że udało im się wrócić do domu. Wielu utknęło na lotniskach nie tylko w Europie, ale także w wielu miejscach naszego globu. Przykłedem mogą być kierowcy i zespoły F1, którzy to musieli przymusowo przedłużyć swój pobyt w Chinach po ostatniej rundzie. „Mam jednak nadzieję, że wszystko wróci do normy i bez problemu będziemy mogli pojawić się w przyszłym tygodniu w Jerez,” stwierdził Pedrosa.
Zaskoczony taką decyzją był z kolei jedyny Japończyk w klasie MotoGP. Mowa oczywiście o Hiroshim Aoyamie, który od kilku dni jest już w swoim rodzinnym kraju. „Jestem zdziwiony… Chyba pierwszy raz w życiu spotykam się z sytuacją, że Grand Prix zostało anulowane na tak krótko przed jego rozpoczęciem. Z Kataru udałem się prosto do Japonii by promować ową rundę. Spotkałem się z prezydentem mojej rodzinnej miejscowości [Chiby – przyp. autora], a w niedzielę przez cały dzień byłem na torze Suzuka promując to Grand Prix,” mówił „Hiro”.
Mimo wszystko jednak, dla Aoyamy jest to z jednej strony także i dobre rozwiązanie, bowiem dzięki temu, że GP Japonii odbędzie się w październiku, będzie mógł lepiej dopasować się do swojego motocykla. Być może więc przed swoimi kibicami zaprezentuje się lepiej, aniżeli zrobiłby to w nadchodzący weekend. „Byłem więc dość zaskoczony. Z jednej strony szkoda, bo to spora strata dla fanów, jednak z drugiej będę miał więcej czasu na dopasowanie się do RC 212V.”
Podobnie jednak jak dla Hiroshiego, także i dla Marco Simoncelliego przymusowa przerwa w ściganiu może okazać się korzystną. Jak donoszą niektóre serwisy internetowe, Włoch jest teraz, tak jak i #7, w Japonii. „SuperSic” szczęśliwie zdążył złapać samolot w Rzymie i udać się do siedziby Hondy. Tam będzie on pracował nad dopasowaniem się do motocykla, głównie na znalezieniu lepszej pozycji oraz poprawie aerodynamiki. Marco jest znacznie wyższy i cięższy od pozostałych zawodników jeżdżących na RC 212V, dlatego też ma spore problemy. Spędzi więc on sporo czasu w tunelu aerodynamicznym, by pozbyć się kłopotów, jakie trapiły go zarówno podczas przedsezonowych testów, jak i przy okazji wyścigu w Katarze.
Widać więc wyraźnie, że punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. Dla jednych zawodników decyzja o odroczeniu GP Japonii okazała się dobrą, inni są nią zawiedzeni. Wszyscy mają jednak nadzieję, że w najbliższym czasie wszystko wróci do normy, dzięki czemu będą w stanie planowo pojawić się w Jerez de la Frontera i wziąć udział w pierwszej europejskiej rundzie.