Home / Artykuły / Złota era zespołów satelickich

Złota era zespołów satelickich

Jest wiele czynników, dla których można pokochać sezon 2020. Jednym z nich jest fakt, że aż w sześciu z jedenastu wyścigów triumfowali trzej zawodnicy zespołów niezależnych, które są ostatnimi czasy silne jak nigdy dotąd. Choć różnica między ekipami fabrycznymi a satelickimi stałą się ostatnio niewielka, to chyba nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. W tym artykule postaram się przybliżyć dlaczego przez wiele lat zespoły prywatne były zepchnięte na dalszy plan, jak doszło do przerwania prawie 10-letniej serii bez zwycięstwa teamu niezależnego oraz jak wyglądała lub wygląda droga do pierwszej wygranej pozostałych ekip prywatnych w stawce. 

Wygrana Toniego Eliasa na torze w GP Portugalii 2006 była ostatnim zwycięstwem zawodnika ekipy prywatnej aż do 2016 roku.

W latach 2002-2006 na motocyklach prywatnych zespołów triumfowało aż sześciu różnych zawodników. Wtedy jednak tylko Honda zapewniała pakiet, który umożliwiał walkę o najwyższe cele, wspieranym przez nich ekipom, prowadzonych przez Fausto Gresiniego i Sito Ponsa. Oprócz tego wart uwagi jest też fakt, że w tamtym okresie mieliśmy więcej niż jednego dostawcę opon, co było kolejną zmienną, która miała wpływ na wyniki zespołów satelickich. Wraz ze zmianą pojemności na 800cc w sezonie 2007  rozpoczął się ciężki okres dla teamów prywatnych, mimo iż w miarę często pojawiały się one na podium, to na kolejny triumf niezależnej ekipy od GP Portugalii w 2006 roku, musieliśmy czekać prawie 10 lat. Honda, która wcześniej jako jedyna potrafiła wygrywać za sprawą swoich prywatnych zespołów nieco się pogubiła. Przygotowany do nowych przepisów motocykl, przynajmniej z początku, nie był tak dobry jak poprzedni model, co znacząco wpłynęło na spadek konkurencyjności zawodników na nim jeżdżących. Istotne jest także to, że z nadejściem nowej ery wyraźnie lepszy zestaw opon przygotował Bridgestone, który to z resztą w latach 2009-2015 stał się jedynym dostawcą ogumienia dla kategorii MotoGP. Istotne, ponieważ ekipy satelickie odnosiły największe sukcesy, kiedy przewagę miał Michelin. Jednak czynnikiem, który najbardziej wpłynął nie tylko na zespoły prywatne, ale i na całe mistrzostwa, zdaje się być kryzys ekonomiczny, który był także kryzysem dla MotoGP. Przełom pierwszej i drugiej dekady XXI wieku był dla mistrzostw bardzo ciężki. Zespołów i zawodników z roku na rok było coraz mniej, a różnice między nimi były ogromne. Dorna zdała sobie z tego sprawę i chciała zrobić wszystko, żeby znowu uczynić mistrzostwa wyrównanymi, aby o zwycięstwo w wyścigu walczyło jak najwięcej zawodników. Co naturalne pomogło to także zespołom prywatnym a efekty widzieliśmy już w GP Holandii 2016, kiedy to po raz pierwszy po prawie 10 latach przerwy zwyciężył zawodnik ekipy niezależnej.

Zwycięstwo Jacka Millera w GP Assen 2016.

Honda

Tak jak wspomniałem wraz ze spadkiem konkurencyjności Hondy po zmianie pojemności na 800cc zmalało znaczenie zespołów satelickich w stawce. Mimo sporej ilości podiów, to na zwycięstwo jednego z nich musieliśmy czekać prawie 10 lat. Choć przez ten czas nieco zmieniła się filozofia marki, tak się złożyło, że to Jack Miller korzystający z Hondy przerwał tą serię. Dlaczego udało się to dopiero Australijczykowi jeśli przed nim z prywatnych Hond korzystali chociażby Marco Melandri, Andrea Dovizioso, Marco Simoncelli, Alvaro Bautista czy Stefan Bradl? Po części jest to kwestia szczęścia, ale duży wpływ na to miało jak przez lata zmieniały się mistrzostwa. Melandri razem z Dovizioso trafili na duży dołek japońskiej marki. Co więcej, Dovi miał do swojej dyspozycji mało konkurencyjne w tamtych czasach ogumienie Michelin. Simoncelli korzystał już z opon Bridgestone i w pełni fabrycznego motocykla wystawianego przez zespół Gresiniego. Miał on szansę na triumf w wyścigu, chociażby w deszczowym GP Hiszpanii 2011, kiedy to upadł będąc na prowadzeniu. Z kolei motocykl Bautisty był wyposażony w zawieszenie firmy Showa i hamulce firmy Nissin, przez co pakiet ten był dużo mniej konkurencyjny. Bradl otrzymał fabryczną wersję RC213V i mimo iż nie brylował, to miał sporą szansę na zwycięstwo w GP Niemiec w 2014. Jako jeden z nielicznych wyjechał na oponach typu slick na pola startowe przesychającego toru Sachsenring, przez co miał ogromną przewagę nad czołówką startującą z pit lane. Jego mechanicy nie zdążyli jednak ustawić motocykla na suchy tor, przez co bardzo szybko spadł na dalsze pozycję. 

Cal Crutchlow na szczycie podium po wyścigu o Grand Prix Czech 2016.

Choć mało kto się tego spodziewał to podczas deszczowego wyścigu o GP Holandii w  2016 roku, dla debiutującego w stawce zespołu Marc VDS zwyciężył Jack Miller. Ekipa Marka Van Den Stratena opuściła kategorię MotoGP już po sezonie 2018, ale nie jest to jedyny prywatny zespół, który triumfował w tamtym roku. Był to pierwszy sezon dla Michelina jako wyłącznego dostawcy opon dla klasy królewskiej, do której wracali kilkuletniej przerwie i pierwszy z ujednoliconą elektroniką, co w znacznym stopniu wyrównało stawkę. Spowodowało to, że wielu zawodników stało się konkurencyjnych, przez co w tamtej kampanii mieliśmy aż dziewięciu różnych zwycięzców. Jednym z nich był Cal Crutchlow, który wygrywał dla ekipy prowadzonej przez Lucio Cecchinello. Zespół LCR Honda, bo o nim mowa, dołączył do klasy królewskiej w sezonie 2006 i z początku wystawiał tylko jednego zawodnika – Caseya Stonera. Australijczyk był bliski zwycięstwa już w trzeciej rundzie tamtej kampanii, która miała miejsce w Turcji, ale ostatecznie musiał uznać wyższość Marco Melandriego. Przez następne lata pojawiło się kilka szans na triumf w wyścigu (chociażby wspomniane GP Niemiec 2014 ze Stefanem Bradlem), ale udało się to osiągnąć dopiero w sezonie 2016 podczas GP Czech. Cal Crutchlow wykorzystał wtedy słabość zawodników na miękkich deszczowych oponach i wygrał ów wyścig ze sporą przewagą nad drugim Valentino Rossim. Niedługo później, bo podczas GP Australii 2016 po raz pierwszy zwyciężył na suchym torze. Swój trzeci i ostatni jak do tej pory triumf osiągnął w GP Argentyny 2018. Dalej jednak brakowało zwycięstwa zespołu satelickiego, który korzystałby z motocykla innego niż Honda w erze 4T.

Fabio Quartararo tuż po swojej pierwszej wygranej w karierze podczas GP Hiszpanii 2020. Było to także pierwsze zwycięstwo dla satelickiego zespołu Yamahy w erze czterosuwowej.

Yamaha

Doczekaliśmy się go dopiero w tym sezonie, a nawet kilku zwycięstw, bo jak do tej pory trzykrotnie triumfował Fabio Quartararo i dwa razy Franco Morbidelli. Są oni zawodnikami zespołu Petronas Yamaha SRT, który przejął prywatne M1-ki od ekipy Tech3. Wcześniej to Francuzi wystawiali satelickie Yamahy w MotoGP i choć ciężko w to uwierzyć, mimo iż w ich barwach jeździło wielu świetnych zawodników, to przez szesnaście lat nie udało im się zwyciężyć w wyścigu. Szans ku temu mieli naprawdę dużo, ale zawsze albo musieli zadowolić się drugim miejscem albo dopadał ich pech. Dopiąć swego mogli już podczas GP Niemiec 2002, kiedy po zwycięstwo jechał Olivier Jacque. Został on jednak zabrany z toru przez Alexa Barrosa na trzy okrążenia przed końcem.

Andrea Dovizioso i Cal Crutchlow jako zawodnicy ekipy Monster Yamaha Tech3 w sezonie 2012.

W kolejnych latach satelicka Yamaha straciła na konkurencyjności, na co wpłynęły także opony. W latach 2006-2007 korzystali oni z kompletnie niekonkurencyjnego ogumienia Dunlopa, a w 2008 Michelina, podczas gdy karty rozdawali zawodnicy jeżdżący na oponach Bridgestone. Mimo tego na prowadzeniu deszczowego wyścigu o Grand Prix Francji w 2007 roku znalazł się Sylvain Guintoli, ale nie wytrzymał on tego tempa zbyt długo i stracił szansę na zwycięstwo przez upadek. Z kolei podczas GP Wielkiej Brytanii 2009 Colin Edwards w szaleńczym tempie odrabiał stratę, do liderującego Andrei Dovizioso, na przesychającym torze Donington. Niestety jednak Amerykanin musiał zadowolić się drugim miejscem. Wspomniany Włoch dołączył do Tech3 w sezonie 2012 i tworzył razem z Calem Crutchlowem wyśmienity duet. Choć Dovi i Cal wielokrotnie meldowali się na podium w wyścigu, to fabryczne Hondy i Yamahy były poza zasięgiem. Andrea ukończył swój jedyny sezon w tym zespole na czwartej pozycji, natomiast Cal rok później był piąty. Niemalże zawsze byli oni w czołówce, ale na zwycięstwo praktycznie nie było szans.

Johann Zarco w walce o zwycięstwo w GP Walencji 2017.

Prawdziwy przełom przyszedł w 2017 roku, kiedy Tech3 zasilili Johann Zarco i Jonas Folger. Obydwaj imponowali szybkością i bardzo często zostawiali za plecami zawodników fabrycznego zespołu. Francuz trzy razy stanął na podium, w tym dwa razy na drugim miejscu, przy czym w Walencji był naprawdę blisko wygranej, przegrał tam z Danim Pedrosą po walce do ostatnich metrów.  Niemiec natomiast walczył jak równy z równym z Markiem Marquezem w GP Niemiec na torze Sachsenring. 

Kliknij, aby pominąć reklamy

W 2018 roku było wiadomo, że dla Tech3 jest to ostatni sezon na M1. Z powodu problemów ze zdrowiem opuścił ich Jonas Folger, ale wciąż pozostał Johann Zarco, który był stawiany nawet w gronie faworytów do tytułu mistrzowskiego. Ostatecznie o mistrzostwo nie powalczył, ale był bliski wygranej w GP Argentyny. Ponownie jednak musiał pogodzić się z drugą pozycją. Oznaczało to, że mimo wielu szans i świetnych wyników zespół Herve Poncharala zakończył swoją przygodę z Yamahą bez ani jednej wygranej i rozpoczął współpracę z KTM-em. 

Franco Morbidelli celebrujący triumf w GP San Marino 2020.

Od sezonu 2019 prywatne Yamahy wystawia Sepang Racing Team. W swoim składzie mają oni Fabio Quartararo i Franco Morbidellego. Chociaż mogło wydawać się, że to Franco, który jest mistrzem świata Moto2 z sezonu 2017, będzie liderem zespołu, to dość niespodziewanie stał się nim Fabio Quartararo. W poprzedniej kampanii Francuz siedmiokrotnie stawał na podium, w tym dwa razy walczył o zwycięstwo do ostatnich metrów z Markiem Marquezem. Dwukrotnie musiał jednak uznać jego wyższość, ale dopiąć swego miał on już w następnym sezonie. Dostał pełne wsparcie Yamahy i zwyciężył już przy pierwszej okazji podczas GP Hiszpanii, co powtórzył już tydzień później w GP Andaluzji. Swój trzeci triumf odniósł on natomiast w GP Katalonii. Na szczycie podium w GP San Marino oraz w GP Teruel stawał także Franco Morbidelli, który korzysta z nieco gorszej wersji motocykla niż Fabio. Warto jednak zaznaczyć, że zawodnicy tego zespołu nie tylko wygrywają wyścigi, ale wciąż walczą o tytuł. Jakby tego było mało, w szalonym sezonie 2020, zespół SRT nie jest jedyną ekipą satelicką, która zwyciężała w wyścigu.

Miguel Oliveira po zwycięstwie w GP Styrii 2020.

KTM

KTM jest w królewskiej kategorii dopiero od 2017 roku, a zespół prywatny posiadają jeszcze krócej, bo od sezonu 2019. Tak jak można wywnioskować z części o Yamasze, prywatne RC16 wystawia Tech3. Początki były dla nich bardzo trudne, wszak austriacki motocykl przynajmniej z początku pozwalał co najwyżej na walkę o miejsca w pierwszej dziesiątce. Wydawało się wtedy, że droga do pierwszego zwycięstwa fabrycznej ekipy KTM-a w MotoGP jest bardzo daleka, a co dopiero ich prywatnego zespołu. Sytuacja diametralnie zmieniła się jednak wraz z nadejściem sezonu 2020, na który to KTM przygotował świetny motocykl, a teamy prywatne zaczęły otrzymywać większe wsparcie. Fabryczny zespół zwyciężył za sprawą Brada Bindera podczas Grand Prix Czech, ale tego co wydarzyło się w Grand Prix Styrii mało kto się spodziewał. KTM był wśród faworytów już od pierwszej rundy rozgrywanej na Red Bull Ringu, ale raczej mówiło się o zawodnikach głównej ekipy. Wyścig o GP Styrii został przerwany czerwoną flagą i po wznowieniu dosyć nieoczekiwanie do walki włączył się Miguel Oliveira, który praktycznie przez cały czas jechał za plecami Jacka Millera i Pola Espargaro. Batalia między nimi trwała do ostatniego okrążenia i choć z tej trójki Portugalczyk zdawał się mieć najmniejsze szanse na końcowy triumf, to skorzystał on z zasady “gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.” W ostatnim zakręcie wyminął on jadących szeroko Espargaro i Millera, którzy jakby zapomnieli, że mają Oliveire za swoimi plecami. W ten oto sposób doszło do pierwszego zwycięstwa satelickiego zespołu KTM-a oraz Tech3. Co zabawne, dla ekipy Herve Poncharala było to pierwsze podium od kiedy zaczęła ona korzystać z motocykli RC 16. Wcześniej, przez wiele lat, kiedy wystawiali M1-ki mieli mnóstwo miejsc w czołowej trójce, ale żadnej wygranej. Dlatego szokujący wydaje się fakt, że po zmianie motocykli na teoretycznie nieco mniej konkurencyjne, dokonali tego już przy pierwszej możliwej okazji.

Moment upadku Francesco Bagnaii w GP Emilii-Romanii 2020. Włoch prowadził przez 20 okrążeń, ale na 21 popełnił błąd w szóstym zakręcie, który kosztował go zwycięstwo.

Pozostali producenci

Ciężko uwierzyć w to, że nawet zespół satelicki KTM-a, który jest w stawce od niedawna, może pochwalić się wygranym wyścigiem, ale jak dotychczas, ze swoimi prywatnymi ekipami, nie dokonało tego Ducati. Szans ku temu, szczególnie w ostatnich latach, mieli naprawdę sporo zarówno w suchych jak i deszczowych wyścigach. Od 2015 roku trzej zawodnicy ekipy Pramac Racing (Petrucci, Miller, Bagnaia) zdobyli razem sześć drugich miejsc, ale ostatecznie żadnej wygranej. Szczególnie blisko zwycięstwa był Pecco Bagnaia, który podczas tegorocznego GP Emilii Romanii wywrócił się jadąc z około sekundową przewagą nad drugim zawodnikiem. Warto także wspomnieć, że Yonny Hernandez z zespołu Aspara przez długi czas prowadził w deszczowym wyścigu o GP Holandii w 2016 roku, ale również nie dojechał do mety przez upadek. Sezon później  na tym samym torze jako drugi linię mety przekroczył Danilo Petrucci. Stracił on jedynie 0,063 sekundy do Valentino Rossiego. 

Jeśli chodzi o Aprilię, to co ciekawe, jest to zespół prowadzony przez Fausto Gresiniego, który wielokrotnie zwyciężał w wyścigach korzystając z motocykli Hondy. Liczy się on w klasyfikacji ekip niezależnych i jeśli jego zawodnikom udałoby się zwyciężyć w wyścigu, to do statystyk liczyłoby się to jako wygrana zespołu prywatnego, choć jednocześnie byłby to dla tego producenta pierwszy triumf w królewskiej kategorii.

Suzuki natomiast nigdy nie wystawiało ekipy satelickiej i najwcześniej będą mogli to zrobić w 2022 roku.

Kliknij, aby pominąć reklamy

AUTOR: Aleksander Bala

komentarzy 10

  1. Nie ma Mareczka to wygrywaja inni. Jedyna prawdziwa satelita, ktora w tym roku odnosi sukcesy jest Franco. Fabio jezdzi na tegorocznym motocyklu i ma pelne wsparcie fabryki. Reszta satelit sie nie liczy. Gdzie jest satelickie Ducati, KTM czy Honda? W lesie sa.

    • A ostatni wyścig i piąte miejsce Zarco? Tego który dosiadał ubiegłoroczne Ducati?
      Nie wspominając już o wywalczaniu przez niego miejsca w TOP3 w kwalifikacjach, w tym PP do GP Czech.

      • Zarco jest 14 w klasyfikacji generalnej. Skonczcie juz z tym panem, bo az zal czytac na jego temat. Juz byl wschodzaca gwiazda, wielkim talentem a co nie ktorzy nawet juz mistrza z niego robili. 14 MIEJSCE. tyle jest wart Zarco.

        • A ty daj spokój. Nie lubię Zarco. I każdy, kto tu siedzi wie, że częściej po nim jadę niż chwalę. Ale po pajacowaniu rok temu jest spokojniejszy. I jako jedyny (dobra, poza Jackasem) jest szybki na pojedyncze kółko. Nie powinno go w stawce być, ale jest. A ten sezon to żaden wyznacznik. Przypomnę, że był operowany przed Styrią. Przynajmniej mnie zaimponowało też, że po akcji z Morbidellim nie płakał o karę. Prawdziwym wyznacznikiem, czy się nadaje, będzie przyszły sezon, kiedy dostanie świeżego Duka. Pianie na jego temat było przegięte, ale w drugą stronę też nie warto przesadzać

    • Nie jestem przekonany co do tego w pełnego 100% wsparcia dla Fabio, to nadal zespół satelicki, a nie wiem, czy fabryczna Yamaha tam zapewniła mu taką samą liczbę inżynierów, mechaników i innych osób potrzebnych do szczęścia, zobaczymy za rok :)
      Co do Marqueza, no to Michelin zafundował nam takie opony, że Marquez właściwie 2 razy z toru wyleciał w Jerez.

      • Ma ten sam motocykl co Vinales i Rossi ma dostep do wszystkich danych i ustawien fabrycznego teamu i Franco. Stad tez byl problem z cisnieniem opon bo niby nabili to samo co u Vinalesa. Mechanikow ma swoich. To oczywiste. Jak kazdy z nich. Co do opon to juz inna kwestia. Ale dla kazdego sa one takie same wiec jakby nie byly zle, szanse wszyscy maja rowne.

  2. Nie mogę wyjść z podziwu, że Tech3 Yamaha i Pramac Ducati nie sięgnęli po zwyciestwo, a byli wielokrotnie tak blisko. A tu cyk, 4 zawodników „najgorszego motocykla w stawce” w 2016 sięgnęło po zwycięstwo :)

    • Widzę, że bardzo popularne staje się stosowanie skrótu myślowego pt. „Honda – najgorszy motocykl w stawce”, ale wydaje mi się, że teza jest inna – Honda Marca Marqueza jest motocyklem ekstremalnym, którego potencjału nie jest w stanie wykorzystać nikt poza nim. A obecny sezon tylko to potwierdza.

  3. Co do części motocyklowych osobiście żałuje ze pakiet zawieszenia Showa i hamulce Nissin nie są dalej rozwijane w moto gp

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są gwiazdką *

*

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
169 zapytań w 1,580 sek