Weekend na torze Portimão ułożył się dla Maxa Biaggiego wręcz idealnie. Chociaż w sesji Superpole stracił do najszybszego Leona Haslama pół sekundy, wcale się tym nie przejmował.
Włoch potwierdził przy okazji, że jWeekend na torze Portimão ułożył się dla Maxa Biaggiego wręcz idealnie. Chociaż w sesji Superpole stracił do najszybszego Leona Haslama pół sekundy, wcale się tym nie przejmował.
Włoch potwierdził przy okazji, że jego motocykl wcale nie jest szybki tylko na prostych. RSV4 bardzo dobrze spisuje się również w zakrętach, dzięki czemu #3 mógł wygrać nie tylko w pierwszym, ale także i w drugim wyścigu na portugalskim obiekcie. Co ciekawe, dwukrotnie pokonał Leona Haslama o dwie dziesiąte sekundy! W pierwszym przejeździe były to równo 0.2sek, w drugim niewiele mniej, bowiem 0.191sek.
Choć podczas treningów wolnych Biaggi nie zachwycał formą, o tyle przebudził się przy okazji sesji decydującej o ustawieniu na starcie. W Superpole wywalczył drugie miejsce, przegrywając jedynie z wcześniej wspomnianym Brytyjczykiem. Możliwość ruszania do obu przejazdów z pierwszego rzędu sprawiła, że dwukrotnie to #3 prowadził stawkę w pierwszym zakręcie. I choć później Haslam skutecznie chciał „wydrzeć” zawodnikowi ekipy Aprilis Alitalia dwadzieścia pięć punktów, Włoch nie dawał za wygraną. Skuteczne ataki Maxa w ostatniej fazie wyścigu pozwalały mu minąć linię mety na pozycji lidera.
„Już wczoraj [sobota] mówiłem, że nasz motocykl spisuje się lepiej, niż miało to miejsce na Phillip Island. Dodatkowo biorąc pod uwagę nasze tutejsze wyniki z zeszłego roku, byłem pewny, że możemy zaliczyć dobry wyścig. Przez kilka ostatnich dni pracowaliśmy bardzo ciężko i byliśmy przekonani, że ukończymy zmagania w czołowej trójce,” mówił po pierwszym przejeździe 28’latek urodzony w Rzymie. Podczas pierwszego wyścigu na prowadzenie wyszedł on na sześć okrążeń przed metą, a pozycji tej nie oddał już do samego końca. Swój pierwszy triumf na Aprilii w tym sezonie „Cesarz Rzymu” zadedykował swoim córkom, które na imie mają: Inès Angelica oraz Eleonora.
Wielu mówiło, że Biaggim wygrał w dużej mierze dzięki szybkości swojej RSV4. Jak jednak było widać, motocykl z numerem #3 był bardzo dobry nie tylko na prostych. „Mieliśmy dobrą prędkość na prostej, ale jeśli ktoś widział, jak szybko możemy wyjść z ostatniego zakrętu, nie mówiłby, że to zasługa samego silnika,” przyznał Włoch, który podczas obu wyścigów miał najwyższe lub prawie najlepsze prędkości maksymalne.
Rewelacyjny start Max zaliczył także przy okazji drugiego przejazdu. Tym razem jednak wraz z Haslamem nie był w stanie oderwać się od reszty stawki, tak jak to miało miejsce w pierwszym wyścigu. Po pasjonującej walce, ostateczny atak Biaggi przypuścił na dwa okrążenia przed zakończeniem zmagań. Wówczas #3 pokonał Brytyjczyka podczas hamowania przed pierwszym zakrętem.
„Przyjemnie było powrócić na pozycję lidera po problemach, jakie mieliśmy w Australii. Choć w drugim wyścigu tempo było nieco słabsze, wszyscy byli blisko siebie,” stwierdził Włoch, któremu ogromne doświadczenie i bezbłędna jazda do samej mety pozwoliły zaliczyć pierwszy dublet w karierze zawodnika WSBK. „To była naprawdę świetna walka, ze sporą ilością wyprzedzeń, ale również z kilkoma błędami.”
Dzięki zainkasowaniu pięćdziesięciu punktów podczas rundy na torze Portimao 39’latek został pierwszym zawodnikiem w tym sezonie, który wygrał więcej niż jeden wyścig. „Jestem naprawdę zadowolony z tych dwóch triumfów, bowiem jest to świetny wynik. Te rezultaty są rewelacyjne zarówno dla mnie, jak i dla zespołu oraz samej Aprilii. Pokazuje to, jak wielkie postępy poczyniliśmy,” dodał na koniec „Cesarz Rzymu”.
Co ciekawe, niedzielne zwycięstwa Maxa okazały się naprawdę ważne. Nie chodzi tu już o to, że przesunął się on na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej i do liderującego Haslama traci szesnaście punktów. Po raz pierwszy od 1998 roku włoski zawodnik na włoskim motocyklu ustrzelił dublet! Ostatnim, któremu się to udało był Pierfrancesco Chili. Włoch, jadąc motocyklem Ducati, wygrał dwanaście lat temu oba przejazdy na torze Kyalami.