Bagnaia: „To był incydent wyścigowy”

Francesco Bagnaia zakończył wyścig o GP Walencji już na pierwszym okrążeniu. W czwartym zakręcie został bowiem wypchnięty przez Johanna Zarco, który chcąc uniknąć kontaktu z Bradem Binderem, „nadział” się na Włocha. Fabryczny zawodnik Ducati nie żywi urazy do rywala z toru, uznając ów zdarzenie za incydent wyścigowy.

Były dwukrotny Mistrz Świata MotoGP zaliczył świetny start, dzięki czemu wyprzedził aż sześciu zawodników. Będąc w czwartym zakręcie, pojechał szeroko. Johann Zarco, chcąc uniknąć kolizji z Bradem Binderem, znalazł się na torze jazdy Włocha! W konsekwencji kierowca LCR Honda wypchnął z toru Bagnaię. Dla 28-latka to już piąty nieukończony wyścig z rzędu! I zarazem jest w pewnym sensie podsumowaniem tegorocznego, fatalnego sezonu dla Włocha.

Kliknij, aby pominąć reklamę

Zarco otrzymał karę dłuższego przejazdu za wyeliminowanie z wyścigu Bagnai. „Pecco” nie ma jednak pretensji do rywala, uznając ów zdarzenie za incydent wyścigowy: „Szczerze mówiąc, mój wyścig trwał zaledwie dwadzieścia pięć sekund. Byłem całkiem gotowy. Wyprzedziłem sześciu zawodników, więc to był dobry start. Zarco po prostu nie złapał hamulca. To był w mojej ocenie incydent wyścigowy. Coś, co może się zdarzyć”.

FB63 zgadza się jednak z karą nałożoną dla Johanna. Podkreśla bowiem, że tor im. Ricardo Tormo jest bardzo trudny i ciasny, w związku z czym trzeba uważać na pierwszym okrążeniu. Zarco wykazał się natomiast nadmiernym optymizmem. Zaznacza przy tym, że każdemu może się to zdarzyć: „Kara, którą mu nałożyli, była słuszna i sprawiedliwa. Ten tor nie jest łatwy. Pierwsze okrążenia są tu ciężkie, trudne, z naszymi motocyklami. Był po prostu zbyt optymistyczny. Ale ja mogłem zrobić to samo w drugim zakręcie, kiedy wyprzedziłem trzech zawodników i nic się nie stało. Próbował zrobić to samo i nie złapał hamulca. Ale to nic nadzwyczajnego”.

„Pecco” ma za sobą prawdopodobnie najtrudniejszy sezon w karierze. Włoch rozpoczynał rok jako jeden z pretendentów do tytułu. Ostatecznie zajął dopiero 5. miejsce w tabeli MŚ MotoGP, przegrywając nie tylko z braćmi Marquez, ale również Marco Bezzecchim z Aprilii i Pedro Acostą z KTM-a. Włoch nie ukrywa, że chce jak najszybciej zapomnieć o tym sezonie i skupić się na przygotowaniach do nowego:

Kliknij, aby pominąć reklamę

„Był to jeden z najtrudniejszych i być może najgorszym sezonem, jaki miałem – głównie pod koniec. Więc nie mam wiele do dodania. Myślę, że powiedziałem już wystarczająco dużo w trackie sezonu i teraz nie mogę się już doczekać testów, mając nadzieję, że znajdziemy rozwiązanie. Jestem marzycielem, więc nadal wierzę, że to możliwe i zobaczymy, czy uda nam się rozpocząć testy z dobrą bazą na luty”.

28-latek, choć jest w trudnej sytuacji, chce zachować optymizm. Ma bowiem świadomość, że pesymistyczne podejście i załamywanie rąk niczego nie poprawi: „Po tak słabym sezonie chciałem po prostu o nim zapomnieć, ciesząc się ostatnim wyścigiem i czerpiąc frajdę z jazdy. Przez te trzy zakręty dobrze się bawiłem i myślałem, że istnieje szansa na dobry wynik. Mogłem znaleźć się w pierwszej siódemce lub nawet pierwszej szóstce. To byłby fantastyczny wynik i myślę, że był możliwy, biorąc pod uwagę komfort jazdy na pośredniej mieszance i duży zbiornik paliwa. Zatem szanse na dobry wynik po prostu były. Niestety znowu miałem wypadek. Myślę jednak, że negatywizm nigdy nie jest kluczem. Kiedy zaczynasz myśleć negatywnie, przyciągasz negatywne rzeczy”.

„Pecco” nie ukrywa, iż jest zmęczony tegorocznym sezonem bardziej, niż jakimkolwiek innym: „Niestety stało się, jak się stało (przegrana podium kl. gen. – przyp. red.). Myślę, że wszyscy byli już zmęczeni sezonem. Sezon był długi i trudny dla wszystkich. Jeśli jednak cieszysz się sezonem, nawet jeżeli jest długi, nie stanowi to wielkiego problemu. W naszej sytuacji było przeciwnie. Zarówno ja, jak i mój zespół, jesteśmy po prostu zmęczeni tym rokiem. Popełniłem wiele błędów, na przykład wczoraj w kwalifikacjach. Nie zawsze byłem szybki. Zespół też popełniał błędy. To jednak część naszej pracy”.

Dziennikarz przypomniał Bagnai końcówkę sezonu 2020, kiedy Bagnaia odniósł kontuzję nogi w Czechach i musiał przejść operację. Na pytanie, czy liczy na powtórkę z tamtego okresu, kiedy wrócił silniejszy i niemal do końca sezonu 2021 walczył o tytuł mistrzowski, Włoch odpowiedział: „Mam nadzieję, że tak. Sezon 2020 zakończył się wówczas katastrofą. Miałem wypadek w Brnie i odniosłem kontuzję nogi. Wróciłem jednak silniejszy. Wierzę, że w sezonie 2026 może być podobnie!”.

Kliknij, aby pominąć reklamę

Czy Francesco Bagnaia powróci do formy w 2026 roku? Czas pokaże.

Źródło: bikesports.com

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button