Jack Miller z karą po Misano. Nawiązał do… Polaka na trybunach US Open

Australijczyk Jack Miller otrzymał 2000 euro kary po wyścigu w Misano. Zawodnik Pramac Yamahy, który ukończył Grand Prix San Marino na 12. miejscu, złamał przepisy, jadąc w przeciwnym kierunku toru, by przekazać rękawice jednemu z kibiców. Co ciekawe, w wyjaśnieniu incydentu przypomniał o sytuacji z niedawnego turnieju tenisowego US Open, w której negatywnym bohaterem był jeden z polskich kibiców na trybunach.
Podczas okrążenia rozgrzewkowego Miller zauważył transparent: „Daj nam rękawice, a dostaniesz piwo”. Po wyścigu zatrzymał motocykl przy tej samej trybunie, jednak musiał zawrócić i na krótko wjechać pod prąd. Choć upewnił się, że manewr jest bezpieczny, naruszył artykuł 1.21.11 regulaminu zakazujący jazdy w przeciwnym kierunku bez polecenia oficjeli.
„Zobaczyłem fana z transparentem. Zatrzymałem się, trochę przejechałem dalej, więc zawróciłem, zrobiłem nawrót, a gdy tor był pusty, podjechałem i oddałem rękawice” – tłumaczył Miller.
Australijczyk przyznał, że obiecanego piwa ostatecznie nie dostał. „Nie, piwa nie było, a do tego 2000 euro grzywny. Dobry dzień. A jak Dorna wrzuci to nagranie na swoje media społecznościowe, to będę mógł powiedzieć, że ta kara to absurd” – mówił.
Dla Millera cała sytuacja była mimo wszystko wyjątkowa. „Podczas parady widziałem ten sam transparent, więc cieszyłem się, że mogę podarować rękawice. To był miły moment.”
„Pewnie widzieliście nagrania, jak jakaś Karen (żartobliwe amerykańskie określenie przesadnie roszczeniowej kobiety – przyp. red.) z Filadelfii kradnie dzieciakowi piłkę baseballową, a jakiś kretyn zabiera dziecku czapkę na meczu tenisa. U nas było inaczej – obok stał kibic VR46, złapał rękawicę i oddał ją właściwej osobie. To pokazuje, że nasi fani są inni” – podkreślił, przypominając sytuację z turnieju wielkoszlemowego US Open, kiedy jeden z polskich kibiców zabrał czapeczkę od tenisisty Kamila Majchrzaka, która miała być podarowana chłopcowi na trybunach. Nagranie to obiegło cały świat.
Źródło: motorsport.com
Nie do końca Jacek ma rację. Pamiętam ten moment podczas transmisji, bo złapałem się za głowę jak zobaczyłem, że ktoś jedzie pod prąd i mija zawodników jadących z naprzeciwka! To, że wyścig się skończył nie oznacza, że nie można spowodować wypadku i kontuzji innego zawodnika.
Miller nawet nie próbował jechać poboczem…
Dawanie rękawic za piwo, komuś kto chce jakiekolwiek rękawice też jest jakoś mniej zaszczytne, niż dzieciakowi, który chce od swojego ulubionego raidera.
Zresztą sam Jack zauważył, że piwa nie dostał, a rękawice pewnie poszły na ebeya…