Jonathan Rea wreszcie wrócił do startów! Debiut w Cremonie

Po ponad dwóch miesiącach przerwy spowodowanej kontuzją, Jonathan Rea wraca do rywalizacji w Mistrzostwach Świata World Superbike. Północnoirlandczyk został dopuszczony do jazdy w czwartek, a ostateczna decyzja dotycząca jego pełnego udziału w weekendzie zapadła po porannym treningu wolnym FP1 w piątek – wszystko za zgodą i komunikatem WSBK. Oznacza to, że legenda serii może wreszcie ponownie wsiąść na motocykl wyścigowy po długiej przerwie.
Rea ostatni raz uczestniczył w testach jeszcze zimą, ale w trakcie finałowej sesji przygotowawczej na Phillip Island uległ poważnemu wypadkowi, w wyniku którego doznał licznych złamań w lewej stopie. Tym samym nie wystartował w otwierającym sezon wyścigu w Australii. Pomimo tej przerwy, sześciokrotny mistrz świata zachowywał optymizm wobec sezonu 2025, opierając się na obiecujących wynikach przedsezonowych jazd.
Powrót Rea zbiega się z dobrym momentem dla jego zespołu – Yamahy. Andrea Locatelli, jego partner z ekipy, zdobył w ostatnich dwóch rundach aż trzy podia, w tym zwycięstwo na torze w Assen, co podkreśla rosnącą formę zespołu. Rea będzie miał więc szansę wskoczyć do rozpędzonej maszyny organizacyjnej i sportowej, która obecnie znajduje się w najlepszym momencie od początku zeszłego sezonu.
Tor w Cremonie będzie dla Rea debiutem wyścigowym – rok temu nie mógł wziąć udziału w rundzie we Włoszech z powodu złamanego kciuka, którego nabawił się podczas dramatycznego upadku w Magny-Cours. Choć zna układ włoskiego obiektu z zeszłorocznych testów, wciąż pozostaje on dla niego nowym terenem pod kątem rywalizacji na punkty. Tym większe znaczenie ma fakt, że fizycznie jest już gotowy do walki.
Pierwsza sesja treningowa po długiej przerwie nie przyniosła jeszcze spektakularnych rezultatów – Rea uzyskał dopiero 17. czas. Dla porównania, jego kolega z zespołu Locatelli uplasował się na ósmej pozycji, a Remy Gardner z zespołu GRT Yamaha – tuż za nim, na dziewiątej. To pokazuje, że powrót do pełni rytmu wyścigowego może zająć chwilę.
Źródło: crash.net