Enea Bastianini znów ograniczony przez słabe kwalifikacje
Grand Prix Malezji było kolejnym świetnym przykładem, jak nawet na torze gdzie okazji do wyprzedzania jest mnóstwo, jak ważne jest zakwalifikowanie się w czołówce stawki. Nieraz mający problemy na świeżej oponie Enea Bastianini uzyskał w sobotni poranek dopiero 19 rezultat, co oznaczał starto start z siódmego rzędu. Zarówno jednak w Sprincie, jak i w niedzielnym wyścigu Bestia zdołał odrobić ogromną liczbę pozycji, punktując w obu wyścigach po raz pierwszy od Grand Prix Katalonii.
Oznaczało to kolejny słodko-gorzki koniec weekendu wyścigowego. Z jednej strony #23 znów pokazał, że jest jednym z najlepszych na świecie w oszczędzaniu opony i zdobywania wielu pozycji w wyścigu; z drugiej strony jednak ponownie rodzi się pytanie: co gdyby zawodnik Tech3 od razu znajdywał się na czele wyścigu?
Jak pisze gpone.com, Bestia świeżo po wyścigu, który ukończył na 7. pozycji powiedział: „Muszę przyznać, że dużo się poprawiliśmy. W piątek byłem bardzo zły, gdyż wszystko co robiłem na motocyklu nie działało, ale potem popracowaliśmy nad tym i z kilkoma drastycznymi zmianami udało nam się rozwiązać problemy. Mam nadzieję, że w takiej formie przyjedziemy na inne tory. Skoro jest potrzeba zrobienia tyle zmian to oznacza to, że wciąż nie mamy solidnej bazy [ustawień bazowych], na której moglibyśmy polegać.”
Jak się okazuje Włoch wciąż nie przestawił się w pełni na KTM-a i na jazdę w sposób wykorzystujący jak najwięcej jego mocnych stron. Przypomnijmy, że Enea jest już w swoim piątym sezonie w klasie królewskiej, ale w każdym z pierwszych czterech dosiadał Ducati Desmosedici.
„Najtrudniejszą rzeczą jest adaptacja mojego stylu [jazdy] w każdy weekend, do tego czego wymaga ode mnie motocykl. KTM potrzebuje konkretnego stylu jazdy, ale tutaj potrzebne było więcej – popracowanie nad samą jazdą nie wystarczyło, więc mocno zmodyfikowaliśmy geometrię i zdołaliśmy być efektywni. Mam nadzieję, że następne wyścigi pozwolą mi ingerować mniej.” – przyznał popularny Bestia.
Przed padokiem powrót do Europy, gdzie odbędą się ostatnie dwie rundy MotoGP, w sezonie 2025. Pierwsza z nich odbędzie się w Portugalii, na torze Portimao, który przynosi dobre jak i złe wspomnienia Bastianiniemu. Na wyżynach toru #23 świętował w 2020 roku mistrzostwo świata Moto2, a rok temu jedno ze swoich pierwszych podiów w fabrycznym zespole Ducati. W doliny przypiszemy jego weekend w 2023 roku, kiedy odniósł pierwszą z kilku kontuzji w tamtym sezonie, które miały fatalne skutki dla jego potencjalnej walki o mistrzostwo.
Ciekawi będziemy więc jak tym razem poradzi sobie tam Enea; rok temu podium KTM-owi w swoim zaledwie drugim wyścigu w karierze dał Pedro Acosta. „Celem na ostatnią parę rund jest znalezienie jakiejś konsekwencji. Chciałbym czuć większą pewność siebie i mieć solidną bazę, na której będę mógł polegać przed następnym rokiem, kiedy wiem, że wiele rzeczy zmieni się z technicznego punktu widzenia. Zobaczymy. Definitywnie naszym celem będzie ustawienie się wyżej na polach startowych.”



