Zwykle na naszych łamach nie pojawiają się informacje spoza świata wyścigów torowych, jednak w przypadku takiej postaci, nie mogliśmy przemilczeć tej wiadomości. Tadeusz Błażusiak, który w ostatnich latach zdominował zmagania w enduro i trialu, w wieku 33 lat postanowił zakończyć karierę. Ostatnią jego wielką imprezą będzie krakowska runda mistrzostw świata w SuperEnduro, która odbędzie się w Tauron Arenie 10 grudnia. Błażusiak nie weźmie już udziału w następnych rundach tego cyklu.
Mamy wrażenie, że popularność i w ogóle rozpoznawalność Tadeusza Błażusiaka przyszła w naszym kraju nieco zbyt późno. A przecież „Taddy” rozpoczął swoją dominację już dekadę temu i trudno tak naprawdę wymienić wszystkie wielkie sukcesy polskiego motocyklisty. Ale spróbujmy. Błażusiak cztery razy zdobył złoty medal X Games, pięciokrotnie triumfował w prestiżowym Erzbergrodeo, sześć razy był mistrzem świata FIM, a w USA pięć razy zdobył tytuł w AMA Endurocross Championship. Dołożył do tego jedno zwycięstwo w wyścigu 111 Megawatt, a na krajowym podwórku osiem razy był najlepszy w trialu. Był także mistrzem Europy. Zgromadzenie tylu tytułów na koncie przez jednego zawodnika nie byłoby możliwe gdyby nie utrzymanie wspaniałej dyspozycji przez wiele lat.
W wywiadzie dla Red Bulla Tadeusz powiedział: „To koniec mojej zawodowej jazdy w hard enduro. Ta decyzja dojrzewała we mnie, dlatego wiem, że jest właściwa i podjęta bardzo świadomie. Miałem ze sobą pewnego rodzaju wewnętrzny układ. Jakiś czas temu postanowiłem, że jeśli taka myśl zacznie przebijać się do mojej świadomości, to będzie znak, że pora kończyć. I wiedziałem, że sam będę musiał się pogodzić ze swoim wyborem, zaakceptować fakty, bo nigdy nie miałem złudzeń, że będę się ścigał wiecznie. Hard enduro to nie rock’n’roll – nie da się utrzymywać na szczycie przez 50 lat, jak Rolling Stonesi. Naprawdę podchodzę do tego na spokojnie. Powiem więcej, czuję nawet pewną radość w związku z tą decyzją. Myśl o końcu kariery zaczęła się pojawiać coraz częściej i wiedziałem, że ten moment nadchodzi. W końcu stało się po prostu jasne, że to już. I tyle.”
„Na tę decyzję wpłynęło nagromadzenie różnych czynników. I żeby było jasne: nie mam na myśli wyłącznie jakichś negatywnych przesłanek. Może nawet odwrotnie. Przy tych wszystkich trudnościach, które mi się w ostatnim czasie trochę spiętrzyły, poważnych kontuzjach i innych problemach, bardzo ważne były też inne, pozytywne powody. Choćby to, że sportowo już całkowicie się spełniłem, a myślę, że niewielu zawodników może sobie przed lustrem coś takiego szczerze powiedzieć. Albo to, że chcę posmakować też innych rzeczy, postawić sobie nowe wyzwania. Mam ten komfort, że mogę. Dlatego nie odchodzę ze smutkiem, a z radością, pełen energii, podekscytowany tym, co mnie czeka.” – dodał „Taddy”.
„W sporcie osiągnąłem wszystko, czego chciałem. Nie zostawiam żadnego celu niezrealizowanego. To jest gigantyczny komfort wewnętrzny i na pewno dzięki temu łatwiej było mi podjąć decyzję. Każdy sportowiec chce wygrywać. Jak najwięcej i jak najczęściej. Ale nawet najbardziej ambitny zawodnik, jeśli ma trochę zdrowego rozsądku, nie postawi sobie za cel, że na przykład wygra wszystkie wyścigi przez 20 lat, że zdobędzie 50 złotych medali itp. Trzeba być realistą. Ja osiągnąłem nawet więcej niż sobie na początku kariery wymarzyłem. Nie sądziłem, że to się potoczy aż tak bajkowo, naprawdę… Jestem szczęściarzem. Szczęśliwym człowiekiem, który zaczyna pisać nowy rozdział w życiu.” – zakończył zawodnik, pochodzący z Nowego Targu.
No cóż…jak dla mnie wielka szkoda. Skoro tak zdecydował, to wie najlepiej co robi. Wielki, niedoceniony w Polsce przez media mistrz.
A u nas ktoś w ogóle dzisiaj jest doceniany? :)
Wielka szkoda!! Wielki mistrz!!
Bilety drukniete! daj czadu Mistrzu!!!! do zobaczenia