Niewątpliwie Grand Prix Brna dla zawodników klasy 125cc było jednym z trudniejszych w tym sezonie. Nieprzewidywalna pogoda sprawiła wszystkim sporo problemów, a mokry wyścig okazał się być jak najbardziej suchym.
Niekwestionowanym bohaterem niedzieli był Nico Terol. Zawodnik zespołu Bancaja Aspar Team powrócił do ścigania po poważnej kontuzji. Był to wielki comeback. Terol nie pozostawił złudzeń rywalom i z dużą przewagą wygrał wyścig klasy 125cc pokazując, w jak znakomitej jest dyspozycji
Te tygodnie były dla mnie bardzo trudne. Rehabilitacja była intensywna i ciężko pracowałem. Muszę podziękować mojemu fizjoterapeucie Jordiemu za jego pracę. Po części dzięki niemu tak szybko wróciłem. Przyjechaliśmy tutaj i chcieliśmy zanotować bardzo dobry wyścig, to tor który lubię, więc nie miałem zamiaru walczyć o coś innego, niż tylko zwycięstwo. Dlatego też ciężko pracowałem od piątku. Straciłem punkty przez nieobecność w kilku wyścigach, więc zależało mi, aby moje szanse na tytuł odżyły. Zasłużyliśmy na ten wynik, muszę podziękować zespołowi za ich wkład w ten rezultat. Wykonali świetną robotę. Od początku wyścigu postanowiłem sobie, że będę starał się odjechać od reszty stawki, żeby być w bardziej komfortowej sytuacji pod koniec rywalizacji. Opony sprawowały się całkiem dobrze, a ja byłem cały czas skoncentrowany. Gdy wiedziałem, że mam przewagę, zacząłem oszczędzać moje opony przeznaczone do jazdy na mokrej nawierzchni. Pod koniec wyścigu trochę bolały mnie plecy, ale jestem niesamowicie szczęśliwy, że tak się wszystko zakończyło. Następny wyścig to Indianapolis, miejsce, gdzie zdobyłem swoje pierwsze w karierze zwycięstwo – mam zamiar zrobić to samo w tym roku. – tymi słowami Nico Terol podsumował miniony weekend.
Apetyt na zwycięstwo miał również zespołowy kolega Terola, Bradley Smith. Brytyjczyk wygrał sobotnie kwalifikacje i do wyścigu startował z Pole Position. Niestety, w niedzielę nie było już tak różowo i rywalizacja potoczyła się zupełnie nie po myśli zawodnika. Ostatecznie Bradley zajął 6 miejsce i tak opisał swoje wrażenia po Grand Prix Czech: Prawdę mówiąc jestem rozczarowany rozstrzygnięciem wyścigu. Byłem całkowicie pewien, że jestem na najlepszej drodze, aby zaliczyć dobry wyścig, jednak wszystko zaczęło się psuć. Trudno było ustalić, jaką podjąć decyzję w sprawie opon, zdecydowaliśmy się pojechać na oponach wet przy ustawieniach suchych. Miałem spore problemy z przyczepnością na początku wyścigu i musiałem ryzykować na każdym zakręcie, przez co traciłem kolejne pozycje. Gdy tor wysechł całkowicie na dziesięć okrążeń do zakończenia wyścigu, zacząłem przyśpieszać. Jestem rozczarowany, ponieważ byłem w czołówce przez cały weekend i mogłem wygrać, jednak pogoda wytrąciła nas z równowagi. To nie jest rezultat, jaki chciałem osiągnąć w Brnie, ale przynajmniej mogę powiedzieć, że dałem z siebie wszystko. Wiemy, co się stało i teraz wrócimy w pełni formy na Indianapolis.
Nie tylko dla Bradleya nie był to wymarzony wyścig. Niezbyt dobrze Grand Prix Czech wspominać będzie Marc Marquez. Lider klasyfikacji generalnej przewrócił się w czasie piątkowego treningu wolnego i uszkodził lewy bark. Kontuzja była na tyle poważna, że zawodnika nie zobaczyliśmy w sobotę na drugim treningu wolnym. Młody kierowca powrócił na kwalifikacje, gdzie patrząc na okoliczności, spisał się bardzo dobrze i zagwarantował sobie start z pierwszego rzędu. Wyścig ukończył na 7 miejscu: To był trudny, momentami bardzo dziwny wyścig. Na początku warunki panujące na torze nie były optymalne. Dodatkowo moje ramię nie było nawet w 50% sprawne. Przed rozpoczęciem wyścigu dostałem leki przeciwbólowe i szczerze mówiąc, nie mogłem zrobić nic więcej. Nie chciałem ryzykować upadku, moim celem było zdobycie punktów. Ostatnie okrążenie nie było najlepsze w moim wykonaniu, ale osiągnęliśmy cel i jestem pozytywnie nastawiony, jeśli chodzi o mistrzostwo. Udało mi się ukończyć wyścig na siódmym miejscu, teraz wybieramy się do Indianapolis, gdzie mam nadzieję powrócić do czołówki.
Innym pechowcem wyścigu klasy 125cc był Efren Vazquez. Hiszpan walczył miejsce na podium, kiedy to nagle wypadł z toru na dwa okrążenia do zakończenia wyścigu. Jak się okazało, wywrotka spowodowana była kontaktem z Esteve Rabatem, który w wyścigu zajął 3 miejsce. Na konferencji prasowej przeprosił swojego rodaka, ten jednak mimo wszystko jest rozczarowany zachowaniem Tito na torze: Ten weekend nie miał się tak zakończyć. Zespół wykonał fantastyczną pracę, pokonaliśmy wiele trudności, jakie nas napotkały w ten weekend, a w efekcie całe nasze starania zostały zaprzepaszczone przez nieostrożność innych. Esteve Rabat wykonał niepotrzebny i nieuzasadniony ruch, uderzył mnie z prawej strony. Musiałem upaść, aby uniknąć poważniejszego wypadku.
Wśród zawodników klasy 125cc znaleźli się jednak tacy, dla których był to wymarzony wyścig. Piąte miejsce zajął zawodnik z Czech, Jakub Kornfeil. To najlepszy rezultat w karierze młodego kierowcy: Jestem bardzo zadowolony z piątego miejsca. Wybór opon na wyścig nie był łatwy. Używałem opon typu wet w czasie okrążenia rozgrzewającego i widziałem, że na torze jest tylko kilka mokrych punktów. Chciałem więc założyć opony do jazdy po suchej nawierzchni, ale nagle zaczęło znowu trochę padać. Ostatecznie zdecydowaliśmy, by pozostać na oponach na mokrą nawierzchnię. Najbardziej emocjonującym momentem wyścigu była chwila, gdy wyprzedziłem Marqueza, który przecież ma szanse zostać mistrzem świata. Po chwili znalazłem się za Folgerem, jednak tylko na chwilę udało mi się jechać przed nim. Z każdym okrążeniem jazda stawała się coraz trudniejsza ze względu na zużywające się opony.
Jak widać po Grand Prix Czech w stawce zawodników klasy 125cc panują mieszane uczucia. Nie da się jednak ukryć, że wszyscy wiążą spore nadzieje z Grand Prix Indianapolis, które odbędzie się w dniach 27-29 sierpnia.