Zdaniem Alexa Rinsa, poziom Suzuki wrócił już do takiego momentu, że możliwe jest rywalizowanie o pierwsze miejsca w wyścigach. W ostatnim grand prix w Argentynie młody Hiszpan wywalczył dla Suzuki podium – pierwsze od 2016 roku i Mavericka Vinalesa. W porównaniu do swojego poprzednika, Rins widzi się dalej w Suzuki i chce tam kontynuować karierę. Wydaje się, że przedłużenie umowy jest tylko kwestią czasu.
„Wiele się nauczyłem, jadąc z najlepszymi.” – komentował ostatni wyścig MotoGP. „Na ostatnim okrążeniu zobaczyłem, że mogę mieć szanse nawet na zwycięstwo, że mogę walczyć z Crutchlowem i Zarco. Ale w zakręcie #7 się przestraszyłem. Straciłem przyczepność przedniego koła i prawie upadłem. Wtedy zaprzepaściłem wszelkie szanse na wygranie wyścigu. Ale posuwając się krok za krokiem, to trzecie miejsce może kiedyś przerodzić się w zwycięstwo.”
Trzecia pozycja w GP Argentyny daje Rinsowi dobrą kartę przetargową w negocjacjach z Suzuki: „Jesteśmy szczęśliwi wiedząc, że mamy motocykl, mogący osiągać zwycięstwa. W porównaniu do innych widzę, że Suzuki jest świetne. Poprawiliśmy maszynę od ubiegłego roku. Najważniejszą sprawą jest to, że jesteśmy jedną wielką rodziną, więc chciałbym tu pozostać. Nie widzę żadnej innej opcji poza Suzuki.”
Źródło: motorsport.com
Fot. Suzuki
Suzuki wybierając Rinsa zamiast Zarco nie zrobiło błędu. Obaj są świetnymi zawodnikami, tylko Rins miał problemy w pierwszym sezonie. Oby Rins w przyszłości walczył o tytuł nas Suzuki. Vinales miałby czego żałować.
Vinales miał ofertę od Yamahy po odejściu Lorenzo, więc też nie ma czego żałować. Zresztą, teraz jakoś specjalnie słabych wyników nie ma.
A Rins to nawet dobrze by było gdyby został w Suzuki – każdy konstruktor miałby przynajmniej jednego konkurencyjnego kierowcę w stawce.