Andrea Dovizioso powiedział, że to „nie do przyjęcia” stracić dwadzieścia punktów, po tym jak został zabrany z toru przez swojego zespołowego kolegę Andree Iannone podczas ostatniego okrążenia wyścigu o GP Argentyny. DesmoDovi pokazał, że nigdy nie można się poddawać i dopchał swoją maszynę do mety, kończąc wyścig na trzynastej pozycji.
Iannone próbował wyprzedzić Doviego w ostatnim zakręcie, jednak zaliczył uślizg przodu w jego GP16 i chwilę później wspólnie leżeli w żwirze, kończąc marzenia o podwójnym podium dla Ducati. Z wywrotki tej skorzystali Valentino Rossi i Dani Pedrosa, którzy ukończyli wyścig odpowiednio na drugiej i trzeciej pozycji. W wyniku tego incydentu Andrea Iannone został ukarany jednym punktem karnym oraz karą cofnięcia o trzy pozycje na polach startowych w najbliższym wyścigu w Austin.
Okradziony z finiszu na podium, rozczarowany Dovizioso powiedział – „Jestem bardzo rozczarowany, ponieważ strata punktów w taki sposób jest katastrofalna.” Jeśli Dovizioso dojechałby na drugim miejscu, Włoch zajmowałby drugie miejsce w klasyfikacji generalnej tracąc tylko jeden punkt do Marka Marqueza.
„Podszedłem do tego weekendu i wyścigu, aby zrobić najlepszy wynik. Myślę, że jest to droga do wszystkiego, kiedy jeździsz w zespole fabrycznym i chcesz uzyskiwać dobre wyniki. Pracowaliśmy bardzo ciężko, w ciągu ostatnich dwóch lat i naprawdę wspólnie stworzyliśmy dobry motocykl, więc strata punktów w taki sposób jest nie do zaakceptowania. Nie wiedziałem, czy był tam Iannone czy Valentino, ale kiedy upadłem, wiedziałem, że to Iannone i mogłem spodziewać się czegoś takiego.” – powiedział Dovizioso
Pomimo niepowodzenia, Dovizioso znalazł kilka pozytywnych aspektów w ten weekend i z optymizmem spogląda na nadchodzący weekend w Austin.
„Ten weekend był bardzo trudny dla nas wszystkich, musieliśmy poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Byliśmy bardzo konkurencyjni w treningach i kwalifikacjach, mogliśmy też zakończyć wyścig na drugim miejscu. Udało mi się wyprzedzić Valentino, to jest ważne w walce o mistrzostwo, więc są to pozytywne rzeczy na następny wyścig. Austin jest naprawdę ładnym torem i musimy ponownie potwierdzić naszą szybkość w kolejnym wyścigu.” – zakończył Andrea Dovizioso
źródło:crash.net
Brawo Dovi !!! Masz rację – szkoda że się stało co się stało ale trzeba patrzeć do przodu i robić swoje. Team-partner to nie jest kolega – to obecny a za jakiś czas pewnie przyszły konkurent. Każdy patrzy na siebie – i tak właśnie zrobił Iannone ( myślał tylko o sobie a nie o teamie) – przez to wyścigi motocyklowe są takie pasjonujące – nie ma team orders jak w F1. Pewnie, że czasami cierpi na tym cały zespół – ale widowisko jest przednie !!! MM nigdy mnie miał skrupułów aby ostro atakować DP a przecież są w tym samym teamie. The show must go on !!!!!!
szkoda. cała sytuacja była bardzo niepotrzebna !
Propsy za dopchanie motocykla :)
A Iannone nie mógł do dopchać się do mety – dwa punkty za 14 miejsce było do wzięcia.
Prawda? Zrobił show i sobie usiadł – ale są tu tacy, którzy tylko na to czekają (destuction derby). Zdobywanie punktów się nie liczy… Mówię o koleżance KasiaKowalska oczywiście ;)
KTO TO PISAŁ?!!! Rany, q@rwa, boskie! Co to ma być?! Rzetelnie prowadzony portal czy pieprzona gazetka szkolna?! Starajcie się porządnie przetłumaczyć wypowiedzi zawodników przynajmniej w tak istotnych kwestiach, jak ten komentarz Doviego. Ludzie czekali na jego osąd zaistniałego zdarzenia, bo sytuacja była ekstremalna, a znowu dostali jakiś bełkot tłumaczony googlem! Thom@s, weźże zrób porządek w tej redakcji, bo chwilami odechciewa się tego czytać. W dzisiejszej dekadzie, kiedy niemal wszyscy odbiorcy tych „news’ów” znają angielski w stopniu co najmniej „intermediate”, tak bełkotliwy i nie oddający meritum sprawy sposób przekazu informacji jest niedopuszczalny, jeśli chce się utrzymać grupę odbiorców na stałym poziomie. Inaczej ludzie zaczną po prostu czytać jedynie crash.net i przestaną tu w ogóle zaglądać. Przemyśl to, o ile jeszcze dbasz o ten portal…
Widzę że coś zostało tutaj usunięte (…)
Red: zostało, bo to nie onet i mam nadzieję, że nie trzeba tego będzie zbyt często uświadamiać :) Pozdrawiam