Marc Marquez przyznał się do popełnienia błędu, który kosztował go udział w GP Australii. Hiszpan był na dobrej drodze do odniesienia kolejnego zwycięstwa, gdy przez nikogo nieatakowany zaliczył uślizg przedniego koła. Wcześniej uciekł Calowi Crutchlowowi i Polowi Espargaro.
To dla Marqueza dopiero pierwszy w tym roku nieukończony wyścig: „Kiedy osiągnąłem już swój cel, którym w tym przypadku było mistrzostwo, próbujesz dalej zachowywać się tak samo, ale w nieco inny sposób, z większą pewnością siebie. Wydaje ci się, że limity są przesunięte dalej.”
#93 żałuje swojego upadku i tego, że rozczarował zespół. Repsol Honda opuszcza Australię bez choćby jednego punktu, ponieważ ostatni, po kontakcie z Jackiem Millerem, dojechał Nicky Hayden. „Chcieliśmy, by to był świetny wyścig, ale niestety, przytrafił się błąd, który był całkowicie moją winą. Czułem to jeszcze przed upadnięciem bardzo dobrze. To był błąd, w którym straciłem przyczepność przedniego koła.”
„Przykro mi z powodu zespołu, ponieważ wykonali w ten weekend niewiarygodną pracę, ale nie jesteśmy maszynami. Czasem popełniamy błędy.” – dodał Marquez.
Hiszpana zapytano także o niedawne słowa i zapowiedź powrotu „starego Marqueza”. „Mam nadzieję, że „normalny” Marquez będzie bardziej stabilny, jak w tym sezonie. Ale kiedy już masz swój cel, to łatwiej popełnić błąd. W następnych wyścigach spróbujemy to zmienić.” – tłumaczył zawodnik.
Mistrz świata przypomniał także o wcześniejszym podobnym wyścigu na Phillip Island, który miał miejsce dwa lata temu: „W 2014 roku, w innym zakręcie, popełniłem taką samą pomyłkę. Wygrałem tytuł w Japonii, przyjechałem tu, stworzyłem sobie przewagę – i nagle – upadek. Wyciągasz lekcje z pomyłek, ale trudniej jest kontrolować dodatkową pewność siebie, o której informuje twoje ciało.”
Źródło: motorsport.com