Już w ten weekend rozpocznie się piętnasta runda tegorocznego sezonu, rozgrywana pod nazwą IVECO Australian Grand Prix. Czy po raz kolejny czekać nas będą duże emocje? Przeanalizujmy…
Phillip Island jest jednym z najbardziej malowniJuż w ten weekend rozpocznie się piętnasta runda tegorocznego sezonu, rozgrywana pod nazwą IVECO Australian Grand Prix. Czy po raz kolejny czekać nas będą duże emocje? Przeanalizujmy…
Phillip Island jest jednym z najbardziej malowniczo położonych obiektów. Trasa ta jest najszybszą, ale zarazem najbardziej wymagającą dla zawodników, opon i motocykli w całym kalendarzu. Tor cechują zmiany poziomów, a także konieczność szybkiego zmieniania kierunków jazdy, więc niezbędne jest dobre operowanie przepustnicą, a także ogólne opanowanie maszyny. W przeciwieństwie do wielu nowoczesnych obiektów, trasa ta posiada wiele szybkich zakrętów, które są prawdziwym sprawdzianem dla kierowców, przez co bardzo go oni lubią.
Wyspa Filipa, znajdująca się 130km na południe od Melbourne, po raz pierwszy gościła wyścigi w 1920 roku. Jedyną możliwością dostania się na ten, liczący wówczas niecałe 20km tor, była podróż łodzią. Trasa jednak popadła w ruinę, jednak odbudowano go w latach 80., a pierwsze Grand Prix odbyło się tam w sezonie 1989. Położenie w pobliżu Cieśniny Bassa sprawia, że rundy na tymże obiekcie cechują duże zmienności pogodowe.
Nadchodzące zmagania mogą okazać się bardzo ważne dla Valentino Rossi’ego. Lider tabeli generalnej prowadzi teraz z przewagą „zaledwie” osiemnastu punktów, więc aby uniknąć walki o tytuł w ostatniej rundzie, 30’latek ma nadzieję na powiększenie swojej przewagi podczas dwóch nadchodzących rund, by przypieczętować dziewiątą koronę w Motocyklowych Mistrzostwach Świata. Na australijskim obiekcie Włoch aż siedmiokrotnie wygrywał, a do tego czterokrotnie stawał na niższych stopniach podium. Ostatni wyścig w Estoril #46 skończył aż 23 sekundy za Lorenzo, co jest największą stratą, jaką „The Doctor” miał do swojego zespołowego kolegi bez wcześniejszej wywrotki.
Drugi kierowca Fiat Yamahy przyznaje jednak, że nie ma nic do stracenia. W Portugalii Jorge Lorenzo dominował przez cały weekend, a dzięki odniesionemu zwycięstwu, odrobił w klasyfikacji do Valentino aż dwanaście punktów. Hiszpan przyznaje, że w Australii chce przypieczętować tytuł v-ce mistrza, a uda mu się to, kiedy stanie na podium. Co ciekawe, ostatni triumf tego 22’latka z Majorki był w sumie dziesiątym w tym sezonie dla Yamahy. Oznacza to, że jeśli którykolwiek zawodnik jeżdżący na maszynie producenta spod znaku trzech skrzyżowanych kamertonów zwycięży w tym roku, konstruktor wyrówna wynik z sezonu 2005, kiedy to triumfował aż 11 razy.
Dani Pedrosa przyznaje, że będzie to dla niego bardzo ważny wyścig. Walczy on bowiem o trzecie miejsce w tabeli generalnej ze Stonerem, nad którym ma przewagę zaledwie trzech punktów. Hiszpanowi z pewnością nie pomaga fakt, że nadchodzący weekend odbędzie się w ojczyźnie #27 oraz to, iż rok temu #3 musiał zakończyć rundę na Wyspie Filipa już na pierwszym okrążeniu. W drugim zakręcie Dani wyleciał bowiem z toru, przez co ostatecznie pogrzebał swoje nadzieje na tytuł v-ce mistrza świata. Drugi kierowca Repsol Hondy ma z kolei nadzieję na powiększenie ośmiopunktowej przewagi w tabeli nad szóstym Edwardsem. Ostatnio jednak Andrea Doviziosoh przegrał z Amerykaninem, jednak wciąż ma spore szanse na osiągnięcie celu.
Na hat-trick przed własną publicznością ma z kolei nadzieję Casey Stoner. Australijczyk powrócił do ścigania podczas ostatniego Grand Prix na torze Estoril, gdzie udało mu się wywalczyć drugie miejsce. Przypomnijmy, że #27 zrezygnował ze startów w rundach na torze Brno, Indianapolis i Misano, by wyleczyć się z tajemniczej choroby. Ostatecznie okazało się, że „na szczęście” 23’latek z Kurri-Kurri miał „tylko” niedobór sodu i był przetrenowany. Widać jednak, że terapia przynosi efekty i przed nadchodzącym weekendem Casey stawiany jest w roli jednego z faworytów do zwycięstwa. Na swoim domowym torze Stoner wygrywał przez dwa ostatnie sezony i to z naprawdę dużą przewagą nad resztą stawki. Pozytywnie nastawiony do nadchodzącego weekendu jest także Nicky Hayden. Drugi reprezentant barw zespołu Ducati Marlboro zawsze dobrze radził sobie na tym obiekcie. Od sezonu 2003 trzykrotnie stawał tam na podium, a rok temu zdobył trzecie miejsce. Amerykanin ma też nadzieję, że uda mu się wykonać kolejny krok naprzód, by jak najlepiej wykorzystać potencjał swojego Desmosedici GP9.
Nadchodzące Grand Prix będzie tym domowym nie tylko dla Stonera, ale także dla Chrisa Vermeulena. Australijczyk po raz ostatni wystąpi przed swoimi kibicami w barwach zespołu Rizla Suzuki, bowiem w przyszłym roku #7 jeździć będzie w klasie Superbike. W zeszłym roku „Krzyś” zakończył zmagania na torze Phillip Island na pozycji numer piętnaście, a jednym z powodów tak odległego miejsca była wycieczka poza tor już w drugim zakręcie pierwszego kółka. Loris Capirossi z kolei w ubiegłym sezonie zakończył australijskie zmagania na dziesiątym miejscu, a w tym roku w klasyfikacji generalnej zajmuje siódme miejsce. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, by był w stanie „wskoczyć” oczko wyżej. Włoch, nielubiący określenia „weteran” z pewnością ma jeszcze w pamięci rundę na Phillip Island sprzed dziewiętnastu lat. Wówczas, jeżdżąc w klasie 125cc, zwyciężył w wyścigu i stał się przy okazji najmłodszym Mistrzem Świata w historii. Triumf ten #65 powtórzył także rok później.
Bardzo dobrze tor ten znają zawodnicy zespołu Monster Yamaha Tech3. Walczący o piąte miejsce w klasyfikacji generalnej Colin Edwards, tracący do piątego Dovizioso osiem punktów, jest pozytywnie nastawiony przed nadchodzącą rundą. Choć rok temu był ósmy w Australii, nie ukrywa, że tym razem chciałby spisać się lepiej i znów być „najlepszym z reszty”. Zważywszy na jego tegoroczne wyniki — ma na to niemałe szanse. W dobrym stylu w kategorią MotoGP chce się pożegnać James Toseland. Brytyjczyk zeszłoroczne GP Australii zakończył jako szósty, a w tym sezonie z pewnością nie pogardziłby takim samym wynikiem. „Pianista” bardzo dobrze zna ten obiekt jeszcze z czasów swoich startów w WSBK, gdzie notabene, znów ścigać się będzie w przyszłym roku.
O miejsca, teraz już tak naprawdę chyba tylko w Moto2, walczyć będą do końca sezonu obaj kierowcy ekipy San Carlo Honda Gresini. Szósty na mecie ostatniego wyścigu w Portugalii – Toni Elias rok temu, jeszcze na Ducati, na torze Phillip Island był jedenasty, jednak w ten weekend liczy on na o wiele lepsze wyniki. Jak sam jednak Hiszpan przyznaje — tu bardzo ważna jest przyczepność szczególnie tylnego koła, a on wraz ze swoim zespołem ma z tym problemy od początku sezonu. Choć wie, że będzie ciężko — zrobi wszystko co się da, by pojechać jak najlepiej. Dla Alexa de Angelisa jest to z kolei drugi, obok Sachsenringu ulubiony tor w kalendarzu, więc nie ukrywa, że chce powalczyć o przyzwoity wynik. Kiedy dołożymy do tego fakt nie ukończonych dwóch ostatnich wyścigów, odbywających się w Misano i Estoril — reprezentant Republiki San Marino ma naprawdę ogromną motywację.
Celem Miki Kallio na trzy ostatnie wyścigi sezonu jest przynajmniej jeden finisz w czołowej szóstce, a Niccolo Canepa chce jak najlepiej zaprezentować się w swoich trzech ostatnich rundach w klasie MotoGP. W Estoril #36 miał realne szanse na szóste miejsce, jednak przewrócił się już na jednym z pierwszych okrążeń. Dla drugiego zawodnika teamu Pramac Racing będzie to z kolei kolejny nowy tor do nauki. Jedenaście punktów w klasyfikacji teamów przed tą ekipą znajduje się z kolei zespół Hayate Racing, w którego barwach jeździ tylko jeden zawodnik – Marco Melandri! W kolejnym sezonie Włoch reprezentować będzie barwy San Carlo Honda Gresini, a partnerować mu będzie jego imiennik – Marco Simoncelli. W ubiegłym sezonie #33 męczył się na Desmosedici, więc jego wynik na Phillip Island nie był adekwatny do formy. Warto jednak zaznaczyć, że w sezonie 2006 nie dał rywalom żadnych szans, jednakże rok później dojechał dopiero jako dziesiąty. Nie zmienia to jednak faktu, że ten 27’latek z Ravenny jest jedynym kierowcą w stawce, który triumfował na tym australijskim obiekcie w każdej z kategorii.
Na kolejny solidny finisz ma nadzieję Randy de Puniet. Francuz, dzięki jeździe na oponach marki Bridgestone radzi sobie o wiele lepiej niż w ubiegłym sezonie na Michelinach. #14 do mety nie dojechał tylko na Sachsenringu, a dzięki regularnym finiszom w czołowej dziesiątce w „generalce” jest ósmy. Do siódmego „Capirexa” traci jednak tylko cztery oczka, więc walka trwać będzie w najlepsze. Czternasty przez trzy ostatnie rundy Gabor Talmacsi z pewnością po cichu liczy na nieco lepszy rezultat. Co ciekawe, startujący w MotoGP od czasu rundy w Katalonii Węgier, już od weekendu w Niemczech dojeżdżał do mety na punktowanych miejscach.
Szczegółowy harmonogram nadchodzącego Grand Prix pojawi się już jutro. Na relacje z całego weekendu serdecznie zapraszamy na strony naszego serwisu. Jednocześnie przypominamy, że aby obejrzeć zmagania zawodników Motocyklowych Mistrzostw Świata czekać nas będzie poranne wstawanie.