Chociaż zespół Yamaha Factory Racing miał na torze Assen szanse na ustrzelenie dubletu, ostatecznie zakończyło się zwycięstwem i szóstym miejscem…
Od samego początku weekendu, a właściwie od piątku, Ben Spies był bardzo szybki, czym udowadniał, że naprawdę lubi tor w Holandii. Wszak to tutaj dwa lata temu wywalczył w serii World Superbike pierwsze pole startowe a dzień później wygrał jeden z wyścigów. Tym razem jednak Amerykanin musiał obejść się smakiem, bowiem w piątkowych kwalifikacjach przegrał z pierwszym Marco Simoncellim o zaledwie 0.009sek. Tak czy inaczej miał bardzo dobre tempo wyścigowe, a przed dzisiejszymi zmaganiami typowany był w roli murowanego faworyta do wywalczenia przynajmniej podium.
Po zgaśnięciu czerwonych świateł, w pierwszym zakręcie #11 utrzymał swoją pozycję, by w drugim łuku wyprzedzić swojego team-partnera Jorge Lorenzo i objąć prowadzenie. Tempo „BigBena” było tak niesamowite, że w ciągu zaledwie dwóch kółek zyskał przewagę 3.5sek nad drugim Stonerem! Potem kontrolował on sytuację, by na metę wpaść ponad siedem sekund przed Casey’em, odnosząc przy okazji swoje pierwsze zwycięstwo w MotoGP. „To był dziwny wyścig, jeden z tych najlepszych jeśli chodzi o moje samopoczucie, a w jego wyniku wygraliśmy!”
Być może gdyby nie kolizja „Por Fuery” i Marco Simoncelliego już na początku zmagań 26’latek z Houston nie miałby tak łatwego zadania, ale tak czy inaczej pojechał dziś niesamowicie. „Widziałem kątem oka wypadek Simoncelliego na telebimie, więc o wszystkim wiedziałem. Dobrze czułem się na maszynie na początkowych okrążeniach, więc dałem z siebie maksimum by otworzyć przewagę. Kiedy Casey zaczął pomału mnie doganiać miałem w zapasie jeszcze kilka dziesiątych sekundy, dlatego mogłem dopasowywać tempo,” komentował dalej Ben.
Dzięki temu triumfowi Mistrz serii World Superbike z sezonu 2009 przesunął się na siódme miejsce w klasyfikacji generalnej, w której dorobkiem punktowym zrównał się z Danim Pedrosą. To jednak Hiszpan, mający tak jak i Spies sześćdziesiąt jeden „oczek”, jest wyżej, bowiem jego drugim najlepszym finiszem, po zwycięstwie, jest drugie miejsce, a Amerykanina – trzecie. „Ten weekend był specjalny dla Yamahy, więc odczuwałem nieco presji, ale okazała się ona tą dobrą. Jechałem najlepiej jak mogłem i chcę podziękować mojej ekipie, bo dała mi dziś świetny motocykl. W końcu wygraliśmy wyścig!” zakończył „BigBen” nawiązując do rocznicy pięćdziesięciu lat startów producenta z Iwaty w rundach Grand Prix.
Szybki na torze Assen, jednak nie tak jak Spies, właściwie od czwartku był też i Jorge Lorenzo. Hiszpan jednak długo nie był w stanie znaleźć idealnych ustawień swojej M1-ki, toteż wyścig rozpoczynać musiał z czwartego pola. Wielu jednak upatrywało w #1 czarnego konia i spodziewało się, że wygra Dutch TT niczym przed rokiem. Już pierwsze zakręty zweryfikowały jednak plany zarówno samego zawodnika jak i jego kibiców. Po starcie bowiem ruszający z czwartego pola „Por Fuera” objął prowadzenie, ale już w drugim łuku znalazł się przed nim jego team-partner Ben.
W pierwszym lewym zakręcie pierwszego okrążenia Marco Simoncelli chciał zaatakować Hiszpana, jednak manewr ten nie poszedł po jego myśli. Na wyjściu z łuku uciekł mu bowiem tył, a upadając zabrał on z toru także i Jorge. Obaj jednak wrócili do rywalizacji, a późniejsze tempo Lorenzo pokazało, że byłby on przynajmniej na podium. Tak czy inaczej jednak na ósmym kółku pokonał on Hectora Barberę i Kousuke Akiyoshiego, na dziesiątym Alvaro Bautistę, a w połowie dystansu znalazł się też przed Tonim Eliasem i Hiroshim Aoyamą. Nie zamierzał on jednak zwalniać tempa i po zjechaniu do boksu Cala Crutchlowa, na dwudziestej drugiej cyrkulacji dwukrotny Mistrz Świata klasy 250cc wyprzedził Colina Edwardsa awansując na szóste miejsce.
„Oczywiście Simoncelli nie chciał zgarnąć mnie z toru, to nie było jego intencją, ale myślę, że nie jest on do końca świadom zagrożeń w tej klasie z tymi oponami,” rozpoczął dość ostro #1, po czym kontynuował: „Myślałem, że nauczył się czegoś na błędach po sytuacji z Danim, ale to oczywiste, że nie nauczył się niczego. Dobrą rzeczą jest to, że dojechałem do mety szósty i zdobyłem trochę punktów. Byłem szybki, miałem naprawdę dobre tempo, ale przez tą sytuację mistrzostwa stały się dla nas trudniejsze. Teraz musimy iść na całość, wygrywać wyścigi i odrabiać stratę. Wykonujemy zmiany w motocyklu, dzięki którym jest on stabilniejszy na ostrych hamowaniach.”
Przez to dzisiejsze szóste miejsce, w tabeli co prawda 24’latek z Majorki nadal zajmuje pozycję numer dwa, ale do liderującego Casey’a Stonera traci już nie osiemnaście, a dwadzieścia osiem punktów. Nie dziwi więc, że na Mugello chce on pokonać Australijczyka i odrobić chociaż kilka „oczek”. „Myślę, że dzięki tym zmianom we Włoszech możemy być silniejsi, jak to zresztą zaprezentował dziś Ben. Chcę mu serdecznie pogratulować jego pierwszego triumfu w MotoGP, a także podziękować całej mojej ekipie. Raz jeszcze wszyscy pracowali najlepiej jak potrafili, by dać mi jak najszybszy motocykl,” zakończył obrońca tytułu mistrzowskiego.