Chociaż początkowo niewiele na to wskazywało, ostatecznie dotarły do nas informacje, że w jutrzejszych wyścigach swoich kategorii nie wystartują Nico Terol oraz Loris Capirossi. Oto dlaczego tak się stało.
Zacznijmy może od Hiszpana, który jest przecież liderem klasyfikacji generalnej klasy 125cc z dorobkiem stu dwudziestu ośmiu punktów. Tak czy inaczej więc pomimo jutrzejszej absencji nikt nie odbierze mu prowadzenia, bowiem nawet gdyby wygrał drugi w tabeli Jonas Folger (a dziś i Niemiec leżał na deskach) to i tak traciłby on do #18 dziesięć „oczek”.
Już w kwalifikacjach podopieczny Jorge Martineza „Aspara” miał spore problemy po tym, jak w porannym treningu mocno uderzył się w piętę, przez co utykał, i złamał mały palec prawej ręki. W czasie QP był on na okrążeniu, które prowizorycznie dałoby mu Pole Position, ale wówczas upadł przy prędkości 222 km/h i dodatkowo mocno starł i tak już uszkodzony palec. W Centrum Medycznym podano mu znieczulenie i tymczasowo zszyto ranę, ale uszkodzone ścięgna w palcu sprawiły, że wraca on do Barcelony by poddać się operacji.
„Jestem rozczarowany, bo to był dziwny dzień. Rano zaliczyłem potężną wywrotkę na slickach, która zakończyła się małym złamaniem palca. Odczuwałem ból po południu, ale dobrze czułem się na maszynie. Dawałem z siebie wszystko na ostatnim kółku. Przewróciłem się na lekkim załamaniu tylnej prostej przy prędkości 222 km/h. Długo sunąłem po ziemi i zdarłem sporo skóry z palca. To część naszej pracy, a w takich sytuacjach musisz pokazać swoją siłę. Na domiar złego uszkodziłem ścięgna, więc słuszną decyzją jest udanie się na operację, bo straciłbym mobilność. Zabieg pomoże w szybszym dojściu do siebie. Szkoda, bo chciałbym wystartować w wyścigu, ale lepszym posunięciem jest udanie się na operację,” potwierdził Nico Terol.
Dopiero co stawka klasy MotoGP powróciła do stanu siedemnastu zawodników, to jutrzejszy wyścig znów odbędzie się w niekompletnym składzie. Tym razem wszystko za sprawą Lorisa Capirossiego, który po upadku w sesji kwalifikacyjnej jest niezdolny do jutrzejszego startu. W końcowej fazie QP Włoch wylądował na deskach, po czym został uderzony przez swoje Desmosedici GP11 i długo nie podnosił się z asfaltu. Jak przyznał Nicky Hayden, #65 upadł w bardzo szybkiej sekcji i po tym organizatorzy powinni przerwać sesję, bo było naprawdę niebezpiecznie.
Od początku sezonu 38’latek z Bolonii nie radzi sobie najlepiej, w klasyfikacji generalnej jest dopiero szesnasty z dorobkiem zaledwie dwudziestu dwóch punktów. W międzyczasie nie ukończył on kilku wyścigów, przy okazji nabawiając się też zapalenia barku. Teraz jednak, chociaż w wywrotce na torze w Holandii nie złamał żadnej kości, to jest mocno poobijany. Wstępne badania w Clinica Mobile wykluczyły poważniejsze urazy, a potwierdziły to też testy w szpitalu w Assen. Tak czy inaczej jednak „Capirex” nabawił się zwichnięcia prawego ramienia oraz uszkodził niektóre chrząstki międzyżebrowe.
„Nie mam zbyt wiele do powiedzenia, bo przecież nie jest fajnie zostać zmiażdżonym przez własny motocykl przy dużej prędkości,” mówił Loris, który po Alvaro Bautiście, Danim Pedrosie, Colinie Edwardsie i Calu Crutchlowie jako kolejny zawodnik klasy królewskiej opuści z powodu kontuzji przynajmniej jeden wyścig. „Czuję się nieco lepiej i przykro mi, że nie wezmę udziału w jutrzejszych zmaganiach. Byłem na moim najszybszym kółku, mogłem poprawić czas. Od rana miałem jednak problemy w lewych zakrętach, co spowodowało, że straciłem kontrolę. Jutro wracam do Monte Carlo [gdzie mieszka Capirossi – przyp. autora], a po dwóch dniach odpoczynku przejdę kolejne testy medyczne,” zakończył weteran wyścigów Grand Prix. Już za tydzień odbędzie się jego domowa runda na torze Mugello.