Leon Haslam nie ukończył drugiego wyścigu na Imoli, zaliczając groźnego high-side’a. Na szczęście nie sprawdziły się pierwotne przypuszczenia o złamanych żebrach brytyjskiego zawodnika.
Haslam od początku nie radził sobie zbyt dobrze na Imoli – a raczej niezbyt odpowiadała jego motocyklowi charakterystyka toru. W pierwszym wyścigu udało się dotrzeć na czwartym miejscu, ale z ogromną stratą do czołowej trójki.
Drugi wyścig to już wspomniana wywrotka. Haslam traci już 87 punktów do prowadzącego w klasyfikacji WSBK Jonathana Rea z Kawasaki, który w tym roku odniósł osiem wygranych, w porównaniu do zaledwie jednej Haslama.
„Trudny dzień dla mnie. W pierwszym wyścigu dowiozłem do mety najlepszy możliwy wynik. W drugim miałem problemy z hamowaniami i kilka razy wyjeżdżałem zbyt szeroko, jadąc za Michaelem van der Markiem i Jordi Torresem.” – opisywał zawodnik Aprilii.
„W końcu znalazłem dobry rytm, ale kiedy tylko zacząłem odzyskiwać, zaliczyłem potężny upadek w zakręcie numer 3. Jestem cały obolały, ale i tak uważam, że miałem szczęście. Na Donington Park powinienem być w 100 procentach sprawny.” – zakończył.