Home / Inne / AMA Supercross FIM World Championships – Relacja z rundy 10 (Kl. Supercross).

AMA Supercross FIM World Championships – Relacja z rundy 10 (Kl. Supercross).

„To był wielki i pełen emocji wyścig. Wyścig mistrzów, bo w tym wyścigu każdy kto zdołał przebrnąć przez bieg eliminacyjny i dojechać do mety biegu głównego – był zwycięzcą…”. Tym razem pod lupę bierzemy mężów z mistrzowskiej klasy Supercross. Fakt, „upłynnienia się” toru w Daytona, sprawił, że jest co analizować… O tym jaką pogodą powitała nas miniona niedziela na torze Daytona International Speedway, pisaliśmy już w części pierwszej naszej relacji. By zatem nie obwijać bezcelowo w bawełnę, przejdźmy do sedna sprawa, czyli eliminacji.

Biegi eliminacyjne – Klasa Supercross:

Po biegach eliminacyjnych klasy Lites 250, przed chłopakami z 450-tek nie malowała się zbyt ciekawa perspektywa. Tor, którego konsystencja zmieniła się diametralnie, w porównaniu z tym co zaplanowali sobie organizatorzy, przypominał teraz – i nie zawaham się użyć tego określenia – Bagna Luizjany. Trasa tonęła bowiem w hektolitrach wody, która w zmieszaniu się z ziemią stworzyła „piękną, brązową papkę”. Ale w tym sporcie nie ma że boli i to, że  goście w serii Supercross noszą ładne, kolorowe i praktycznie zawsze czyste ciuszki, nie klasyfikuje ich do kategorii „cieniasów”. To prawdziwi twardziele, ludzie ze stali…

Heat 1:

Zwycięstwo w tym biegu zapewnił sobie rider zespołu Hondy, Kelvin Windham. Kolejny był – Davi Millsaps. a trzeci, Kyle Regal. Nie trzeba było długo czekać by uzmysłowić sobie jak wielka rola w tej imprezie przypadła „opadom deszczu”. Fani cyferek – radujcie się! Podczas kwalifikacji do samej imprezy, podczas których warunki były o niebo lepsze, niż te z głównego eventu, Windham wykręcił czas 1.24.47. Warto dodać, że był to drugi czas wśród wszystkich riderów450’. Pierwszy bowiem rezultat przypadł niepokonanemu w Daytonie – Jamesowi Stewartowi – 1.21.99. Odnotowany przez Kevina Windhama czas w Heat 1 (na jego najszybszym okrążeniu) był prawie o 10s. gorszy od kwalifikacyjnego – 1.33. Ten fakt świetnie ilustruje nam, jak wielkie zmiany musiały dokonać się na torze, że rider rangi Kevina musiał poświęcić w biegu eliminacyjnym jak i w biegu głównym o średnio 10s. więcej na każdy „laps”. To przełożyło się z kolei na długość całego wyścigu, który mimo skrócenia z 20 do 16 okrążeń (mowa o biegu głównym) trwał dla niektórych grubo ponad 25 minut. To naprawdę dużo! Ale do main eventu powrócimy za chwilę…

 

Heat 2:

Błoto stawało się coraz bardziej grząskie, zawodnicy brodzili w nim coraz głębiej, a publika… publika miały coraz więcej atrakcji! A te od samego początku w Heat 2 zapewnił James Stewart, który mimo paskudnych warunków już po chwili wbił się na czoło błotnego peletonu. Ryan Villopoto musiał mu ulec i do samego końca obstawiał już drugą lokatę w stawce. Nic więc dziwnego, bo jego strata do szalonego numeru #7 rosła z każdym kolejnym zakrętem. Trzeci miejsce zajął gościnnie walczący w klasie 450 ccm, Marvin Musquin. Jak widać Francuz nie marnuje wolego czasu i każdą napotkaną okazję wykorzystuje na trening – i jak widać, jest to trening na najwyższym, światowym poziomie. Zatem Musquin trzeci, a Matt Goerke, Mike Alessi zajęli kolejno czwarte i piąte miejsce.

Najlepsi z najlepszych zostali więc w naturalny sposób wyselekcjonowani i był to już tylko zwiastun jednego – gwoździa wieczoru, czyli Mail Eventu Klasy 450.

 

Bieg główny – Klasa Supercross:

Dungey, Reed – wyeliminowani. W tym biegu na drodze do zwycięstwa stał więc Stewartowi jeden człowiek – Ryan Villopoto. Czemu taka kolejność? Czemu Villopoto Stewartowi, a nie na odwrót? Bowiem już od pierwszych metrów, niczym pchnięty przez rękę opaczności zespołu Yamahy, ruszył Stewart, ale… mimo to, szarżę na pierwszy „korner” przypuścił Davi Millaps! Kolej Stewarta miała dopiero nadejść. Jednak jeszcze nie teraz. Millspas nie szczędził ani siebie, ani motocykla i gnał narzucając zabójcze tempo mimo zaistniałych warunków. Gdy ten dojeżdżał do końca drugiej długiej sekcji na torze, to na jej wjeździe doszło do małej przepychanki między riderami, a jeden z nich pozwolił sobie nawet na całkiem zacne „ścięcie” zakrętu. Szybko to jednak odpokutował zaliczając glebę. Co ciekawe – owym riderem był Villopoto! To nie był koniec jego problemów. Kolejne jakże cenne w tym sporcie sekundy, stracił na odpalaniu swojego zielonego sprzęta. Fakt tez bezlitośnie zepchnął Ryana na ostatnie miejsce w stawce. Stewart mógł więc odetchnąć z ulgą – kolejnemu z wielkich powinęła się noga. By jednak dopiąć swego, sam nie mógł dopuścić do takiego stanu rzeczy. Póki co „nie dopuszczał” i mocno obstawiał plecy Millsapsa. Nie wolno było zapominać mimo to o fakcie, że wyścig dopiero się rozpoczął i że wszystko może się zmienić – może „Ostatni będą pierwszymi….?”

 [youtube]http://www.youtube.com/watch?v=v9BfFozylpc[/youtube]

Póki co wjechaliśmy na drugie okrążenie. Villopoto zajmował 17. miejsce, a walka o najwyższą stawkę toczyła się pomiędzy dwoma riderami Yamhay – Stewartem i Millsapsem. Strata #7 do Davi’ego wynosiła trochę ponad sekundę. Nieco więcej do lidera tracił już Kevin Windham obsadzający obecnie trzecią pozycję – 3,55. Marvin Musquin reprezentował już całkiem inny świat i był liderem swojego własnego peletonu. By dogonić Millsapsa potrzebowałby na to ponad 11s. Metcalfe był piąty, trzymając się blisko Marvina, a Weimer szósty.

Żółte flagi powiewały bez przerwy. Nie zniechęciło to jednak do Stewarta, by podjąć najważniejszy i najtrafniejszy manewr w całym wyścigu. Na trzecim okrążeniu przypuścił on bowiem zamach na Millspapsa, czego efektem była jego detronizacja. Stewart przejął prowadzenie i jak warto dodać – nie oddał go już do ostatnich metrów! Windham, Musquin – bez zmian. Weimer, dzięki błędowi Metcalfe’a, uzyskał z kolei awans na piątkę.

Taki obrót sprawy miał miejsce dość długo i w sumie sytuacja wyglądała na ustabilizowaną. Więcej grzmotów było z tyłu stawki, a w zasadzie, to już w jej środku. Zeusem miotającym gromy był Villopoto, który na 9 okrążeniu był już szczęśliwym lokatorem pierwszej dziesiątki, zajmował 9 pozycję. Na pierwszą trójkę nie miał już jednak co liczyć, baa! Nawet co marzyć. Strata Millsapsa do królującego Bubby wynosiła ponad 11s, trzeciego Windhama 18s, a samego Villopoto 64s! Różnica była więc kolosalna…

Ale Villopoto walczył – walczył o swoje własne zwycięstwo, którego ukoronowaniem nie koniecznie miał być „laur Monster Energy”. Na cztery okrążenia przed końcem Villopoto zdołał wgryźć się na lokatę 8. Jednak nie był to koniec jego podbojów. Prawdziwą szarżę przygotował właśnie na ostatnie okrążenia i choć to naprawdę trudne do uwierzenia, ale te dotychczas najtrudniejsze zawody tegorocznego sezonu – Ryan Villopoto ukończył na miejscu… piątym! Fakt awansu w tych arcytrudnych warunkach o 13. pozycji może charakteryzować tylko jedną osobę – prawdziwego mistrza, którym Ryan nie bez powodu jest! Panem tego wyścigu został aczkolwiek James Stewart i to jak najbardziej zasłużenie. Wygrał i to w fantastycznym stylu. Wielu – w tym i ja – czuje niestety pewien niedosyt…zadaje sobie jedno pytania. Jak wyglądałby ten wyścig gdyby trwał tradycyjnie 20 okrążeń? Czy bylibyśmy świadkami wielkiego triumfu Bubby, a może jeszcze większego sukcesu Villopoto? Na te pytania nie znajdziemy niestety nigdy odpowiedź, możemy tylko snuć swoje teorie. Jedno jest jednak pewne. W tym scenariuszu gwiazdą był Stewart, ale i wielki mistrz mimo porażki, nie dał o sobie zapomnieć…

Davi Millsaps zasłużenie obstawił drugi schodek podium, stawiając się tym samym wyżej nad Kevinem Windhamem. Marvin Musquin dekorowanej trójce przyglądał się z czwartej pozycji – wraz z piątym Villopoto.

To był wielki i pełen emocji wyścig. Wyścig mistrzów, bo w tym wyścigu każdy kto zdołał przebrnąć przez bieg eliminacyjny i dojechać do mety biegu głównego – był zwycięzcą…

A na kolejną rundę zapraszamy już teraz. Odbędzie się ona 17 marca (najbliższa sobota) na stadionie Lucas Oil w Indianapolis. Oczywiście pełną relację z tego wydarzenia znajdziecie tuż po niedzieli, na motosports.pl.

Klasyfikacja generalna – Klasa Supercross 450 (po 10 rundach).

1. Ryan Villopoto (Kawasami) – 221 pkt.

2. Ryan Dungey (KTM) – 192 pkt.

3. James Stewart (Yamaha) – 177 pkt.

4. Kevin Windham (Honda) – 143 pkt.

5. Jake Weimer (Kawasaki) – 134 pkt.

6. Davi Millsaps (Yamaha) – 131 pkt.

foto by Frank Hoppen

AUTOR: Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są gwiazdką *

*

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
147 zapytań w 1,595 sek