Po stracie cennych punktów do głównego rywala w Australii Pecco Bagnaia postanowił otworzyć na nowo sprawę z GP Aragonii. Wówczas w samej końcówce wyścigu Alex Marquez chciał skontrować manewr Włocha, ale zamiast tego obaj zawodnicy skończyli zmagania w żwirze.
Weekend w Australii na pewno nie potoczył się po myśli urzędującego mistrza świata. W kwalifikacjach i sprincie nie do pokonania był Jorge Martin, a gdyby tego było mało, w ścisłej czołówce znaleźli się jeszcze Enea Bastianini (w Sprincie) i Marc Marquez, którzy zabrali nieco punktów Bagnaii. Włoch ukończył Sprint poza podium, natomiast w głównym wyścigu dojechał na trzeciej pozycji, ale z ogromną stratą do prowadzącej dwójki. Taki rozwój wydarzeń sprawił, że strata do liderującego w klasyfikacji generalnej Martina powiększyła się z 10 do 20 punktów.
Po zakończonym niedzielnym wyścigu postanowił odnieść się do szans na obronę tytułu i wspomnieć o incydencie z Alexem Marquezem w Aragonii, który kosztował go potencjalnie 16 punktów.
„Myślę, że jest jak w Indonezji” – odpowiedział na pytanie o sytuację w klasyfikacji. „Ciągle odrabiamy, tracimy, odrabiamy, tracimy. Nasze osiągi są dość zrównoważone. Niestety kontakt, który spowodował mój upadek z Alexem Marquezem, jest obecnie tym, co najbardziej waży w mistrzostwach. Ale musimy się skoncentrować i podejść do kolejnych wyścigów z dużą pewnością siebie, wiedząc, że to są tory, na których jestem bardzo szybki” – dodał.
Na początku niedzielnych zmagań o GP Australii Bagnaia nie jechał źle, a nawet przez krótką chwilę prowadził, po tym jak błąd w pierwszym zakręcie popełnił Jorge Martin. Włoch wykorzystał to dwa zakręty później, ale nie nacieszył się długo prowadzeniem, gdyż jego rywal błyskawicznie go skontrował. Jak twierdził po zakończeniu rywalizacji, jego przednia opona była zniszczona, a to nie pozwoliło mu na dalszą podróż w grupie z Marquezem i Martinem.
„Od rana czułem się o wiele lepiej, poprawiliśmy ustawienia i byłem zadowolony. Ale potem w wyścigu, jak tylko zużyłem przednią oponę, zaczęło mi być ciężko ich gonić. Musiałem więc zwolnić, a przewaga nad chłopakami z tyłu była ogromna. Miałem 8,2 sekundy przewagi, ale potem musiałem bardzo zwolnić, bo ryzykowałem upadkiem. Więc było ciężko. Wykonali lepszą robotę od nas wczoraj, bo w piątek byliśmy bardzo blisko, ale wczoraj popełniliśmy błąd z ustawieniami, a oni zrobili krok naprzód, a my po prostu to przegapiliśmy dzisiaj” – dodał na sam koniec swojej wypowiedzi.
Źródło: crash.net
Muszę przyznać, że ta wypowiedź Bagnai naprawdę mnie martwi. Wyraźnie daje się odczuć, że poczuł się słaby i ogarnia go niemoc. To bardzo niepokojący sygnał na dalszą część sezonu. Zamiast walczyć z pełnym zaangażowaniem, zaczyna przytaczać różne wymówki i już jakby szuka winnego. To nie wróży dobrze, bo tak się zachowuje ktoś, kto boi się porażki. Tacy zawodnicy, zamiast się wznieść na wyższy poziom, często sami się podkopują. Bagnaia to wielki talent, ale jeśli dalej będzie tak myśleć, to może nie zdoła wytrzymać presji, którą niesie za sobą walka o tytuł.
Bardzo ładnie ubrałeś w słowa to co sobie pomyślałem po przeczytaniu tego komentarza. Tego typu teksty dla mnie są przejawem tego, że godzi się z przegraną w mistrzostwach już teraz, dziś.
Tak ,trafnie napisane Dodam że równie dobrze zarzuty może mieć też do siebie typu – we wcześniejszych wyścigach mogłem zdobyć więcej punktów i teraz bym mniej tracił do Martina
Niektórych porażki jeszcze berdziej motywują ale wygląda na to że w przypadku Bagnai jest odwrotnie
Jak lubię Baganię, tak nie lubię tego typu wypowiedzi, z punktu widzenia zdobytych punktów, upadek z Marqez’em młodym waży tak samo jak stracone punkty po wywrotkach w sprintach .
Robiąc takie założenie, nie można pominąć błędów Martina, i również założyć, że gdyby nie upadek w Niemczech i zjazd na zmianę opon w misiano to byłby wyprzedzał Peco jeszcze bardziej w kwalifikacji generalnej.
Sezon trzeba liczyć jako całość, punktem zwrotnym to może być jeden czy drugi błąd w sezonie, a nie seria upadków i błędów.
Odnoszę wrażenie że Pecco brak tego sportowego pazura walki. Jak jedzie dobrze to jest ok. Ale jak coś nie wychodzi to często biała flaga. Trochę jak Quartaro . Chociaż obaj to bardzo dobrzy jeźdźcy z dużym potencjałem. Ale zbyt mało w nich tego złego chłopca typu VR, MM, Bestia czy nawet Acosta.