Ben Spies, nieobecny na paddocku MotoGP od czasu Grand Prix Włoch, pojawił się ponownie za kulisami Motocyklowych Mistrzostw Świata w ten weekend podczas zmagań na jego domowym torze Laguna Seca. Amerykanin jest przekonany, że do walki powróci już w przyszłym miesiącu, przy okazji Grand Prix na słynnym obiekcie Indianapolis Motor Speedway.
Od października ubiegłego sezonu #11 ścigał się zaledwie dwa razy, a wszystko przez kontuzję barku, jakiej nabawił się wówczas podczas wyścigu w Malezji. W tym roku wystartował on w Katarze, nadal nie będąc w pełni sił. Choć nie było to najrozsądniejsze, jeździł on także podczas inauguracyjnej rundy o Grand Prix Ameryk w swoim rodzinnym Teksasie. Po tym jednak kontuzje znów się odnowiły i musiał on pauzować, do czasu zaliczenia nieudanego powrotu przy okazji zmagań na Mugello. Od czasu włoskiej rundy nieustannie przechodzi on rehabilitację i wróci do ścigania za trzy tygodnie.
„Po raz pierwszy od długiego czasu jestem zadowolony, ponieważ z moim zdrowiem jest coraz lepiej – mówił były Mistrz serii World Superbike i triumfator jednego wyścigu w MotoGP. – Na początku sezonu pospieszyliśmy się z powrotem, zrobiliśmy to zbyt szybko. W Austin nabawiłem się kolejnej kontuzji, bo nie miałem odpowiedniej siły, aby jeździć. Czasami już tak jest, że kontuzje powodują kolejne kontuzje. Ducati, ja oraz mój włoski i amerykański lekarz podjęliśmy odpowiednią decyzję, by wrócić w jak najlepszym momencie i nie wywierać zbytniej presji. Chciałbym, aby ta runda na Laguna Seca odbywała się dwa tygodnie później, dzięki czemu mógłbym tu wystartować.”
Chociaż Spies ma kontrakt na przyszły sezon, jego przyszłość stanęła ostatnio pod sporym znakiem zapytania. Nawet pomimo tego, iż Ducati potwierdziło nieoficjalnie, iż Ben będzie dalej startował w teamie Pramac Racing za rok. „Widziałem się dwa dni temu z lekarzami i wszystko idzie zgodnie z planem, więc czekam na powrót na Indy w stuprocentowej formie. Straciliśmy sporą część wyścigów, ale już nie mogę się doczekać, kiedy tak naprawdę rozpocznę „mój sezon” w Indianapolis i powrót na miejsce, w którym powinienem być.”
„Teraz wierzę w siebie jeśli chodzi o kwestie zdrowotne, ale jednocześnie wiem, że nie wrócę od razu do niesamowitej szybkości na torze w ciągu jednej sesji. Wiem, że było wiele plotek odnośnie mojej decyzji. Wiem jednak, że zdecydowanie się na przerwę i powrót w spokoju do najlepszej formy było najlepszą rzeczą, jaką mogłem zrobić. Teraz mogę jechać na Indy i wiem, że moje zdrowie jest takie, jakie być powinno i jedyne nad czym muszę pracować, to powrót do bycia jak najszybszym na torze. Czuję coś takiego po raz pierwszy od ośmiu miesięcy!”
Na sam koniec Ben opowiedział więcej, jak wyglądały jego zabiegi w trakcie nieobecności w MotoGP. „Miałem rehabilitację trzy lub cztery razy w tygodniu w najlepszym do tego miejscu w Dallas, które jednocześnie jest jednym z najlepszych w całych Stanach Zjednoczonych. Kontrolowano mnie każdego dnia i decydowano, nad czym musimy jeszcze popracować. Kiedy widzieli, że muszę poprawić to czy tamto, od razu zmienialiśmy program. Ludzie nie widzieli mnie na wyścigach, ale ciężko pracowałem w domu by wrócić do punktu, gdzie powinienem być. Zabrało to zdecydowanie więcej czasu niż ja, czy ktokolwiek inny by tego chciał, ale nie możemy nic z tym zrobić.”
W większości rund Grand Prix kontuzjowanego 29-letniego zawodnika z Dallas zastępował Włoch Michele Pirro. W ten weekend jednak kierowca testowy nie był w stanie tego zrobić (Ducati już wcześniej zaplanowało testy w Misano Adriatico), toteż na Desmosedici GP13 należące do Amerykanina wsiadł Sanmaryńczyk, obecny zawodnik Moto2, Alex de Angelis.
Niektóre błędy też ciągną za sobą kolejne: Ducati popełniło błąd zatrudniając Bena i do tego na dwa lata…