Mimo pozytywnie zaskakujących rezultatów podczas sesji treningowych, Cal Crutchlow sceptycznie patrzy na swoje szanse na wygraną podczas pierwszego wyścigu nowego sezonu w Katarze.
Brytyjczyk przeszedł do teamu LCR Honda po średnio udanym sezonie w Ducati. Już jednak w trakcie zimowych testów zawodnik z numerem 35 pokazał pazur. Również czwartkowe i piątkowe treningi wolne na torze Losail w jego wykonaniu należały do bardzo udanych. W czwartek skończył na 5. miejscu, a w piątek wykręcił czas, który uplasował go ostatecznie na drugiej pozycji. Cal był jedynie 0.096 sekundy wolniejszy od Marqueza.
Mimo optymistycznych prognoz, zawodnik sceptycznie podchodzi do sesji kwalifikacyjnej, stawiając sobie za cel znalezienie się w „najlepszej szóstce”.
„Jasne, na tę chwilę jesteśmy prawdopodobnie w najlepszej szóstce, ale za chwilę możesz niespodziewanie wylądować na 12 pozycji. Wszystko jest tu ściśle ze sobą powiązane. Gdyby mnie teraz ktoś zapytał, czego spodziewam się po wyścigu, nie mógłbym mu dać żadnej odpowiedzi. Nie mam pojęcia. Jedno jest pewne. Nie wygram tego wyścigu. Marc jest w tej chwili znacznie silniejszy od reszty zawodników w stawce. To, jak długo – i w dodatku z jaką prędkością – potrafi on jeździć na jednym komplecie opon, robi wrażenie. Jest naprawdę niesamowity. Nikt się do niego nawet nie umywa.” – mówi Crutchlow.
„Wypróbowaliśmy przednią i tylną twardą oponę. Ale przed wyścigiem chcemy jeszcze raz spróbować z miękką mieszanką. Jestem szczęśliwy, że znaleźliśmy się w najlepszej dziesiątce, bo oszczędzimy sobie dzięki temu pierwszej części kwalifikacji. Pozwala nam to również w spokoju pracować w FP4. W zeszłym roku pierwsza część kwalifikacyjna przez cały sezon dawała mi się mocno we znaki.” – dodaje.
Źródło: speedweek.com, fot.: crash.net