Marc Marquez w wywiadzie dla oficjalnej strony motogp.com przyznał, że przez zimę zamierza przeanalizować wszystkie sytuacje, które owocowały znaczną ilością błędów i wypadków. Hiszpan upadał aż 27 razy. Szczęśliwie, upadki przytrafiały się głównie w treningach i kwalifikacjach, dzięki czemu w wyścigach #93 miał już opanowane limity. Marquez wie, że za rok czeka go kolejne wielkie wyzwanie i zdobycz z sezonu 2017 przestanie mieć znaczenie.
„Po tym, jak zostajesz mistrzem, czujesz się tak: „w porządku, teraz jestem w stanie wygrać wszystko!” Ale to tak nie działa. Być może to kwestia mojego charakteru, ale wiem, że za rok będę pamiętał tylko moje błędy z 2017 roku, a nie dobrze chwile. W zimie spróbuję zrozumieć, jak mogę się poprawić. Wiem, że pierwszych sześć wyścigów, pierwsza połowa sezonu były dla mnie koszmarem, zrobiłem wiele błędów.” – powiedział czterokrotny mistrz świata.
„27 wypadków przydarzyło się z jakiegoś powodu. Nie dlatego, że taki jest mój styl, ale dlatego, że musiałem naciskać ponad limitem. Wiele tych wypadków pomogło mi w kończeniu wyścigów, ponieważ gdyby nie upadałbym w treningach, nie wiedziałbym w których zakrętach zachowywać ostrożność. Jeździłbym w inny sposób.” – dodał Marc Marquez.
Hiszpan w samych superlatywach ocenia swoją ekipę Repsol Hondy, który stworzyła mu doskonałą atmosferę: „Mimo 27 upadków, nigdy nie słyszałem żadnych żali ze strony mechaników, żadnych negatywnych komentarzy. Mówili tylko: „nie martw się, naprawimy motocykl i jutro jeśli będziesz chciał, to możesz naciskać jeszcze mocniej”.”.
Ciekawostką jest, że w pierwszych wyścigach Marquez największe zagrożenie widział w duecie Yamahy, Andreę Dovizioso traktując mniej poważnie. „Na początku sezonu mówiłem sobie, że Dovizioso mnie nie pokona. W Mugello mówiłem już: „Dovi wygrał i zabrał punkty Maverickowi (Vinalesowi) i Valentino (Rossiemu).” Ale ostatecznie nauczyłem się najważniejszego, nie tylko jeśli chodzi o motocykle, ale ogólnie o życie. Nie możesz zapominać o nikim.”
To w jakim stopniu będzie ryzykował będzie zależeć od tego jaki pakiet zaoferuje mu Hrc-Honda w przyszłym sezonie Zresztą każdy kto oglądał jego wyścigi(w mniejszych kat.) to wie że On po prostu ma to w naturze że jeżdzi maxa
Czasami mam wrażenie, że te wszystkie wywiady to coraz częściej zasłona dymna. We wszystkim jest ziarnko prawdy, ale jeśli o Marqueza chodzi, to faktycznie on ma taki styl. Może w tym sezonie motocykl częściej popychał go do ryzykowania, ale poza końcówką sezonu nie zauważyłam specjalnej spiny z tego powodu. Z jednym się zgodzę, na początku sezonu najgroźniejsza wydawała się Yamaha.
Tak ,dopóki Rossi nie zaczął narzekać na rame motocykla i od wtedy zaczęły się ich problemy
Niesamowite jest obserwowanie jak on dojrzewa, jak z żywiołowego wojownika powstaje multi-profesjonalista. Na mnie przynajmniej robi to wrażenie. Naprawdę :-O
Mam nadzieję, że przy całym tym profesjonalizmie nie zatraci swojego pazura. Dobrze wiedzieć kiedy można poszaleć a kiedy lepiej pokalkulować w walce o kolejne tytuły i rekordy. Ale odniosłam wrażenie, że w jego przypadku, gdy dochodzi do kalkulacji on sam traci odrobinę radości ze ścigania i de facto staje się bardziej nerwowy. Widać to w wywiadach i konferencjach po takich kalkulowanych wyścigach. Liczę, że Honda spisze się lepiej w następnym sezonie a Marc będzie mógł pozostać profesjonalnym wojownikiem bez konieczności ciągłego testowania wytrzymałości kombików. Z drugiej strony wojowniczy profesjonalista może być bardziej niebezpieczny :)
Sezon 2017 zaczął z nowym dla nich rodzajem silnika, stąd pewnie te niemiłe wspomnienia z samopoczucia na sprzęcie jakie miał przez pierwsze 6 wyścigów. 2018 zaczynają bez tak radykalnej zmiany, nie będą potrzebowali więc czasu żeby odnaleźć się w 'nowej rzeczywistości’ tak jak w minionym sezonie. Myślę, że teraz 93 będzie nie do powstrzymania, nawet gdy Maverick dostanie Yamahę która mu pasuje.