Marc Marquez po zwycięstwie w GP Tajlandii tryskał optymizmem. Zdobył bowiem kolejne 25 punktów i przybliżył się do tytułu mistrza świata, który może sobie zagwarantować już w kolejnej rundzie na torze Motegi. Zawodnik Hondy przyznał, że na kilka chwil zapomniał o rywalizacji o tytuł, a skupił się po prostu, by wygrać wyścig. Udało się dzięki świetnej kontrze w ostatnim zakręcie.
„Oczywiście jestem bardzo, bardzo szczęśliwy po dzisiejszym dniu, ponieważ pierwszy raz pokonałem Doviego w taki sposób. Byliśmy sobie naprawdę równi, a moją strategią była próba ataku i wypracowania sobie przewagi, aby zapobiec walce do ostatniego okrążenia. Ale Dovi miał bardzo dobre tempo, a ja miałem problemy z przednią oponą, więc nie było to możliwe.” – powiedział Marquez.
„Zamiast tego spróbowałem więc odpowiednio zarządzać oponami i przykleić się do niego. Szczerze mówiąc, nie byłem zbyt pewny siebie wjeżdżając na ostatnie okrążenie, ponieważ w przeszłości przegrałem już z nim wiele takich finiszy łokieć w łokieć. Ale tym razem role się odwróciły – ja skorzystałem ze stylu Doviego, a Dovi ze stylu Marqueza! Zadziałało, by wyprzedzić go w ostatnim zakręcie.” – dodał #93.
„To wspaniałe móc ścigać się przed tyloma fanami z Tajlanii, którzy wszystkich nas na równi wspierali, ciesząc się sportem i sprawiając, że dobrze czułem się przez weekend. Bardzo im dziekuję.” – skomentował po wyścigu Hiszpan.
„Teraz mamy pierwszą piłkę meczową w Japonii, która jest najważniejszym wyścigiem dla Hondy, bo to domowe grand prix. Oczywiście, spróbujemy dać z siebie wszystko, ale jeśli nie będzie to możliwe, to głównym celem pozostanie zdobycie tak wielu punktów, jak to tylko możliwe.” – zakończył zawodnik Repsol Hondy.
Źródło, fot.: Honda
Adaptuj, ulepszaj, improwizuj. Sukinkot jest dobry.
Nic dodać nic ująć.
Mareczek to profesor, holuje się , nie szaleje jak kiedyś tylko pożera ofiarę przed metą.
Marc zaczyna działać jak dobrze zaprogramowana maszyna, naprawdę współczuję jego rywalom!