Nadzieje Taki Nakagamiego na solidny wynik w niedzielnym wyścigu MotoGP w Holandii zostały pogrzebane przez ogromny wypadek już na jednym z pierwszych okrążeń. Zawodnik teamu LCR Honda IDEMITSU dobrze wystartował z ósmego pola, jednak został uderzony przez upadającego Valentino Rossiego i sam też się przewrócił. Choć wypadek wyglądał groźnie, Japończykowi na szczęście nie stało się nic poważnego.
#30 Takaaki Nakagami – DNF: „Mieliśmy pecha, bo dobrze wystartowałem i starałem się trzymać z czołową grupą. Walczyłem z Calem (Crutchlowem), Jackiem (Millerem) i Valentino (Rossim). Na tamtym okrążeniu Rossi wyprzedził mnie w pierwszym zakręcie, ja skontrowałem w drugim, a wtedy on spróbował jeszcze raz w ósemce, wjeżdżając od wewnętrznej.”
„Zobaczyłem, że ucieka mu przód, ale nie miałem czasu na reakcję i upadłem razem z nim. To był pechowy wypadek i chociaż nie czuję się idealnie, nie mam poważniejszych urazów. To dobra wiadomość, bo to nie była mała kraksa. Uderzyłem o bandę i nie do końca pamiętam, co się stało, ale bardzo dziękuję wszystkim za pomoc!”
Źródło: inf. prasowa
Nakagami -BIG RESPECT :-)) Pokazał jak można się zachować . Klasa !!! I oczywiście szacunek dla Valentino po tym jak zachował się tuż po wypadku i później w boxach.
Wypadki były , są i będą bo to taki sport jest. Niektórzy mają zbyt „gorące głowy”, niektórzy „za bardzo chcą”, u innych „ambicja przerasta talent” (cyt. z jednego gościa :-)) a inni mają zwykłego, normalnego, pospolitego pecha. Taki to jest sport. Lecz po wypadku obie strony muszą umieć się zachować. W zachowaniu po tym wypadku zarówno sprawca jak i ofiara pokazały klasę. Inni powinni brać z nich przykład.
A jak to się ma do Argentyny 2018?
mcpis – w Argentynie każda strona zachowała się źle. Nie będę tu nikogo ani bronić ani oskarżać.
Argentyna powinna być właśnie przykładem na „nie” , na to jak nie powinno się postępować a Assen przykładem na „tak”.
Zachowanie bywa różne zależy przede wszystkim kto z kim ma dzwona i jakie są z tego tytułu straty wiadomo że koleś który przegra tytuł przez nieuwage drugiego raczej nie powie” wszystko w porządku jestem cały takie są wyścigi”
co racja to racja, jednak strata to strata. Koleś który walczy o mistrza, raczej ze swojej kieszeni nie wykłada ani grosza czy wygra czy nie. Koles dla którego życiówką jest top 5 ( nie wnikam w powody dlaczego) płaci spory wlot, a sponsorzy liczą każdy punkt.
Wypadek to wypadek i może spotkać każdego – zarówno kolesia walczącego o tytuł jak i kolesia walczącego np. o swoje pierwsze zwycięstwo w klasie królewskiej. Uważam jednak, że w każdej sytuacji można zachować klasę. Oczywiście strata tytułu czy możliwości pierwszej wygranej boli kilkukrotnie mocniej ale lubię jak facet potrafi zachować klasę w każdej sytuacji. My, kobiety jesteśmy na to chyba bardziej wyczulone :-))