Zmagania w sezonie 2006 dobiegły końca. Zespoły udały się na zasłużony wypoczynek. My natomiast przedstawimy Wam artykuły podsumowujące występy poszczególnych teamów w sezonie 2006 w „klasie królewskiej”.
Ducati
W sezonie 2006 kierowcami fabrycznymi bolońskiego koncernu motocyklowego byli: Loris Capirossi i Sete Gibernau. Na papierze team prezentował się niesamowicie mocno. Capirossi 4 zwycięstwa w najwyższej klasie, na podium stawał 26-krotnie. Gibernau dwukrotny wicemistrz świata, przegrywał tylko z Rossim, 9 zwycięstw w Grand Prix, na podium pojawiał się 30 razy. W sumie obaj zawodnicy zdobyli w 2005 roku 8 pole position. Takimi osiągnięciami nie mógł się pochwalić ani fabryczny team Hondy, ani Kawasaki, ani Suzuki. Jedynie kierowcy Yamahy, dzięki żyjącej legendzie jakim jest Rossi, mieli na koncie bardziej imponujące wyniki. Wszystko wskazywało na to, że Ducati w sezonie 2006 będzie walczyło z Hondą i Yamahą o najznamienitsze laury. Potwierdzały to przedsezonowe testy, w których Gibernau i Capirossi wypadali bardzo dobrze. Czasy przez nich uzyskiwane plasowały obu w czołówce, a niejednokrotnie na czele tabeli.
Wszystko wyglądało fantastycznie, jednak czy to wszystko zaprocentowało ?
Otwarcie sezonu podczas Grand Prix Hiszpanii na torze w Jerez de la Frontera było dla Lorisa Capirossiego niewątpliwie spełnieniem marzeń. „Capirex” zdobył pole position, drugi na starcie do wyścigu był Sete Gibernau. Trzeci zawodnik Shinya Nakano (Kawasaki) był o ponad pół sekundy wolniejszy. Wszystko wskazywało na to, że #65 był skazany na zwycięstwo. I tak się stało. Włoch prowadził od początku do samego końca. Kontrolował wyścig już od pierwszego zakrętu. Uzyskał najszybszy czas okrążenia, a na metę dojechał ponad cztery sekundy przed drugim Danielem Pedrosą. Pechowo wypadł Gibernau, którego maszyna już na drugim okrążeniu doznała defektu. Hiszpan, zmuszony do zjazdu do boxu, nie mógł powtórzyć zeszłorocznego historycznego pojedynku, jaki rozegrał się między nim a Valentino Rossim, zakończonym kontrowersyjnym manewrem na ostatnim zakręcie Ducados.
W Katarze obaj zawodnicy również nie zawiedli. Z toru Losail International Racetrack kierowcy przywieźli jeszcze więcej punktów, bo aż 26. Mimo, że Capirex nie wygrał, to trzecie miejsce Włocha i czwarte Hiszpana było satysfakcjonującym wynikiem, na tyle, że szef zespołu Livio Suppo powiedział: ”Jeszcze kilka miesięcy temu, w październiku, byliśmy na tym torze ostatni. Porównując to do dzisiejszego wyniku osiągnęliśmy niesamowity postęp. Musze podziękować zespołowi, firmie Bridgestone i Lorisowi. Kiedy Loris ma dobry humor, jest w stanie pojechać niesamowicie”. Capirossi utrzymał pozycję lidera klasyfikacji generalnej, dlatego Ducati Marlboro Team nie miało zmartwień przed następnym GP jakie miało odbyć się w Turcji.
Loteria, jaka miała miejsce na torze w Turcji, nie przypadła kierowcom Ducati do gustu. Sesja kwalifikacyjna, która odbyła się w strugach deszczu, przyniosła nieoczekiwane rozstrzygnięcia. Pierwsze pole position w swojej karierze wywalczył kierowca Suzuki Chris Vermeulen. Tym razem kierowcą Ducati, który do wyścigu startował z pierwszego rzędu był Sete Gibernau. Na czwartym miejscu zakwalifikował się Capirossi. Jednak sytuacja w boxie Ducati nie wyglądała zbyt miętowo. Była na tyle zła, że Capirossi powiedział, iż „Ma nadzieję, że podczas wyścigu będzie padało”. Prośby Lorisa nie spełniły się i wyścig rozegrał się na suchej nawierzchni. To spowodowało, że niedopracowana na ‘suchy tor’ maszyna nie była tak szybka, w porównaniu do innych maszyn, jak na mokrym. Ostatecznie Capirossi przyjeżdża na szóstym miejscu, a Gibernau na jedenastym, przegrywając na ostatnim okrążeniu pojedynek z Makoto Tamadą (Honda).
Przed wyścigiem o Grand Prix Chin Loris był bardzo pewny swego. Za cel obrał sobie odzyskanie pierwszego miejsca w generalce, które stracił na rzecz Nicky Haydena. Piątkowe treningi na mokrym nie zapowiadały tego, co stało się podczas kwalifikacji i podczas wyścigu. Capirossi znów nie zdążył przygotować maszyny na nawierzchnię suchą. W wyścigu Dukatyści zdobyli ósme i dziewiąte miejsca, dojeżdżając z ogromną stratą, blisko pół minuty, za Danielem Pedrosą, który zwyciężył pierwszy w swojej karierze wyścig w „klasie królewskiej”. Kilka dni wcześniej pierwszemu testowi na torze poddano Ducati o pojemności 800cc. Dokonał tego Vittoriano Guareschi na legendarnym torze Mugello.
Bez weekendu przerwy cały motocyklowy cyrk powrócił z Chin na otwierająca europejskie tournee rundę we Francji. W czasie zimowej przerwy tor we Le Mans uległ lekkim modyfikacjom, a dokładnie przebudowano szykanę za pierwszym długim prawym łukiem, który zawodnicy pokonują z prędkością ponad 300km/h. Oznaczało to, że dotychczasowe rekordy toru już się nie liczyły. Podczas kwalifikacji Ducati wypadło blado. Na starcie Capirossi szósty, a Gibernau ósmy. Zapowiadało to kolejną rundę, w której kierowcy czerwonych maszyn nie będą mieli nic do powiedzenia. Sytuacja była na tyle fatalna, że ‘Capirex’ zapewnił wszystkich, że w niedzielnym wyścigu na pewno nie wygra. I miał rację, ale bój, jaki stoczył o drugie miejsce z Pedrosą, był perełką tego wyścigu. Włoch wyprzedził debiutanta na ostatnim zakręcie ostatniego okrążenia. Znów na podium mogliśmy zobaczyć uśmiechniętego Włocha.
Czerwiec to oczywiście najważniejsze wyścigi sezonu. GP Włoch i Katalonii zawsze mrożą krew w żyłach każdemu kibicowi. Oba znajdujące się w epicentrach szaleństwa motocyklowego, miejscach gdzie w życiu każdego pojawia się motocykl lub skuter, miejscach, w których miłość do jednośladów jest porównywalna tylko z miłością Brazylijczyków do futbolu. Sete Gibernau sprawił w kwalifikacjach prezent wszystkim fanom Ducati, zdobywając pole position, ułamek sekundy przed Capirossim i Rossim. Fabryczne maszyny Ducati wystąpiły w specjalnym malowaniu, czerwono-zielono-szarych barwach które uczcić miały 80-lecie istnienia bolońskiej fabryki, 60-lecie startów Ducati w Mistrzostwach Świata i 50-lecie technologii desmodromicznych zaworów opatentowanej przez Ducati.
Jak co roku, wyścig już od pierwszego zakrętu trzymał widzów na krawędzi siedzeń. Trzy okrążenia z czterech pierwszych czterech prowadził Sete Gibernau. Niestety Hiszpan nie wytrzymał zabójczego tempa i powoli zaczął tracić pozycje. Od tego momentu stawce przewodził Rossi. Na 15 okrążeniu liderem wyścigu został Capirossi. Odpierał on ataki Rossiego aż do ostatniego okrążenia. Wtedy to Rossi wyprzedził #65 na dohamowywyaniu przed zakrętami Casanova Savelli. Capirossi nie odzyskał już prowadzenia i na mecie dojechał tuż za kierowcą Yamahy. O zaciętości wyścigu niech świadczy to, że na linii mety pierwszych pięciu zawodników dzieliły tylko 3 sekundy. Na podium mieliśmy podobny wynik jak w zeszłym roku. Trzy różne motocykle, trzech fabrycznych zespołów. Z tą tylko różnicą, że zamiast Maxa Biaggiego zobaczyliśmy Nicky Haydena. Po wyścigu Capirossi powiedział: ”Walka z Valentino i Nickim była świetna. Wyprzedzaliśmy się wielokrotnie, ale zawsze zgodnie z regulaminem. Z Rossim zawsze ściga mi się wyśmienicie. Uwielbiam wyścigi tego typu, nawet, gdy nie odnoszę sukcesu”.
Tegoroczny wyścig o Grand Prix Katalonii również zapisał się w pamięci wielu kibiców i kierowców. Jednak stało się tak z zupełnie innego powodu. Wszystko za sprawą makabrycznego karambolu jaki miał miejsce na pierwszym zakręcie wyścigu. Prawdopodobną przyczyną okropnego zdarzenia podczas hamowania przed szykaną ‘Elf’ był uślizg przedniego koła maszyny Gibernau, która uderzyła w bok motocykla Capirossiego. Wtedy to przednie hamulce Ducati Hiszpana zacisnęły się i podrzucając tył Desmosedici wykatapultowały #15. Co się działo później przeczytać możecie tutaj. Wynikiem ‘domina’ była kontuzja kilku zawodników, w tym obu naszych bohaterów. Capirossi, jakimś cudem pojawi się na torze w Assen jednak Gibernau powróci dopiero na GP Niemiec.
To, co przeżywal Capirossi w Holandii było rzeczą nie do opisania. Włoch narzekający na ból żeber, porównywał to do dźgnięcia nożem. Jeszcze na kilka godzin przed wyścigiem manager Capirossiego, pan Carlos Pernet, dawał 50% szans na to, że #65 wyjedzie na tor. Na szczęście podczas zmagań o GP Holandii mogliśmy zobaczyć starego wygę na czerwonym Dukacie. Na metę Capirossi dojechał piętnasty. Kontuzjowanego Gibernau zastąpił Alex Hofmann, który zajął 12 pozycję.
Bez chwili na odpoczynek, już tydzień później Capirossi musiał stanąć w szranki z najlepszymi w walce o Grand Prix Wielkiej Brytanii. Aby oszczędzać siły Loris zrezygnował z jazd podczas drugiej sesji treningowej i porannej rozgrzewki w niedzielę. Bardzo dobre piąte miejsce podczas kwalifikacji nie oznaczały, że 33-latek będzie w stanie znieść trudy wyścigu. Capirossi na mecie melduje się na 9 miejscu z ponad półminutową stratą. Po wyścigu stwierdził, że jest „zupełnie wykończony” i, że ”nie może doczekać się dwutygodniowej przerwy od wyścigów”. Z powodu stanu Capirexa, test nowego Ducati 800cc odłożona na 20 sierpnia. Na pożegnanie z fabrycznym zespołem Ducati Alex Hofmann zdołał dojechać na 13 pozycji. Niemiec starał się zrobić coś „extra” dla teamu, ale dobór zbyt twardej opony ‘pokrzyżował’ mu plany.
Grand Prix Niemiec było jednym z najbardziej zaciętych wyścigów tego sezonu. Walka, jaką stoczyli miedzy sobą Rossi, Melandri, Hayden i Pedrosa, była esencją wyścigów motocyklowych. Różnica między pierwszym a czwartym zawodnikiem wyniosła niewiarygodne 0,4 sekundy! Niestety Capirossi nie był w stanie utrzymać tempa szalonej czwórki. Mimo to dobra jazda Włocha wystarczyła aby zająć piąte miejsce. Gibernau w swoim powrocie na Ducati zajął dobrą ósmą pozycję. Na ostatnich okrążeniach udało mu się pokonać Carlosa Checę i Johna Hopkinsa. Jednak opór, jaki stawiali #7 i #21 spowodowało, że na mecie zabrakło mu pół sekundy do Chrisa Vermeulena.
Od razu po wyścigu w Saksonii cały paddock musiał przemieścić się na drugi koniec świata do Kalifornii. Przelot kierowców ekskluzywnymi samolotami, bądź to prywatnymi odrzutowcami, bądź najdroższymi liniami na świecie, nie jest żadnym wyczynem samym w sobie, jednakże operacja logistyczna, jaką jest przetransportowanie na Zachodnie Wybrzeże USA należących do teamów setek ton narzędzi, maszyn i opon jest niespotykanym osiągnięciem.
Specyficzny tor Laguna Seca już od początku sprawiał trudności Dukatystom. Trzynaste miejsce na starcie Capirossiego i szesnaste Gibernau były tego najlepszym dowodem. Wyścig odbywał się w wyjątkowo niesprzyjających warunkach. Temperatura powietrza przekraczała 38°C, a temperatura asfaltu sięgała niespotykanych 56°C. Mimo, że motocykle, a co najważniejsze silniki Ducati, podołały ciężkim warunkom to #65 i #15 nie zanotowali dobrych występów. Zajmując 8. i 10. miejsce przegrali z obydwoma fabrycznymi Suzuki, a nawet ‘satelickim’ Carlosem Checą na Yamasze.
Podsumowując pierwszą część sezonu Ducati trudno jest nie wspomnieć ‘katastrofy’ Gibernau, kontuzji jaką odnieśli Hiszpan i Włoch i szans na dobre występy jakie stracili. Jednak takie są wyścigi i zdarzenia tego typu brane są pod uwagę. Trzy tygodnie wakacji miały zregenerować siły zawodników i wyleczyć wszystkie kontuzje. Bridgestone zapowiadał, że nadchodzące 4 wyścigi będą bitwami, z których ich kierowcy będą wychodzić zwycięsko. GP Czech było momentem, kiedy ciężka praca włoskiego teamu i japońskich ‘oponowych’ inżynierów zaczęła przynosić oczekiwane skutki. Z powodu drugiej już operacji obojczyka nie zobaczyliśmy w Brnie Sete Gibernau. Hiszpana kolejny raz zastąpił Alex Hofmann.
Brno było powtórką z Jerez. Pomimo, że pole position wywalczył Valentino Rossi, to główną rolę zagrał Loris Capirossi. Capirex prowadził od początku do końca wyścigu. Zmiażdżył całą konkurencję nie pozostawiając innym żadnych złudzeń kto jest ‘królem Brna’.
Następnego dnia Capirossi mógł wreszcie przetestować nowy projekt Ducati na przyszły sezon, maszynę o pojemności 800cc. Czasy osiągane przez Lorisa nieznacznie różniły się od tych uzyskiwanych na maszynach 990cc. Dał tym samym wszystkim do zrozumienia, że Ducati również w przyszłym sezonie będzie liczącą się siłą w Motocyklowych Mistrzostwach Świata.
W Malezji, torze zdominowanym przez kierowców Bridgestona, miał powtórzyć się rezultat z Brna. Jednak tak się nie stało. Capirossi kolejny raz stoczył legendarny bój z Rossim, których historia sięga klasy 250cc. Wtedy to obaj bezpardonowo walczyli o każdy centymetr toru, ścigając się łokieć w łokieć, owiewka w owiewkę. Na torze Sepang Rossi kolejny raz pojechał jeden ze swoich najlepszych wyścigów w życiu. ‘Doktor’ szybszy od ‘Capirexa’ na niektórych częściach toru, a ‘Capirex’ szybszy od ‘Doktora’ na pozostałych, wielokrotnie wymieniali się na pozycji lidera. Rossi był pod takim wrażeniem wyścigu, że skwitował go słowami – ”Modlę się o legendarne bitwy takie jak ta”. Capirossi pomimo porażki był również w wyśmienitym humorze – „To nie hańba przegrać w takich okolicznościach. Wygrać lub przegrać było dzisiaj bardzo łatwo. Aż do ostatniego zakrętu nikt nie wiedział, kto zwycięży. Pojedynki takie jak nasz bardzo dobrze wpływają na sport. ”. Bardzo dobry powrót do wyścigów zanotował Sete Gibernau. Hiszpan dojechał na piątej pozycji, 9 sekund za liderami.
Wyścig w Australii był drugim GP z serii trzech (Malezja, Australia, Japonia) w ciągu trzech tygodni. W tym okresie maszyny muszą być jak najlepiej przygotowane, ponieważ nie ma wtedy czasu na testowanie nowych części. Zawodnicy muszą być w najwyższej formie, gdyż tylko prawdziwi atleci są w stanie wytrzymać trudy trzech wyścigów po kolei przeplatanych kilkutysięczno kilometrowymi podróżami z toru na tor.
Kwalifikacje na torze Phillip Island były dla zawodników Ducati Marlboro Team katastrofą. Gibernau dwunasty i Capirossi trzynasty tracili do czołówki blisko półtorej sekundy. Sete uzyskał swój najlepszy czas na zwykłych oponach wyścigowych, a Loris miał problemy z łańcuchem. Zagadką było również to jak długo Bridgestony wytrzymają trudy wyścigu. W pierwszej dziesiątce zakwalifikowało się tylko dwóch kierowców ‘obutych’ w opony japońskiego producenta.
Z powodu warunków atmosferycznych już na początku ogłoszony wyścig jako mokry. Mimo, że nawierzchnia była całkiem sucha to widmo deszczu było całkiem realne. Na dziewiątym okrążeniu większość zawodników, którzy wystartowali na bezbierznikowych oponach typu ‘slick’, zmuszona została do zjazdu do boxu i wymianę opon na deszczowe. Jak to bywa w MotoGP kierowcy po prostu przeskoczyli z maszyn, na których wystartowali, na swoje drugie maszyny przygotowane już do jazdy po mokrym. Z całego galimatiasu zwycięsko wyszedł Gibernau, który kolejne sześć okrążeń był liderem wyścigu. Niestety z chwilą, gdy tor zaczął przesychać, Hiszpan zaczął tracić pozycję za pozycją. Wyprzedzony na ostatnim zakręcie przez Valentino Rossiego na mecie uplasował się na czwartym miejscu. Loris zameldował się na siódmej pozycji, odpierając na końcu ataki Shinji Nakano.
Japonię tak jak w zeszłym roku zdominował tylko jeden zawodnik. Ducati na Bridgestoanch, a za sterami Loris Capirossi było mieszanką, która przyniosła sukces. Pole position, zwycięstwo i najszybsze okrążenie wyścigu to wszystko zdobył Capirex na torze Motegi.
Po rundzie w Japonii Capirossi tracił do lidera klasyfikacji generalnej Nicky Haydena 31 punktów. Na dwa wyścigi do końca sezonu szanse na mistrzostwo świata dla Włocha wydawały się realne. Niestety już w kwalifikacjach do GP Portugaliidał sobie i swojemu zespołowi do zrozumienia, że nie będzie lekko. Dziesiąte miejsce podczas kwalifikacji i problemy z odcinkami toru gdzie położono nową nawierzchnię rozwiały nadzieję Włocha na dobry występ. Loris skwitował zaistniałą sytuację nazywając ją ”jakimś głupim dowcipem”.
Już od startu nic nie układało się po myśli zawodników Ducati. Na drugim okrążeniu z wyścigiem, i jak się później okazało z całymi Mistrzostwami Świata, pożegnał się Sete Gibernau. Metry przed Hiszpanem uślizgu na jednym z zakrętów doznał Casey Stoner, notabene zawodnik, który zastąpi Gibernau w przyszłym sezonie. Katalończyk, nie mogąc ominąć Australijczyka, najechał na Hondę Stonera i upadając złamał kość prawej dłoni i kolejny raz uszkodził operowany wcześniej obojczyk. Capirossi natomiast zdołał podczas wyścigu przebić się do pierwszej ósemki, niestety na ostatnich okrążeniach zaczął słabnąć i na przedostatnim kółku dał się ograć nawet Alexowi Hofmannowi. Dwunasta pozycja Włocha byłą najgorszym wynikiem w tym sezonie, gorszy występ zanotował tylko w Holandii, kiedy to dręczony kontuzjami dowlekł się do mety na piętnastym, ostatnim punktowanym miejscu.
Decydujący o losach Mistrzostwa Świata był wyścig w Walencji. Oczy wszystkich skierowane były na Valentino Rossiego i Nicky Haydena, między którymi rozstrzygnąć się miało to, do kogo powędruje tytuł najlepszego kierowcy sezonu 2006. Ducati wykorzystując nerwowość, jaka panowała w garażach fabrycznych zespołów Hondy i Yamahy, w niesamowity sposób zakończyło tegoroczne zmagania w kategorii MotoGP.
Ducati Marlboro Team powitało w swoich szeregach, zastępującego Sete Gibernau, tegorocznego Mistrza Świata serii World Superbike — Troya Baylissa. ‘Balistyczny’ w tym sezonie dosłownie zniszczył konkurencję w kategorii motocykli produkcyjnych, wygrywając 12 z 24 wyścigów i finiszując na pudle szesnastokrotnie. Wybór Baylissa był jak najbardziej oczywisty. To właśnie 37-latek(!) zwyciężył tu w obu kwietniowych wyścigach WSBK.
Pole position w Walencji wywalczył Valentino Rossi. Pierwszy rząd dopełnili Bayliss i Capirossi. Już na początku niemrawego wyścigu na czoło wysunął się kierowca z ‘dziką kartą’. Na dziewiątym okrążeniu tyły Australijczyka asekurować zaczął Capirossi. Bez żadnych roszad na pozycji lidera pierwszy linię mety przejechał Troy, a ponad sekundę za nim Capirossi.
Druga pozycja Lorisa w Walencji awansowała go w tabeli generalnej mistrzostw na trzecie miejsce, wyprzedzając o jeden punkt Marco Melandriego (Honda). Jest to najlepszy wynik Włocha od roku 2001, kiedy to w barwach zespołu West Pons Honda również został drugim Wicemistrzem Świata.
tekst: Adrian Hortyński
zdjęcie: www.ducati.com