W sezonie 2011 zespół Rizla Suzuki reprezentował w dalszym ciągu Alvaro Bautista. Zespół mógł również, w razie niedyspozycji Hiszpana, skorzystać z usług Johna Hopkinsa, który przez pięć lat (sezony 2003 – 2007) ścigał się w klasie MotoGP właśnie na motocyklu Suzuki.
Przez całą zimę zespół ciężko pracował, by jak najlepiej przygotować do sezonu nową maszynę. Sprawdzano liczne ustawienia, wprowadzano również szereg modyfikacji, by motocykl był jak najbardziej konkurencyjny. W tych przedsezonowych przygotowaniach Alvaro spisywał się bardzo dobrze. W ostatnich zimowych testach w Katarze brał również udział John Hopkins. Zespół był zadowolony z osiągnięć obu zawodników i oczekiwano na pierwsze Grand Prix sezonu, czyli nocny wyścig na torze Losail. Niestety, rudna otwierająca cały cykl zmagań zakończyła się dla zespołu fatalnie. W czasie trzeciego treningu wolnego Alvaro zaliczył potężny upadek, kiedy to jego opony nie były jeszcze dostatecznie rozgrzane. W efekcie złamał kość udową. Specjalnym transportem poleciał do ojczyzny, gdzie zajęto się jego dalszym leczeniem i rekonwalescencją. Zespół miał związane ręce – John Hopkins był w USA i nie był w stanie dolecieć do Kataru. Próbowano szukać zastępstwa nawet wśród zawodników Moto2, ale wszystko zakończyło się fiaskiem. W ostateczności żaden kierowca nie reprezentował Suzuki w pierwszym wyścigu sezonu 2011.
John Hopkins nie spodziewał się zapewne, że tak szybko będzie miał okazję pojawić się w stawce zawodników klasy MotoGP. Perspektywa powrotu po kilku latach rozłąki z królewską klasą była dla niego bardzo miła, jednak nie spodziewał się wielkich efektów: „Nie mam złudzeń, to będzie dla mnie trudny weekend, ponieważ przez kilka lat nie jeździłem na motocyklu MotoGP, te kilkanaście okrążeń w Katarze w czasie testów to jest naprawdę niewiele. Plusem jest to, że znam tor Jerez i zrobię wszystko, by pomóc zespołowi”. Mimo obaw, John w czasie mokrego wyścigu w Hiszpanii spisał się świetnie i zajął 10 miejsce. A był to jego pierwszy start w MotoGP od 2008 roku!: „Z pewnością to wspaniałe miejsce, nie spodziewałem się takiego wyniku! W czasie wyścigu miałem ogromne problemy z oponami, odpadały całe kawałki gumy, a ja walczyłem o utrzymanie na motocyklu. Moim celem było ukończenie wyścigu. To był niesamowity weekend i dziękuję zespołowi za szansę”.
Jednak John Hopkins nie mógł wystartować w Grand Prix Portugalii, ponieważ runda ta nakładała się z wyścigiem Brytyjskiej Superbike, w której startował Amerykanin. Pojawiło się jednak zielone światło na powrót Alvaro Bautisty! Zaledwie po 42 dniach od złamania kości udowej Hiszpan miał powrócić do ścigania. Alvaro zdawał sobie sprawę, że jazda po takim urazie będzie trudna, ale chciał zrobić wszystko, by znów wsiąść na motocykl. Udało mu się to! Hiszpan zajął co prawda w wyścigu ostatnie, 13 miejsce, ale w przeciwieństwie do kilku rywali zdołał dojechać do mety. Patrząc na okoliczności, był to naprawdę wielki wyczyn.
Alvaro był bardzo zdeterminowany do tego, by jak najszybciej odzyskać pełną sprawność. Ciężko pracował nad swoją kondycją, by dobrze zaprezentować się w czasie Grand Prix Francji. Na torze Le Mans rywalizacja nie była łatwa. Alvaro ostro walczył z pięcioma zawodnikami aż do samej mety. Wyścig zakończył na przedostatniej, 12 lokacie: „Tak naprawdę to dla mnie pierwszy wyścig w sezonie, bo na Estoril jechałem samotnie na końcu stawki, a tutaj ostro walczyłem. Czułem się znacznie lepiej niż poprzednio. Cieszy mnie bardzo jak zaprezentowałem się w wyścigu, ale na pewno nie mogę być zadowolony z osiągniętego rezultatu!”.
Podczas Grand Prix Katalonii sprawy zdawały się zmierzać w lepszym kierunku. W kwalifikacjach Alvaro uzyskał bardzo dobre, dziewiąte miejsce, ale w wyścigu nie udało mu się obronić tej lokaty. Bautista był rozczarowany tym, że przed własną publicznością zdołał przejechać metę tylko na dwunastej pozycji: „Jestem bardzo sfrustrowany, ponieważ nikt nie spodziewał się takiego wyniku! Przez cały weekend szło mi znacznie lepiej. Kiedy pod koniec zaczął padać deszcz, nie byłem w stanie rywalizować z innymi zawodnikami”.
W jakże innym nastroju zespół mógł być po Grand Prix Wielkiej Brytanii! Kwalifikacje Alvaro zakończył tak, jak poprzednio – na dziewiątym miejscu. Podczas wyścigu w Katalonii stracił kilka pozycji, kiedy nad torem zaczął padać deszcz, teraz natomiast na mokrym torze Silverstone spisał się rewelacyjnie i zajął 5 miejsce!: „Ten rezultat smakuje jak zwycięstwo! To zasługa zespołu, oni pomogli mi odzyskać wysoki poziom, jaki miałem przed sezonem. Nie mogę się doczekać kolejnego wyścigu!”
Na torze Assen nie udało się jednak powtórzyć genialnego rezultatu z Wielkiej Brytanii. Cały weekend Duch TT był bardzo trudny dla Bautisty. Hiszpan miał przez wszystkie sesje problemy z przyczepnością motocykla, w efekcie w kwalifikacjach uzyskał dopiero 14 rezultat. Cały zespół ciężko pracował, by maszyna była lepiej przygotowana do wyścigu. Nie udało się jednak znaleźć optymalnego rozwiązania problemu i przez cały wyścig Alvaro dalej zmagał się ze słaba przyczepnością, przez co rywalizację ukończył na 11 pozycji: „Od samego początku nie czułem się dobrze na motocyklu, przez cały czas nie miałem przyczepności tyłu i jazda w zakrętach była bardzo trudna. Robiłem wszystko, by awansować do czołowej 10, ale momentami wjeżdżając w zakręt czułem się, jakbym jechał po lodzie!”.
czytaj dalej >>>
Po kilku deszczowych i chłodnych wyścigach Alvaro oczekiwał na Grand Prix Włoch. Chciał zapomnieć o nieudanym występie w Holandii i skupić się na kolejnych wyzwaniach. Jednak pogoda na Mugello również nie rozpieszczała zawodników. Kwalifikacje upłynęły w deszczu i Bautista zajął w niech 14 miejsce. W niedzielę wreszcie pojawiło się słońce i zrobiło się ciepło. Takie warunki znacznie bardziej odpowiadały Hiszpanowi. Znakomicie ruszył do wyścigu i wraz z piątką zawodników walczył o 6 lokatę. Niestety, wtedy przytrafił mu się uślizg motocykla, a zawodnik chcąc się ratować, musiał wyjechać poza tor. Wrócił do rywalizacji, ale ukończył ją na 13 miejscu: „Wiedziałem, że nie będzie łatwo, ponieważ startowałem z tyłu stawki, a to zawsze jest trudne. Walka o szóste miejsce była bardzo ostra, dwukrotnie ratowałem się przed upadkiem. Wiele straciłem przez wyjazd z toru. Pierwsza część wyścigu była świetna, druga bardzo mnie rozczarowała”.
Powód do zadowolenia zespół mógł mieć za to po Grand Prix Niemiec. Na torze Sachsenring Alvaro powrócił do czołowej dziesiątki. Najpierw wywalczył właśnie 10 czas w kwalifikacjach, a w wyścigu poszło mu jeszcze lepiej i ukończył go na siódmej pozycji, po wspaniałej walce z duetem Ducati Malboro – Nicky Haydenem i Valentino Rossim: „Jestem bardzo szczęśliwy, wyścig był świetną zabawą, a ja stoczyłeś świetną walkę z zawodnikami Ducati. Mam nadzieję, że kolejne wyścigi pójdą mi jeszcze lepiej”.
Niestety, dwie kolejne rudny znowu przyniosły rozczarowanie w zespole. Najpierw pech nie opuszczał Bautisty w czasie Grand Prix Stanów Zjednoczonych, które odbyło się na torze Laguna Seca. Alvaro zaliczył upadek w czasie sesji kwalifikacyjnej i zakończył ją z 12 czasem. Od samego początku wyścigu chciał odrobić stratę i był na dobrej drodze, by wywalczyć niezły rezultat. Kolejny raz walczył z Rossim i Haydenem o szóstą lokatę. Niestety, zakończenie tym razem nie było tak piękne, jak w Czechach, bowiem na 14 okrążeniu Bautista przewrócił się i stracił szansę na punkty: „Jestem bardzo rozczarowany i naprawdę sfrustrowany! Ten rezultat nie oddaje naszej pracy. Świetnie czułem się na motocyklu, najlepiej w całym sezonie, wiem że sprawy idą w dobrym kierunku”.
Podczas rundy w czeskim Brnie zespół Rizla Suzuki wystawił dwóch zawodników – oprócz Alvaro Bautisty, z dziką kartą wystartować miał John Hopkins. Jednak dla obu zawodników był to bardzo rozczarowujący weekend. Najpierw w czasie porannego treningu wypadek zaliczył John Hopkins. W rezultacie złamał trzy palce w prawej ręce i zmuszony był pożegnać się z udziałem w dalszych sesjach. Na dodatek dla Bautisty świetnie zapowiadający się weekend również zakończył się fatalnie. Mimo złych kwalifikacji, w których był dopiero 14, w wyścigu jechał znakomicie i dołączył do grupy walczącej o drugie miejsce! Niestety, w czasie walki zaliczył uślizg przodu i wyleciał w żwir. Powrócił jeszcze do wyścigu, ale maszyna nie nadawała się do dalszej jazdy i zawodnik zmuszony był zjechać do boksów: „Mam dziwne uczucia po tym wyścigu. Jestem zły, że nie dojechałem do mety, ale jednocześnie zrobiłem wszystko, by dołączyć do czołowej grupy zawodników. Chcę przeprosić mój zespół, mieliśmy wystartować tutaj z dwoma motocyklami, a w rezultacie nikt nie ukończył wyścigu”.
Po tych trudnych chwilach, pocieszeniem dla zespołu było Grand Prix Indianapolis. Alvaro kolejny raz w sezonie zajął 6 miejsce: „Jestem bardzo zadowolony, ponieważ w weekend nie mieliśmy wcale dobrego tempa, jednak w wyścigu wszystko poszło wspaniale. Bardzo ważne jest, aby kończyć wyścigi, rozbiłem się ostatnio dwa razy. Ten rezultat dodaje nam wiele motywacji, potrzebowaliśmy tego wyniku!”.
Zespół powrócił do Europy na dwie kolejne rundy. Pierwszą było Grand Prix San Marino. I tutaj zespół miał powody do zadowolenia. Najpierw, w czasie sesji kwalifikacyjnej, Alvaro uzyskał ósmy czas, co było jego najlepszym rezultatem do tej pory w sezonie 2011. Na tej samej pozycji ukończył niedzielna rywalizację. Była to dobra lokata, jednak widać było, iż Alvaro nie jest do końca usatysfakcjonowany: „Może to nie jest wynik, jakiego oczekiwaliśmy po kwalifikacjach, ale na początku wyścigu nie czułem się zbyt pewnie. Kiedy odzyskałem właściwy rytm jazdy, grupa zawodników bardzo mi uciekła. Jestem przekonany, że może być lepiej w następnych wyścigach”.
I faktycznie, po Grand Prix Aragonii było jeszcze lepiej. Alvaro nie zaczął weekendu dobrze, w kwalifikacjach zajął dopiero jedenastą pozycję, ale w wyścigu znów spisał się znacznie lepiej. Uniknął upadku na początku rywalizacji, a następnie poradził sobie z kilkoma rywalami, dzięki czemu zdobył w pełni zasłużone, szóste miejsce: „Bardzo chciałem rozegrać dobry wyścig przed moimi fanami, więc dawałem z siebie wszystko. Stoczyłem świetną walkę z Nickym i Hectorem. To jest dobry wynik i nie mogę się doczekać, co będzie dalej”.
czytaj dalej >>>
Dalej jednak nie było już tak dobrze. Końcówka sezonu była dla Alvaro niezwykle pechowa. Wszystko zaczęło się od Grand Prix Japonii, domowego wyścigu dla zespołu Rizla Suzuki. Kwalifikacje dawały nadzieję na kolejny udany start, bowiem Alvaro był w nich ósmy. W wyścigu prezentował się znakomicie, wykorzystał upadki i falstarty rywali, dzięki czemu znalazł się w grupie walczącej o podium! To była najlepsza szansa w sezonie, by zdobyć znakomity rezultat, jednak wtedy przydarzył mu się uślizg motocykla i na trzynastym okrążeniu Hiszpan wypadł z wyścigu. Obyło się bez obrażeń, ale gorzkie rozczarowanie pozostało: „To na pewno nie jest zakończenie, jakiego się spodziewaliśmy w tym wyścigu! Pracowaliśmy bardzo ciężko w ten weekend i odnotowywaliśmy poprawę przez wszystkie sesje, wyścig również do czasu wypadku układał się pomyślnie. Niestety, dziś szczęście nie było z nami! Przykro mi z powodu zespołu, bo ten wynik chciałem osiągnąć dla nich i smutno mi, że w domowym Grand Prix dla Suzuki nie udało mi się przejechać dobrego wyścigu”.
Szansa na poprawę pojawiła się podczas Grand Prix Australii. W kwalifikacjach Alvaro wywalczył znakomity, czwarty rezultat i w zespole zapanowała optymistyczna atmosfera. Do wyścigu, z którego wypadł Jorge Lorenzo, Bautista startował z pierwszego rzędu i od razu zaangażował się w walkę o podium. Później przez rywalizację z Haydenem stracił kilka pozycji, ale wszystko wskazywało na to, że na metę dojedzie na piątym miejscu. Niestety, wtedy nad torem spadł deszcz i na cztery okrążenia do końca wyścigu Alvaro rozbił się kolejny raz w tym sezonie: „Jestem rozczarowany. Deszcz pojawił się tak nagle, ledwie dostrzegłem na wizjerze kilka kropel, nie zdążyłem nawet o tym pomyśleć i zareagować, a już się rozbiłem na mokrym asfalcie. Przykro mi, bo zespół zasługiwał na lepszy wynik”.
W przedostatniej rundzie sezonu 2011 znów zespół miał wystawić dwóch zawodników. Kolejny raz szansę na jazdę otrzymał John Hopkins. Jednak Amerykanin znowu musiał zmagać się z kontuzją – dawał o sobie znać uraz, którego nabawił się jeszcze w Brnie. Hopkins nie był w stanie zginać palców, a jazda w takim wypadku była niemożliwa i John wycofał się z dalszej jazdy. Jak jednak wszyscy dobrze wiemy, rywalizacja klasy MotoGP w Malezji nie doszła do skutku. Wyścig został przerwany w dramatycznych okolicznościach, kiedy to w wypadku życie stracił Marco Simoncelli. Dla wszystkich zawodników był to ogromny cios. Alvaro po tej tragedii napisał pełen emocji list, w którym w piękny sposób pożegnał #58.
Po tych strasznych zdarzeniach stawka MotoGP powróciła do Europy na ostatnie Grand Prix sezonu 2011, które odbyło się w Walencji. Zawodnicy królewskiej klasy chcieli dać z siebie wszystko, by jak najlepszy rezultat zadedykować zmarłemu koledze. Również Alvaro chciał w dobrym stylu zakończyć kampanię 2011. W kwalifikacjach poszło mu dobrze i zajął w nich wysokie, 5 miejsce. Niestety, w wyścigu brał udział w przedziwnym wypadku zaraz po starcie wyścigu, kiedy to na pierwszym zakręcie przypadkowo delikatnie w jego przednie koło wjechał Andrea Dovizioso. W efekcie Alvaro wypadł z toru zabierając ze sobą Rossiego, Haydena i de Punieta: „To okropny sposób na zakończenie roku, spodziewałem się, że będę walczył o podium! Niestety Andrea najechał mi na przednie koło, a ja nie mogłem nic zrobić!”.
To był skomplikowany sezon dla zespołu Rizla Suzuki i Alvaro Bautisty. Hiszpan w klasyfikacji generalnej uplasował się na 13 miejscu, zdobywając 67 punktów. Wiele było trudnych chwil, ale również Alvaro kilkukrotnie pokazał, jaki potencjał w nim tkwi: „Ten rok był dla mnie bardzo trudny, zaczęło się od złamania kości udowej. Mimo wszystko wykonałem ogromny postęp, zarówno mentalnie, jak i fizycznie, niestety nie zawsze udawało się to potwierdzić wynikami. Stałem się jednak bardziej pewny siebie i uważam, że daleko zaszliśmy. Dziękuję zespołowi za całe wsparcie, jakie od nich otrzymałem”.
Przyszłość startów zespołu Rizla Suzuki w MotoGP stała pod znakiem zapytania. Teraz wiemy już, że Suzuki niestety wycofuje się z wystawiania motocykla w tej serii. Alvaro Bautista znalazł natomiast nowego pracodawcę i w sezonie 2012 reprezentować będzie zespół Fausto Gresiniego, co wiąże się z przesiadką na nowy motocykl – Hondę RC213V.