Home / Artykuły / Sensacje w MotoGP w erze 1000ccm. Część 2/3

Sensacje w MotoGP w erze 1000ccm. Część 2/3

Zmagania wyścigowe w realnym świecie wciąż są zawieszone z powodu koronawirusa. Oczekując na ich wznowienie, kontynuujemy podróż po niespodziewanych rozstrzygnięciach ery 1000ccm. Tym razem pora na sensacyjne wydarzenia z sezonów 2015-2016. Część pierwszą, obejmującą lata 2012-2014, można znaleźć tutaj.

CZĘŚĆ 2

Taniec Petruxa na deszczu

Grand Prix Wielkiej Brytanii 2015 należało do niezwykle dramatycznych wyścigów. Napięcie było obecne już od początku, wraz z pojawieniem się opadów deszczu na okrążeniu rozgrzewkowym i koniecznością opóźnienia zawodów o kilkadziesiąt minut. Ostatecznie rywalizacja odbyła się na mokrym torze, co było wodą na młyn dla Danilo Petrucciego.

Włoch uwielbia takie warunki i nie omieszkał skorzystać z okazji, jaką zaserwowała brytyjska aura. Petrux jechał jak szalony, wyprzedzając po drodze Daniego Pedrosę i Jorge Lorenzo, dzięki czemu awansował na prowizoryczne podium. Nie tylko był bardzo szybki, ale również uniknął błędów jakie popełnili Marc Marquez czy Pol Espargaro. W drugiej połowie wyścigu został dogoniony przez rodaka, Andreę Dovizioso, który zdołał go nawet wyprzedzić, ale Petrucci wkrótce skontrował i odzyskał drugą lokatę, a następnie pognał za liderującym Valentino Rossim. Zawodnik Pramaca jechał jak natchniony w coraz trudniejszych warunkach i szybko odrabiał straty do Doktora. Ostatecznie nie zdołał go dopaść, ale i tak druga pozycja była fantastycznym rezultatem.

Włoch osiągnął nie tylko pierwsze podium, ale również został nagrodzony za ciężką pracę i wytrwałość podczas trzech lat spędzonych w kiepskim teamie Ioda i jeździe na końcu stawki. Nie miał wtedy szans na pokazanie swoich możliwości, ale wnikliwi obserwatorzy mogli zwrócić uwagę na dziewiąte miejsce podczas mokrego Grand Prix Francji 2012, osiągniętego na najgorszej konstrukcji w stawce. Silverstone pokazało, że nie był to przypadek.

Na początku tego samego wyścigu niesamowitą jazdą popisał się też Jack Miller. Australijczyk, dosiadający rocznej Hondy ze standardową elektroniką, mijał rywala za rywalem i szybko przebił się na piątą lokatę. Jednak w tym przypadku nie było happy-endu. Miller przesadził podczas hamowania do szykany Vale i ściął… swojego zespołowego partnera Cala Crutchlowa, niwecząc szanse zespołu LCR na sporą zdobycz punktową.

Kliknij, aby pominąć reklamy

Surrealistyczne zawody na Misano

Kolejny wyścig okazał się jeszcze bardziej sensacyjny, a jego przebieg wręcz niewiarygodny. Zawodnicy ruszyli na suchym torze, ale rozpadało się i po kilku okrążeniach musieli zjechać po motocykle obute w deszczowe opony. Zmiana maszyn w trakcie rywalizacji miała miejsce już wiele razy od czasu ich wprowadzenia w 2005 roku, ale tym razem na jednej się nie skończyło! Nawierzchnia szybko zaczęła wysychać i motocykliści ponownie pojawili się w alei serwisowej, tym razem by wrócić na sprzęt ze startu. Tak niezwykłe zmagania musiały doprowadzić do niespodziewanych wyników i choć wygrana Marqueza nie zalicza się do tej kategorii, to niżej nie brakowało niespodzianek.

Nie wszyscy postanowili zmieniać motocykle podczas grand prix. Bradley Smith, jeden z najbardziej inteligentnych zawodników w stawce, zaryzykował pozostanie na torze podczas opadów, co okazało się majstersztykiem. Brytyjczyk został wynagrodzony drugim miejscem, które było dla niego wisienką na torcie w świetnym sezonie 2015. O ile tutaj można mówić „tylko” o niespodziance, tak trzecia pozycja Scotta Reddinga była sporą sensacją. W przeciwieństwie do swojego rodaka, miał on nieudany rok i zmagania w Misano wyglądały na dalszy ciąg trendu bowiem wywrócił się w początkowej fazie. Jednak Redding podniósł motocykl, a wczesny powrót na slicki zaowocował sporym zyskiem czasowym. Na kilka kółek przed końcem wyprzedził Lorisa Baza i sięgnął po swoje pierwsze podium.

Wspominany Baz osiągnął jeszcze bardziej nieprawdopodobny rezultat niż dwójka Brytyjczyków. Olbrzym z Francji jeździł w zespole Forward, który musiał opuścić rundę w Indianapolis z powodu aresztowania szefa Giovanniego Cuzariego, a etatowy partner Baza – Stefan Bradl – opuścił ekipę po tym wydarzeniu. Francuz zawsze słynął z doskonałej jazdy na mokrej nawierzchni, w czym pomagała mu bardzo duża masa ciała, umożliwiająca dociążanie przedniego koła. W Misano wykorzystał doskonałą okazję, zmieniając motocykle w idealnym czasie i dzięki temu finiszował tuż za podium, a przed liderującym w mistrzostwach Valentino Rossim!

Od Hernandeza do Millera czyli cuda w Assen

Kliknij, aby pominąć reklamy

Wprowadzenie standardowej elektroniki dla wszystkich w 2016 roku miało spłaszczyć stawkę i zrodzić sensacje. Początek sezonu jednak na to nie wskazywał, bowiem pierwsze siedem wyścigów rozdzielili między sobą „kosmici” – Lorenzo, Marquez oraz Rossi – a pozostali nie walczyli o zwycięstwa.

Ta sytuacja uległa zmianie w Holandii. Przebieg niedzielnego ścigania przebił oczekiwania wszystkich. Wyścig odbył się w deszczowych warunkach, a pierwsze okrążenia były prawdziwym popisem Yonny’ego Hernandeza, dosiadającego dwuletniego Ducati w zespole Aspar. Kolumbijczyk wyprzedzał rywali jakby grał na konsoli na poziomie „easy” i po kilku pętlach znalazł się na prowadzeniu. Pozostał na nim przez blisko pół wyścigu zanim zaliczył wywrotkę w pierwszym zakręcie, niwecząc szansę na absolutnie rewelacyjny wynik. Chwilę później ulewa zmusiła organizatorów do przerwania zawodów.

Druga część grand prix należała do innego underdoga – Millera. Australijczyk miewał przebłyski szybkości w trudnych warunkach, ale często kończyło się to upadkiem. Tym razem reprezentant Antypodów pozostał na torze i zyskiwał pozycje kiedy inni się wywracali, w tym lider Rossi, drugi Doviziozo czy inni pretendenci w osobach Crutchlowa, Pedrosy bądź Aleixa Espargaro. Umożliwiło to awans Millerowi na drugie miejsce, ale najlepsze wciąż było przed motocyklistą Marc VDS Hondy. Dogonił on, a następnie wyprzedził prowadzącego Marqueza i w iście rutynowym stylu przejechał ostatnie okrążenia, zostając mega-sensacyjnym zwycięzcą Dutch TT. Był to zarazem pierwszy triumf satelickiego zawodnika od czasu Toniego Eliasa (Gresini Honda) w Grand Prix Portugalii 2006.

Na tym nie koniec niespodzianek, bowiem trzecie miejsce przypadło Reddingowi. Brytyjczyk dużo lepiej odnalazł się na rocznym Ducati w zespole Pramac aniżeli rok wcześniej na prywatnej Hondzie, ale liczne awarie pozbawiły go wielu dobrych wyników. W Assen mógł w końcu dopiąć swego, zdobywając trzecie miejsce po wyprzedzeniu Pola Espargaro na przedostatnim okrążeniu. Tymczasem Polyccio po raz kolejny musiał obejść się smakiem.

Sensacyjne lato

Występy Millera i Hernandeza w Holandii zostały się prekursorem iście sensacyjnego lata, w którym aż roiło się od niecodziennych rezultatów. Wprawdzie żaden z nich nie dorównał tym z Assen, to jednak liczba niespodziewanych rozstrzygnięć zaskoczyła nawet największych optymistów.

Następny w kolejności wyścig na Sachsenringu zakończył się drugim miejscem Crutchlowa, co było jego pierwszą wizytą na podium od blisko półtorej roku, a trzeci finiszował Dovizioso, nie będący na podium od rozpoczęcia sezonu w Katarze. Mało brakowało a drugi byłby Redding, jednak zużyte przejściówki sprawiły, że na ostatnim kółku łyknęli go Brytyjczyk oraz Włoch.

Po przerwie, cykl MotoGP wrócił na nowy tor w Austrii, gdzie Ducati przerwało blisko sześcioletnią posuchę zwycięstw. Trudno to uznać za sensację, bowiem przedwyścigowe testy sugerowały przewagę stajni z Bolonii, ale jednak wygrana Andrei Iannone miała przełomowy wymiar. Także dla samego zawodnika, bowiem był to pierwszy trumf Maniaca Joe.

Tydzień później ujrzeliśmy premierowe zwycięstwo Cala Crutchlowa. Dokonał tego na mokrym torze w Brnie, a kluczem do zwycięstwa okazało się założenie twardszych deszczowych opon niż jego rywale. Z kolei pierwszą piątkę uzupełnili zawodnicy Avintii, Baz przed Hectorem Barberą, obydwaj dosiadający dwuletniego modelu Desmosedici.

Silverstone przyniosło czwartego nowego zwycięzcę w pięciu zawodach. Tym razem świętował Maverick Vinales, dając Suzuki pierwszą wygraną od dziewięciu lat. Hiszpan już wcześniej prezentował niezłe tempo na GSX-RR, ale nigdy nie był w stanie powalczyć o zwycięstwo. Tymczasem na chłodnym brytyjskim obiekcie zdominował zmagania. Walka o drugie miejsce była dla odmiany bardzo emocjonująca i wygrana przez Crutchlowa, który zostawił w pokonanym pole fabryczne Yamahy i Hondy.

W ostatnich zawodach kalendarzowego lata również był niespodziewany zwycięzca. Brzmi to dość abstrakcyjnie w odniesieniu do Pedrosy, jednak Hiszpan miał rozczarowujący sezon, cierpiąc na chroniczny problem z dogrzewaniem przodu Michelina. Ta wada okazała się zaletą podczas gorących zmagań w Misano. Mały Samuraj utrzymał opony w lepszym stanie na koniec wyścigu, dzięki czemu wyprzedził Marqueza, Lorenzo, a finalnie prowadzącego Rossiego.

AUTOR: Michał

komentarze 2

  1. Z tego co mi wiadomo to Miller, nigdy nie był zespołowym kolegą Crutchlow

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są gwiazdką *

*

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
151 zapytań w 1,220 sek