W najnowszej historii wyścigów MotoGP prywatne motocykle na dobrą sprawę tylko jednego producenta potrafiły skutecznie włączyć się w walkę o najwyższe pozycje. Tym producentem była Honda. Jednak pierwsza runda w Katarze pokazała, że również pół fabryczne YW najnowszej historii wyścigów MotoGP prywatne motocykle na dobrą sprawę tylko jednego producenta potrafiły skutecznie włączyć się w walkę o najwyższe pozycje. Tym producentem była Honda. Jednak pierwsza runda w Katarze pokazała, że również pół fabryczne Yamahy pod patronatem zespołu Tech 3 są w stanie skutecznie zamieszać w czołówce.
Sesja kwalifikacyjna na pustynnym torze pokazała, że w Yamahach M1 drzemie spory potencjał, który skutecznie na asfalt przelali szczególnie zawodnicy francuskiego zespołu Tech 3. Można wysnuć wniosek, że jest to zasługa głównie świetnych kwalifikacyjnych opon jakie teamowi Herve Poncharala dostarczył Michelin, jednak już sama postawa w wyścigu rozwiązała wszelkie wątpliwości co do formy jaką obecnie prezentują podopieczni Francuza.
Baczni obserwatorzy mogli zauważyć, że zarówno James Toseland jak i Colin Edwards nie mieli problemów z utrzymaniem tempa czołówki na krętej części katarskiego toru, jednak gdy tylko kończyli przejazd przez prostą start/meta tracili do Ducati Stonera jak i fabrycznych Yamah po kilka metrów. Różnica kilkunastu km/h na niekorzyść kierowców Tech 3 skutecznie wybijała z głowy jakiekolwiek ataki na wyższe lokaty zarówno Colinowi jak i Jamesowi.
Obaj podopieczni Harve’a jeździli nowymi motocyklami w specyfikacji 2008, jednak jeszcze wyposażonymi w zeszłoroczne modele silników ubogich w pneumatyczne zawory, które jak powszechnie wiadomo pozytywnie oddziałują na prędkości maksymalne osiągane przez w pełni fabryczne motocykle zespołu Fiat Yamaha.
Japoński producent obiecał dostarczyć najnowsze silniki zespołowi Tech 3 przed rozpoczynającymi się europejskimi rundami mistrzostw. Colin Edwards na temat nowych jednostek napędowych: ”Brakowało nam nieco mocy w Katarze. W Jerez nie powinien to być zbyt wielki problem, a na rundę w Portugalii będziemy już mieć nowe silniki, niecierpliwie czekam na te starty.”
Wydaje się, że opuszczenie fabrycznego zespołu Yamahy zadziałała mobilizująco na Amerykanina, który wygląda na ponownie głodnego zwycięstw i samego ścigania. Można odnieść wrażenie, że koleżeńska współpraca, jakże mało popularna na padoku MotoGP, pomiędzy nim a JT ma zbawienny wpływ zarówno na wyniki jak i morale zespołu. Sam James także z optymizmem patrzy na nadchodzące wyścigi, a wizja nowego silnika w swoim motocyklu dodatkowo pozytywnie napędza debiutanta.
Podczas nocnego wyścigu aktualny Mistrz Świata Superbike tracił na końcu prostej do najszybszej Yamahy pomiędzy 10 a 20 km/h. Ta różnica ma być zniwelowana jak tylko nowe silniki dotrą do zespołu. ”Najgorszy scenariusz jest taki, że nowe jednostki dostaniemy dopiero na Estoril, ale Yamaha nigdy tego nie ukrywała i była w tej sprawie szczera. Dobrze jest skończyć wyścig na szóstym miejscu i nadal wiedzieć, że przed nami sporo możliwości do poprawy, które pozwolą nam się jeszcze mocniej zbliżyć.”
”Kiedy Jorge, Valentino i Casey wyprzedzili mnie wszyscy na jednym okrążeniu w Katarze musieli mieć potężną przewagę prędkości nade mną, gdyż niemal zerwali z moich pleców naszywki sponsorów” żartował James. ”Będę się starał dać z siebie wszystko na tym sprzęcie jakim aktualnie dysponuję zanim dotrą do nas poprawki. Jednak dobrze jest wiedzieć, że ulepszenia są już w drodze.” Optymistycznie zakończył swą krótką wypowiedź dla magazynu MCN James Toseland.