Yamaha poprosiła wszystkich producentów MotoGP o pozwolenie na pracę nad jednostkami napędowymi, wykorzystywanymi w tym roku w MotoGP. Japońska marka od pierwszego wyścigu ma duże kłopoty z niezawodnością. Silniki Valentino Rossiego i Mavericka Vinalesa były wysłane do siedziby marki, aby tak znaleźć przyczyny częstych awarii.
Zarówno Rossi i Vinales, jak i Franco Morbidelli, który awarię zanotował w Jerez, mają już po jednym silniku wycofanym z użycia na ten sezon. Każdy zawodnik producenta nieposiadającego przywilejów (czyli wszystkich poza KTM i Aprilią) ma do dyspozycji tylko pięć silników na sezon – i silniki są zapieczętowane. Nie można przy nich pracować. Użycie kolejnego będzie karane startem z alei serwisowej. Tymczasem Vinales i Morbidelli rozpoczęli już korzystanie z wszystkich swoich silniów. Rossi i Quartararo – po cztery.
Yamaha argumentuje swój wniosek tak, że udało się wreszcie znaleźć przyczyny awarii, i ma to być usterka związana z układem zaworowym. Gdyby inni producenci się zgodzili, Yamaha może otrzymać zgodę na modyfikacje, pod warunkiem że zostaną one zakwalifikowane jako modyfikacje mające na celu poprawę bezpieczeństwa (a niezawodność również jest jego częścią). Kiedyś taką zgodę dostała Aprilia, której silniki psuły się na potęgę. Zmiany nie mogły jednak wpływać na osiągi.
Tyle tylko, że inni producenci raczej niechętnie podeszli do tego pomysłu. Yamaha prowadzi w końcu w obu najważniejszych klasyfikacjach, zawodnicy Yamahy wygrali dubletem dwa pierwsze wyścigi, i nie jest im na rękę poprawianie jej sytuacji. Póki co silniki Yamahy muszą mieć ograniczane obroty w celu ochrony.
Źródło: motorsport.com