Janusz Oskaldowicz, 13-krotny motocyklowy mistrz Polski, tym razem tuż za podium ukończył w miniony weekend wyścigi 3. rundy WMMP, połączonej w Poznaniu z międzynarodowymi zmaganiami serii Alpe Adria.
W mocno obsadzonej, międzynarodowej stawce, łodzianin zakwalifikował się do wyścigów na szóstej pozycji, a po zaciętej walce, w pierwszym z nich awansował o dwa oczka, finiszując za pierwszą trójką, na czwartym miejscu. W niedzielę „Profesor” jeszcze bardziej podkręcił tempo i choć tym razem dojechał do mety na piątej pozycji, znacznie skrócił dystans do pierwszej trójki, kończąc zmagania tylko kilka sekund za trzecim motocyklistą.
Choć w ten weekend musiał rywalizować nie tylko z etatowymi zawodnikami Wyścigowych Motocyklowych Mistrzostw Polski, ale również międzynarodową stawką mistrzostw Alpe Adria, 55-letni zawodnik zespołu BMW Petronas umocnił się na trzeciej pozycji w klasyfikacji generalnej WMMP klasy Superbike.
Mimo kwietniowej kontuzji prawej nogi, Oskaldowicz rozpoczął tegoroczne zmagania od podwójnego podium podczas pierwszej rundy WMMP w Poznaniu, a następnie obronił trzecie miejsce w tabeli podczas wyścigu WMMP/Alpe Adria w czeskim Moście. Czwarta runda WMMP odbędzie się za miesiąc, także w Poznaniu. Po solidnym weekendzie na doskonale znanym sobie torze, w sierpniu „Profesor” chce ponownie zaparkować swoje BMW S1000RR na podium.
Janusz Oskaldowicz
„Wysokie temperatury sprawiły, że nie był to łatwy weekend, ale mimo trudnych warunków świetnie bawiłem się na torze. Pierwszy wyścig był dla mnie dość przeciętny. Po tegorocznej kontuzji brakowało mi „rozjeżdżenia” i czułem się, jakbym pierwszy raz w tym roku jechał motocyklem. Niedzielny wyścig, mimo ostatecznie gorszego wyniku na mecie, był dla mnie zdecydowanie lepszy. Poprawiłem swoją „życiówkę” i stoczyłem zaciętą walkę z młodym Czechem, Janem Halbichem, który w tym roku dzieli i rządzi w serii Alpe Adria. Było bardzo gorąco, a ja chciałem po prostu dotrzymać mu kroku, ale na ostatnich okrążeniach zauważyłem, że opada z sił i zaczyna popełniać błędy. Jak mówi Krzysztof Hołowczyc, taka „jazda na sępa” sprawia, że kiedy pojawia się okazja, człowiek daje z siebie wszystko, aby ją wykorzystać. Walka była zacięta, choć z powodu kontuzji nie mogłem w tym sezonie zbyt dużo trenować, a to odbiło się na mojej wadze. Mimo jakiś trzydziestu kilogramów różnicy pomiędzy Halbichem, a mną, byłem w stanie dotrzymać mu kroku, a pojedynek przegrałem jedynie o włos. Co prawda nie wykonałem planu i nie stanąłem w ten weekend na podium, ale to były dla mnie dwa solidne wyścigi i zapowiedź mocnej drugiej połowy sezonu. Umocniłem się na trzecim miejscu w klasyfikacji klasy Superbike, odzyskałem formę i spokój psychiczny, a teraz chcę walczyć dalej. Do końca sezonu jeszcze daleka droga, więc wszystko może się zdarzyć!”