Niedzielny sukces Lüthiego wywołał w Szwajcarii falę euforii. Oprócz tego, że gmina w której mieszka Mistrz, licząca niewiele ponad 1.300 mieszkańców przeżyła najazd fanów i wielbicieli jego talentu
podano, iż w trakcie finałowego wyścigu pobityNiedzielny sukces Lüthiego wywołał w Szwajcarii falę euforii. Oprócz tego, że gmina w której mieszka Mistrz, licząca niewiele ponad 1.300 mieszkańców przeżyła najazd fanów i wielbicieli jego talentu
podano, iż w trakcie finałowego wyścigu pobity został telewizyjny rekord oglądalności.
W niedzielne przedpołudnie przed telewizorami zasiadło prawie 700.000 widzów po to, aby podziwiać narodową gwiazdę.
Dla porównania wyścigi Formuły 1 gromadzą przed odbiornikami średnio 300.000 odbiorców.
Nie mniejsze zamieszanie panowało na torze. Prawie cztery godziny trwały wywiady ze świeżo upieczonym mistrzem, w trakcie których Lüthi nieustannie powtarzał jak bardzo jest szczęśliwy i jak rozpoczynał swoją karierę ze sportem motocyklowym, biegając z kawałkiem drewna po okolicznych łąkach i wydając z siebie równocześnie odgłosy przypominające pracę silników motocyklowych.
Mistrz bez papierów
Najbardziej „zwariowany” w tym wszystkim jest fakt, iż Thomas Lüthi, aktualny Mistrz Świata najmniejszej kategorii nie ma licencji (prawa jazdy) na jazdę motocyklem i nigdy jeszcze nie przemierzał publicznych dróg na dwóch kołach. Nawet motocyklem o pojemności 125cccm.
Tym bardziej za zupełnie wyjątkowy można uznać prezent, który otrzymał bezpośrednio po mistrzowskim zwycięstwie: a mianowicie wolno mu odbyć jazdę próbną na fabrycznej Hondzie RC211V.
Ciąg dalszy szaleństwa w najbliższy weekend, kiedy to Lüthi dotrze wreszcie w progi rodzinnego domu.
Źródło : www.eurosport.de