Home / Slider / Iannone powraca w wielkim stylu. „Znowu żyję marzeniami”

Iannone powraca w wielkim stylu. „Znowu żyję marzeniami”

Może i Andrea Iannone nie jest już tak młody jak Nicolo Bulega, ale podobnie jak on debiutuje w ten weekend w World Superbike. The Maniac przyjechał do Australii bez większych celów, ciesząc się, że znów może robić to co kocha, czyli ścigać się na motocyklu. Tor, na którym powraca do ścigania 34-latek jest dla niego miejscem wyjątkowym, a styl w jakim to robi sprawia, że #29 czuje się, jakby był w siódmym niebie. Iannone zdobył dziś 3. miejsce w swoim pierwszym wyścigu w WorldSBK, i podobnie jak wspomniany wcześniej Bulega, absolutnie zaskoczył wszystkich kibiców.

Z racji, że to Nicolo Bulega wygrał wyścig, oczywiście o nim mówi się najwięcej, i o tym jak niebywałej rzeczy #11 dziś dokonał. Gdy jednak przyjrzymy się bliżej temu, jak wyglądały ostatnie lata debiutantów, którzy stanęli dziś na podium, możemy stwierdzić że wynik zawodnika Go Eleven jest bardziej imponujący. Oczywiście, Bulegas ma za sobą ciężkie sezony w Moto2, po których został przygarnięty przez zespół Aruba Ducati, gdzie przez ostatnie dwa lata zrozumiał, jak ogromny potencjał w nim drzemie. Iannone za to ma za swoimi plecami cztery lata spędzone z dala od profesjonalnych wyścigów, w trakcie których nie jeden zawodnik zdecydował by się zakończyć swoją karierę. The Maniac jednak wrócił, z satelickim zespołem Ducati, by pokazać wszystkim, dlaczego przez tyle lat był jednym z czołowych zawodników MotoGP.

Kliknij, aby pominąć reklamy

„To dla mnie coś niesamowitego, nie spodziewałem się takiego powrotu. Dziś znowu żyję marzeniami. Bardzo ważne jest to, że czuję się dobrze na motocyklu. Fantastycznie jest wrócić od razu na takim poziomie. Coś co jest ważniejsze od mojego poziomu teraz, jest to jak dużo wsparcia otrzymałem od wielu ludzi. To daje mi bardzo dużo motywacji. Po tylu latach, cały czas jest tylu ludzi, którzy chcą mi pomóc. Muszę też podziękować Ducati, Gigi Dall’Igni, Paolo Ciabiattiemu, Claudio Domenicalemu, Marco Zambenedettiemu, i całemu zespołowi Go Eleven, za tą szansę.”

„Normalny wyścig byłby dla mnie dużo lepszy. Dobrze wystartowałem, od razu wskoczyłem na pierwszą pozycję, byłem pełen emocji, trochę takie „wow, szok”. Próbowałem sobie radzić z tą sytuacją tak dobrze, jak tylko mogłem. Dwa razy popełniłem błąd, na początku drugiej połowy wyścigu, i na ostatnich trzech kółkach; nie jesteśmy jeszcze w 100% jak chodzi o hamowanie silnikiem. Ale na końcu osiągnęliśmy bardzo dobry rezultat, myślę, że jak na początek to jest okej.”

Kliknij, aby pominąć reklamy

Źródło: worldsbk.com

AUTOR: Maciej Marcinkowski

2007 | kontakt: [email protected]

Dodaj komentarz

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
139 zapytań w 1,084 sek