Opis z drugiego dnia podróży.
09.08.2016
15:21
„Zrobiłem tylko 360 kilometrów, ale teraz jedzie mi się świetnie – 140 kilometrów bez zsiadania i spokojnie pociągnąłbym dłużej, ale złapał mnie deszcz, od którego próbowałem uciekać od samej granicy. Dziś tylko godzina w zimnym słońcu, jadę od rana w swetrze. Deszczyk zamienił się w twarde, grube krople, dlatego skryłem się na przystanku. Tankowałem raz w Niemczech. Czekam, aż przejdzie, ale zostało mi tylko jakieś 3 godziny normalnej jazdy, nawet mniej. Plan jest taki, że zakurzę, poczekam, aż przestanie padać i jadę jak najdalej stąd szukać noclegu na dziko. Być może będę zmuszony znaleźć jakiś hotel, ale myślę, że wyjadę stąd do pół godziny. Chmury po stronie, gdzie jadę, są ładne, natomiast nie mogę za bardzo określić, w którą stronę lecą. Zobaczymy, co dalej. Przeliczam kasę, na razie nic na żarcie, ale mam własne. Zostały dwa piwa, kończą się papierosy (…).„
22:26
„Cały dzień cholernie zimno – jechałem w dwóch podkoszulkach, swetrze i kurtce. Szukałem noclegu od 18, ale dziś żadne miejsce nie było łaskawe. Albo pola za drzewami skąd jestem widoczny albo las, do którego nie wjeżdżam z trzech względów: Po pierwsze zabronione (patrole i kamery w Niemczech), po drugie gdy pada deszcz, w lesie pada z godzinę dłużej, po trzecie dłużej trzyma zimno, a jutro ma padać i być zimniej niż dziś. Wszedłem nawet do jednego motelu, ale sram na ich 52 euro, tak poświruję może jak będę wracał. Rozbiłem się na jakiejś górce koło zakrętu za jakąś wsią przed Köln. Ziemia twarda jak beton plus noc zajęły dużo czasu, żeby się poprawnie rozbić. Cały czas towarzyszy mi sarna, dobrze, że zobaczyłem ją jak jeszcze było widno, bo bym się zastanawiał jakiego mam gościa. Dziś nabite tylko 590 kilometrów. Widać mnie lekko z drogi ale już nie obchodzi mnie to. „
Byłem już świadomy, że jestem w drodze. Witałem się znowu ze świeżym słońcem po wyjściu z namiotu, z wyjeżdżaniem na drogę po nocy przespanej na dziko. Z uważniejszym obserwowaniem pogody i z wyostrzonym zmysłem przewidywania warunków na drodze. Wracał stary wilczur.
Przez połowę dnia było znośnie, chociaż zimno. Drogi dobre, lecz po południu zaczął padać deszcz, który, jak się miało okazać, nie opuszczał mnie bardzo długo…