Dnia 28 maja 2015 roku odbyło się spotkanie przedstawicieli Automobilklubu Wielkopolskiego z polskimi parlamentarzystami w sprawie problemów toru „Poznań”. Ku zdziwieniu mediów na konferencji pojawił się także prezydent Poznania – Jacek Jaśkowiak, który do tej pory raczej niechętnie patrzył na pomysł współpracy i zaangażowania na korzyść tego obiektu. Co się tak naprawdę zmieniło w jego postawie? I jaka przyszłość czeka podpoznański tor?
W naszym kraju nie lubi się sportów motorowych, motocykliści uważani są za „dawców organów”, miłośnicy szybkiej jazdy za kółkiem za pomyleńców, a tory wyścigowe często umierają powolną śmiercią z absurdalnych powodów. Ile mamy w Polsce torów „z prawdziwego zdarzenia”? Jeden. I o ten obiekt toczy się walka.
Prawdziwe problemy wielkopolskiego toru wyścigowego
Podobno mieszkańcom okolicznych osiedli przeszkadza hałas pochodzący z toru. Może i problem byłby sensowny, gdyby nie samo położenie obiektu w towarzystwie lotniska Ławica. Na samym torze bardzo często podziwiać można startujące i lądujące samoloty z bliska. Lotnisko funkcjonuje codziennie, z czym wiąże się oczywiście nasze słowo klucz, czyli HAŁAS. Na torze wyścigowym imprezy, testy czy innego rodzaju wydarzenia odbywają się oczywiście z mniejszą częstotliwością i z reguły w godzinach porannych oraz popołudniowych. Domniemany problem hałasu stał się jednym z elementów kampanii wyborczej obecnego prezydenta miasta Poznań, który sam mieszka w niedużej odległości od obiektu sporu. Ceny nieruchomości w tym miejscu ze względu na bardziej uciążliwe warunki egzystencji ludzkiej (głównie ze względu na lotnisko, ale i także z powodu toru) zostały obniżone w ramach tzw. rekompensaty. Teraz jednak pojawiły się kolejne roszczenia, zwłaszcza że w przeszłości udało się uzyskać mieszkańcom nieszczęsnych terenów środki finansowe ze strony Ławicy za utrudnienia wynikające z sąsiedztwa głośnego obiektu. Skoro z lotniskiem się udało, czemu by nie spróbować z torem? Okazuje się jednak, że problem głośności nie jest w tej walce największą bolączką.
Prawa należy przestrzegać?
Głównym problemem toru „Poznań” jest jednak nieco bardziej skomplikowana sprawa, a mianowicie spór sądowy z powojennym spadkobiercą właściciela Ławicy sprzed wojny. Zależy mu na odzyskaniu terenów, na których znajduje się obecnie m.in. tor „Poznań”. Mateusz Foksowicz był kiedyś właścicielem tych ziemi, jednak w czasach stalinowskich zostały mu one odebrane, oczywiście w bardzo kontrowersyjny sposób, i później zagospodarowane. Po roku 1989 sąd przyznał z powrotem te tereny spadkobiercom pana Foksowicza. I w tym miejscu jest pies pogrzebany. Miasto nie chce oddać bez walki terenów, które poprzez długoletnie inwestycje wielokrotnie zyskały na wartości. W centrum sporów i waśni stoi bezbronny tor wyścigowy, którego dalsze funkcjonowanie nadal stoi pod wielkim znakiem zapytania. Niekorzystna sytuacja w świetle prawa, protesty mieszkańców i prezydent, który obiecał im, że jeżeli wygra wybory, obiekt przestanie istnieć. Sprawa wygląda na przegraną. W rzeczywistości jednak niezupełnie tak jest. Komuś bardzo zależy na podtrzymaniu wieloletnich tradycji i wspieraniu rozwoju kierowców i motocyklistów. O kim mowa?
Automobilklub Wielkopolski nie składa broni
W rozmowie z kilkoma członkami zarządu AW dowiedzieliśmy się o wielu ciekawych planach i optymistycznych wizjach. Miasto Poznań nie dokłada ani złotówki do utrzymania obiektu. Można by rzec, że ma ono dość ambiwalentny stosunek do jego istnienia. Jedno jest pewne – tor ma ogromny potencjał. Automobilklub Wielkopolski marzy o zamontowaniu kamer na obiekcie, które umożliwiłyby rozwianie ewentualnych wątpliwości w przypadku niejasnych sytuacji w trakcie wyścigów. Koszt takiego przedsięwzięcia wyniósłby w przybliżeniu milion złotych. Potrzeby toru są znacznie większe, AW doskonale zdaje sobie z tego sprawę i ma wiele planów, które chciałby wcielić w życie. Jest jednak jeden haczyk. Tor nie jest ich własnością, co w dużym stopniu wiąże ręce. Właściwie nie do końca wiadomo, do kogo należy. Teoretycznie to teren prywatny, dlatego również i możliwości są ograniczone. Przykładowo ambulatorium, które znajduje się na terenie toru nie ma fundamentów, jest po prostu obiektem umieszczonym na gruncie, który można przenieść, prowizorycznym. Nie dlatego, że ktoś odwalił tzw. „fuszerkę”, lecz z powodu problemów na drodze prawnej. Jak zatem inwestować miliony w tor, którego przyszłość stoi pod ogromnym znakiem zapytania? Z powodu takich przeciwności losu wszystko stoi w miejscu. W Polsce inwestuje się za to w stadiony piłkarskie, których później miasta nie są w stanie utrzymać. W grę wchodzą naprawdę wielkie pieniądze, a poziom piłki nożnej nadal pozostawia wiele do życzenia…
Zamknijmy tor „Poznań”, wybudujmy nowy poza miastem
Prezydent Jaśkowiak podjął próbę współpracy z „opiekunami” toru. Aby i wilk był syty, i owca cała – zaproponował „przeniesienie toru” w bardziej korzystną i mniej uciążliwą lokalizację. Koszt budowy nowego obiektu to ok. 100 mln euro plus cena terenu pod budowę. Oglądacie czasami science-fiction? Tak, ten pomysł jest mniej więcej tak samo realny jak niektóre sceny z tego gatunku filmów. Podczas spotkania pojawił się także akcent toru w Assen. Poznań i holenderskie miasteczko są miastami partnerskimi od wielu lat.
„Jak już mówiłem – my jesteśmy za tym, żeby współpracować i będziemy do tego potrzebowali wsparcia parlamentarzystów. Mamy możliwość korzystania z know-how najlepszego, jakie jest. To jest właśnie tor w Assen. Tor w Assen organizuje również zawody motocyklowe, także w tym zakresie również mamy wszelkie dane. No i za tym samym do współpracy, do konstruktywnych działań i do tego, żeby ten tor spełniał światowe standardy, a jeżeli byłaby sytuacja w przygotowaniu do tego, żebyśmy musieli szukać innego miejsca, żebyśmy już teraz o tym pomyśleli, żebyśmy już teraz wciągnęli w te działania województwo i ewentualnie zastanowili się, gdzie taki tor mógłby powstać.” – mówił prezydent Poznania, który obiecał, że poruszy kwestię tychże problemów na wtorkowym spotkaniu z ministrem sportu i turystyki – posłem Andrzejem Biernatem.
Swoje stanowisko w tej sprawie zajął również doskonale znany nam wszystkim dziennikarz motoryzacyjny – pan Włodzimierz Zientarski. Również on podkreślał ogromne znaczenie obiektu w nie tylko w sportach motorowych, ale także w przypadku doskonalenia umiejętności kierowców i motocyklistów w technice jazdy, jakie ten obiekt oferuje. Na torze Poznań można zrobić dużo i nie trzeba wcale skupiać się na nierealnych do osiągnięcia na ten moment celach typu MotoGP czy F1. Potwierdzeniem moich słów jest impreza światowej rangi, o której już Was informowaliśmy jakiś czas temu, a dokładniej Mistrzostwa Świata i Europy FIM w Supermoto, które odbędą się na początku czerwca. Zainteresowanie tą dyscypliną sportu jest ogromne na Zachodzie. W Polsce mniejsze, ale dzięki temu przedsięwzięciu istnieje duża szansa na to, że również i polscy kibice zaczną się nią interesować, a przynajmniej poznają od bliższej strony. Wstęp jest bezpłatny, by zachęcić fanów do wzięcia udziału w imprezie. Praca w przygotowaniach toru do tego wydarzenia idzie w dobrym kierunku. Na poniższym zdjęciu w oddali widoczny jest nasyp, tzw. „hopa”, przygotowany na czerwcowe rozgrywki.
Bierzmy przykład z sąsiadów
Niemcy, Czechy, Słowacja stawiają na tory. Dzięki nim wielu polskich zawodników ma szansę na rozwój umiejętności, a nawet karierę sportową. Jeżeli ktoś dobrze pokieruje organizacją pewnych wydarzeń, tor może stać się niezwykle dochodowy również dla miasta. Turyści i zawodnicy, których takowy tor mógłby przyciągać, zostawiają mnóstwo pieniędzy dzięki jego działalności. Baza noclegowa i gastronomia to tylko jedne z nielicznych sektorów wpływów. Polscy kibice spragnieni wrażeń na torach są gotowi do wydawania niemałych pieniędzy na wyjazdy za granicę, by uczestniczyć w wyścigach MotoGP, WSBK czy też mniej popularnych serii. Wiemy, o czym piszemy, gdyż sami się do nich zaliczamy. Skoro jeździmy za granicę, dlaczego nie mielibyśmy odwiedzać toru, który mamy wręcz pod nosem? Jak na razie frekwencja kibiców na poszczególnych wydarzeniach organizowanych na torze nie zachwyca. Weźmy na przykład polskie rundy WMMP. Poziom może i rzeczywiście odbiega od tego „światowego”, ale jest także wyciągnięciem ręki w naszą stronę, zwłaszcza jeżeli za udział w imprezie nic nie płacimy, poza ewentualną opłatą parkingową. Dlaczego by tej ręki nie przyjąć? Jeżeli my – kibice sportów motocyklowych i motorowych – wykażemy inicjatywę, zaczniemy brać czynny udział w życiu toru, może i władzom miasta otworzą się oczy i postarają się w większym stopniu wesprzeć nasze pasje.
Sprawa toru „Poznań” bardzo nas poruszyła, dlatego chcielibyśmy udzielić wsparcia dla utrzymania tego obiektu i jego rozwoju. Pamiętajcie – razem możemy więcej, dlatego serdecznie zapraszamy do aktywnego udziału w jego życiu. Najbliższa szansa na to już w pierwszy weekend czerwca.
Za jakiś czas okaże się że w ogóle nie będzie można toru wybudować w Polsce, bo znajdą się właściciele bezprawnie odebranych ziem, którzy razem z mafią ekologów uczynią Polskę „ziemią nietykalną”.
#MotocyklistaToNieWariat
#MotocyklistaToPasjonat
I tak na marginesie – nie mam nic przeciwko tym ludziom, którym ktoś kiedyś ziemie odebrał w których tam czasach, ale czy naprawdę musi do tego typu sytuacji dochodzić? Czy naprawdę każdy musi kopać dobrze piłkę lub przejechać 50km na rowerze, żeby być nazwanym „sportowcem”?
Mam nadzieję że w przyszłości będę żyć w kraju, który nie patrzy tak krzywo na motocyklistów tylko dlatego że ich pojazd ma dwa kółka.
Nic mnie w tym „kraju” nie zdziwi, pozbywa, niszczy się ludzi, rozkrada, rozsprzedaje to, co pozostało. U władzy mamy tałatajstwo najgorsze z możliwych, mowa tu nie tylko o tych z sejmu, ale i o tych na poziomie samorządu itd., teraz się jeszcze toru czepili.
Facet ledwo przyszedł, rozumiem, że za Grobelnego jakoś to kontrolowali?
Pan Grobelny rownież nie wspierał działalności toru, ale przynajmniej nie był przeciwny jego funkcjonowaniu, więc AW miał ciche przyzwolenie na swoją działalność. Oczywiście problem z sądem istniał już od wielu lat, problem hałasu trwa też już dość długo, ale do tej pory wsród władz miasta nie było osób, które chciałyby go rozwiązać w tak radykalny sposób. AW wprowadziło ograniczenia w głośności, dlatego na tor przestali przyjeżdzać m.in. Niemcy, gdyż każda takiego rodzaju zmiana wiąże się z dodatkowymi kosztami wsród motocyklistów, ograniczenia mocy i problem z częściami na rynku. Ale nikt nie widzi takich działań ze strony zarządców toru. Ktoś po prostu uparł się, by go zamknąć raz na zawsze. Takie są niestety fakty.
Jak zamkną tor, ławica powiększy pasy startowe to dopiero będzie hałas jak wielkie maszyny zaczną latać.
Ten sam problem był ( jest) w Krzesinach lotnisko było tam od zawsze tylko ustrój inny i to jest chyba problem.
Ludzie wiedzieli co brali więc m…..