Stefan Bradl kolejny raz w sezonie 2011 triumfował w wyścigu klasy Moto2. Przeprawa po zwycięstwo nie była jednak łatwa, bowiem konkurenci byli niezwykle mocni, jednak ostatecznie to zawodnik Viessmann Kiefer Racing do swojego dorobku punktowego doliczył 25pkt.
Już w czasie sobotnich kwalifikacji Bradl pokazał, że jego dobra dyspozycja na początku sezonu nie jest dziełem przypadku – Stefan zdobył trzecie z rzędu Pole Position. W wyścigu o miejsce lidera rywalizował m.in. z Kenanem Sofuoglu, Tomem Luthim, Andreą Iannone i Julianem Simonem. Jego konkurenci upadali, jednak nie tylko szczęściu, ale przede wszystkim swojej genialnej jeździe Bradl zawdzięcza zwycięstwo – na ostatnim okrążeniu mogliśmy oglądać popis niezwykle dojrzałej i przemyślanej jazdy Stefana, który nie dał się wyprzedzić Julianowi Simonowi.
„To był ciężki, bardzo agresywny wyścig, po jego zakończeniu byłem całkowicie wykończony” – mówił Stefan Bradl – „Trudno było przez cały czas być mocno skoncentrowanym, w dodatku warunki na torze były trudne. W części toru wciąż były mokre miejsca i łatwo było tam się przewrócić. Na początku pomyślałem, że mogę kolejny raz prowadzić cały wyścig i jechać dobrym tempem. Wtedy jednak nie miałem nikogo przed sobą. Kiedy Luthi, a później Iannone znaleźli się przede mną i obaj wtedy upadli, był to dla mnie sygnał ostrzegawczy. Postanowiłem skupić się tylko na sobie, nie na rywalach. Na ostatnim okrążeniu Julian Simon jechał tuż za mną i w każdej chwili mógł zaatakować. Drugie miejsce byłoby dobrym rezultatem, ale naturalnie, zwycięstwo jest najlepszym rezultatem. Mam nadzieję, że w dalszym ciągu praca moja i mojego zespołu będzie przynosiła takie efekty!”
Drugie miejsce zajął Julian Simon. Hiszpan, aktualny wicemistrz klasy Moto2, pomimo zdobycia tego tytułu, wciąż nie wygrał jeszcze wyścigu tej kategorii. Dwa pierwsze wyścigi nie były dla niego udane, Julian zakończył je na 10 i 6 miejscu. W Portugalii powrócił do ścisłej czołówki i miał szansę na wygraną, jednak kolejny raz zabrakło tego „ostatniego słowa”.
„W końcu zrobiliśmy krok do przodu i znaleźliśmy się w gronie faworytów. Nie mamy jednak czasu na relaks, bowiem przed nami Grand Prix Francji, musimy kontynuować ciężką pracę, w celu wygrania wyścigu. Stefan bardzo mnie zaskoczył, przede wszystkim na ostatnim okrążeniu, kiedy to zamknął 'wszystkie drzwi'. Chciałem go wyprzedzić na szykanie, ale on blokował wszelkie moje ruchy. Mimo wszystko, jestem zadowolony z drugiego miejsca i z mojej postawy w wyścigu. Musieliśmy być bardzo ostrożni i myślę, że dobrze to wszystko rozegrałem. Początek sezonu był nieco rozczarowujący, tak więc powrót na podium i dużo lepsze poczucie komfortu na motocyklu znacznie podnosi moje morale przed kolejnymi zmaganiami” – mówił po wyścigu Julian Simon.
Stawkę na podium uzupełnił Yuki Takahashi. Dla Japończyka był to niezwykle ciężki weekend, bowiem tydzień wcześniej, 24 kwietnia, w wypadku drogowym zginął jego młodszy brat Koki. To właśnie jemu Yuki zadedykował zdobyte podium. Na temat całego wyścigu Takahashi powiedział: „W sesji kwalifikacyjnej nie poszło mi najlepiej, więc wyścig rozpocząłem za Bradlem i Simonem i w pierwszej części wyścigu jechałem za nimi. Muszę przyznać, że całkowicie zaskoczył mnie Iannone. On jednak rozbił się, co pozwoliło mi bezpiecznie dojechać do mety na trzecim miejscu. To podium zdobyłem dla mojego brata. To było dla mnie naprawdę trudne skoncentrować się na ściganiu w tym tygodniu. Dziękuję wszystkim, którzy w tym czasie okazali mi wsparcie”.
czytaj dalej >>>
Andrea Iannone w swoim stylu rozegrał wyścig. Nieudane kwalifikacje i znakomita dyspozycja w wyścigu, kiedy to Włoch w niesamowitym tempie odrabiał straty i objął prowadzenie pokazały, jak wielki potencjał jest w tym zawodniku. Niestety, tym razem nie było happy endu, bowiem #29 przewrócił się. Pomimo wypadku, Andrea powrócił do wyścigu i ukończył go na 13 miejscu. To spory wyczyn, patrząc na to, że Iannone kontynuował wyścig na uszkodzonym motocyklu – jechał bez lewego podnóżka.
„Przepraszam za to, jak zakończyłem ten wyścig. To jest dość trudny tor, a ja miałem na prostej problemy z przyśpieszeniem motocykla. Mam nadzieję, że następnym razem lepiej spiszę się w kwalifikacjach i rozpocznę wyścig z lepszej pozycji startowej. Bradl znowu prowadzi w klasyfikacji generalnej, ale to dopiero początek sezonu. Szkoda mi tego wyścigu, ale jestem szczęśliwy, ponieważ pokazałem, jakie mam możliwości, teraz tylko muszę wykorzystać je jak najlepiej” – mówił Andrea Iannone.
Weekend zakończył się rozczarowująco również dla Thomasa Luthiego. Szwajcar spisywał się bardzo dobrze w czasie treningów i kwalifikacji, także początek wyścigu pokazał, że Tom jest w dobrej dyspozycji. Niestety, on również zakończył swoją jazdę upadkiem: „Wyprzedziłem Bradla na hamowaniu. Stefan próbował kontratakować, ale byłem bezkompromisowy i pozostałem z przodu. Miał bardzo dobre tempo jazdy, więc nie chciałem, aby mi odjechał. Być może zaatakowałem trochę za wcześnie… Wszedłem bardzo agresywnie w krótki łuk, a moje przednie koło najechało na nierówność i w efekcie upadłem. Oczywiście, szkoda tych straconych punktów, ale to początek sezonu, to nie decyduje o wszystkim. Ważne jest, że byłem w czołówce przez cały weekend. Forma idzie w górę. To są pozytywy tego weekendu”.
W czasie wyścigu doszło też do innego, kontrowersyjnego incydentu. Marc Marquez i Scott Redding w grupie za czołówką. Marc, który zaliczył niezbyt dobry start, chciał za wszelką cenę odrobić straty. Niestety, jego manewr wyprzedzania Scotta nie był najlepszy – Marquez uderzył w motocykl rywala. Obaj kierowcy przewrócili się. Udało im się wrócić do wyścigu, jednak zakończyli go na dalszych pozycjach.
„Pierwsze, co muszę zrobić, to przeprosić Scotta Reddinga” – powiedział Marc Marquez – „Wiem, jakie to uczucie, kiedy inny kierowca pozbawia cię szans na dobry rezultat w wyścigu. To był skomplikowany weekend, nie mogliśmy wykorzystać wszystkich sesji z powodu deszczu, w dodatku mokre plamy na torze spowodowały, że w czasie hamowania motocykl nie był stabilny. Właśnie w takim miejscu uderzyłem w Scotta”
„Stwierdzenie, że jestem rozczarowany, to za mało, ponieważ pierwszy raz w tym sezonie w pełni komfortowo czułem się na motocyklu. Wprowadziliśmy nowe ustawienia, które spisują się świetnie. W wyścigu nie chciałem być zbyt agresywny, chciałem po prostu utrzymywać szybkie tempo i jechać spójnie, byłem zadowolony, że jadę w pierwszej szóstce, czekałem na rozwój wyścigu. Jednak wtedy uderzył we mnie Marquez, nie było sposobu, bym utrzymał się na motocyklu – niebezpiecznie zbliżałem się do ściany i musiałem upaść. Owiewki zostały uszkodzone, ale powróciłem na tor i osiągałem naprawdę dobre czasy okrążeń. Być może byłbym w stanie stanąć nawet na podium, gdyby nie głupi ruch Marqueza, niestety takie są wyścigi. Widać postępy jeśli chodzi o motocykl i mam nadzieję na przyzwoity wynik w Le Mans” – tak miniony weekend podsumował natomiast Scott Redding.