Francesco Bagnaia przyznał, że będzie potrzebował pomocy innych zawodników, aby mieć jakiekolwiek szanse na zdobycie tytułu mistrza świata MotoGP po sobotnim wypadku w wyścigu Sprint. Upadek na trzecim okrążeniu, podczas gdy jego rywal w walce o tytuł, Jorge Martin, wygrał wyścig, sprawił, że strata punktowa Bagnai wzrosła z 17 do 29 punktów.
To oznacza, że zawodnik Pramac Ducati ma matematyczną szansę na zdobycie tytułu już w niedzielę, mimo że do końca sezonu pozostała jeszcze jedna runda. Przewaga punktowa jest teraz na tyle duża, że Bagnaia przyznaje, iż samo zwycięstwo w niedzielnym wyścigu nie wystarczy, jeśli Martin zajmie drugie miejsce.
Chociaż teoretycznie nadal miałby szansę na tytuł w ostatniej rundzie, zawodnik fabrycznego Ducati wie, że potrzebuje pomocy innych zawodników, którzy odebraliby punkty Hiszpanowi, aby zachować realne szanse na mistrzostwo.
„Danie z siebie maksimum i wygranie wyścigu nie wystarczy,” – powiedział Bagnaia. „Potrzebujemy czegoś więcej.” Idealnym scenariuszem dla Włocha byłby brak punktów dla Martina, jednak równie korzystne byłoby, gdyby zawodnicy tacy jak Marc Marquez i Enea Bastianini – którzy skończyli tuż za Martinem w sprincie – odebrali mu część punktów w niedzielę.
„Jutro naprawdę liczę, że Marc i Enea znajdą coś, co pozwoli im być blisko nas. Najgorszy scenariusz to, że skończy drugi, bo nie mamy konkurentów. Ale ja jak zawsze, jutro spróbuję wygrać.” – dodał.
Po sprincie Bagnaia wyjaśnił również, że nie podejmował dodatkowego ryzyka na trudnym zakręcie #9, gdzie doszło do jego upadku. Lewy zakręt sprawiał wcześniej problemy wielu zawodnikom podczas weekendu na torze Sepang.
„Gdy zobaczyłem, że Jorge wystartował lepiej, poczekałem, a potem zorientowałem się, że tempo nie jest takie szybkie. Pomyślałem: >okej, wyprzedzę, będę miał szansę na kolejnych okrążeniach.< Na pierwszym okrążeniu byłem trochę za agresywny w tym zakręcie. Przód motocykla mocno się poruszył – ale nie upadłem.” – ocenił.
„Pomyślałem: >dobra, wjadę spokojniej<. Byłem pewien, że ryzyko, które podejmuję, nie przekracza granic. Byłem dość pewny siebie. Wjechałem w zakręt trochę wolniej, ale dotknąłem nierówności na wierzchołku i straciłem przyczepność przodu.”
„Nie wiem, ile razy przejeżdżałem ten zakręt w ten weekend i w przeszłości, i wiele razy dotykałem tej nierówności bez upadku. Zawsze jest ten pierwszy raz. To nie był dobry moment, ale szczerze, takie rzeczy się zdarzają. To nie pierwszy raz w tym sezonie, gdy mówię sobie, że zahamuję trochę wcześniej żeby nie ryzykować, a mimo to upadam.”
Źroódło: motorsport.com
Umiesz liczyć, licz na siebie. Całe szczęście, że Bestia idzie gdzie indziej, bo mu kazali niańczyć Świętego Mikołaja, a tak to powie im, by szukali niańki w innym miejscu.
Mam nadzieję, że Jorge wygra jutro w wielkim stylu, a Pecco przyjedzie 3 lub 4.