O ile dla większości zawodników GP Kataru okazało się bezproblemowe, o tyle dla Cala Crutchlowa pierwszy weekend sezonu 2016 zakończył się na deskach. Brytyjczyk borykał się z problemami od początku wyścigu. Po przejechaniu pewnego dystansu w końcu stracił panowanie nad maszyną i w konsekwencji nie dojechał do mety. Okazało się, że przyczyną upadku była usterka techniczna.
Ustandaryzowana elektronika wciąż pozwala motocyklom MotoGP dostosowywać osiągi do danego zakrętu na torze. Problem pojawia się wtedy, gdy lokalizacja w zakrętach ulegnie zagubieniu. Określanie położenia za pomocą sygnału GPS jest zabronione, więc miejsce, w którym znajduje się zawodnik mierzone jest poprzez przeliczanie obrotu kół od startu każdego sektora. Ale gdy sektory z jakiegoś powodu zostaną pomylone, zawodnik musi zmagać się z ustawieniami, które kompletnie nie pasują do układu toru. Tak stało się w tym przypadku – w dodatku niedługo po starcie.
,,Jestem bardzo zły, gdyż miałem dobre tempo w wyścigu. Mieliśmy problem techniczny, dlatego też upadłem. Po pierwszym okrążeniu motocykl nie był w pełni kontrolowany przeze mnie”.
Anglik tłumaczy swoje kłopoty: „Nie miałem szybkości na prostej, kontrola trakcji pojawiała się na drugim, trzecim, czwartym, piatym biegu, a potem na reszcie okrążenia albo ją miałem albo nie, albo załączał się układ anti-wheelie albo nie, albo działało hamowanie silnikiem albo nie. Mówiąc krótko, motocykl znajdował się w pierwszym sektorze, a „myślał”, że jest w czwartym.”
Cal nie zna przyczyny problemów: – ,,Coś stało się z motocyklem. To nie była wina Hondy, ani nasza. To musiało zakończyć się upadkiem, skoro wjechałem w zakręt z prędkością o 60 km/h większą, niż powinienem przez brak hamowania silnikiem. To tak jakbym miał zaciśnięte sprzęgło. Czułem się, jakbym miał otwartą przepustnicę w 50 procentach”.
Anglik nie wini nikogo za to, co się stało, ale odczuwa frustrację, gdyż był w stanie powalczyć o duże punkty. ,,To nie jest wina Hondy i zespołu. Jestem rozczarowany, bo wiem, że miałem lepsze tempo od niektórych rywali. Była szansa na piąte miejsce, ale niestety przytrafiła się ta katastrofa”.
Zawodnik z numerem 35 zwraca uwagę na fakt, iż podobne kłopoty trapiły ich w czwartek i piątek: – ,,Tym razem nie była to moja wina. Jestem pierwszym, który przyzna się do błędu, ale podobne problemy przytrafiły nam się w czwartek i piątek. Później wszystko było pod naszą kontrolę, ale w niedzielę problemy wróciły. Nie miałem pełnej kontroli w zakrętach”.
Kierowca LCR Honda ma świadomość, że mógł uniknąć upadku, gdyby odpuścił, ale to nie w jego stylu: – ,,Zakończyłem wyścig w taki a nie inny sposób, gdyż pojechałem zbyt szybko w zakręcie. Patrząc z perspektywy czasu powinienem odpuścić. Ale nie zamierzam tego robić, to nie w moim stylu. Może jednak była to zła decyzja”.
Brytyjczyk pociesza się faktem, że zawsze mogło być gorzej np. być najechanym przez rywali: – ,,Mogło dojść do katastrofy, gdyby Maverick [Vinales] i Dani [Pedrosa] byli za mną. Więc jeżeli spojrzymy od tej strony, to jesteśmy bardzo szczęśliwi, że tylko tak się to skończyło. Z drugiej jednak czujemy rozczarowanie, ponieważ zespół włożyć sporo ciężkiej pracy w przygotowania do tego weekendu i mieliśmy dobre tempo”.
Czy los dla Cala i jego zespołu okaże się łaskawszy w Argentynie? Kolejny weekend wyścigowy w dniach 1-3 kwietnia.
Źródło: crash.net